Prowokacja w Pearl Harbor

Prowokacja w Pearl Harbor

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pierwsze japońskie bomby spadły na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 r. punktualnie o godz. 7.55 czasu lokalnego
Amerykanie wiedzieli o planach ataku na Pearl Harbor 

W ciągu kilkudziesięciu minut na dno poszły okręty stanowiące trzon amerykańskiej Floty Pacyfiku. Zginęło prawie 3 tys. Amerykanów. Przez dziesięciolecia ten atak przedstawiany był jako dowód perfidii Japończyków, którzy znienacka napadli na bazę amerykańską na Hawajach. Po sześćdziesięciu latach okazuje się, że być może atak wcale nie był zaskoczeniem, lecz ostatnim ogniwem łańcucha działań starannie przygotowanych przez najwyższe władze USA. Ich celem było sprowokowanie Japonii do zaatakowania amerykańskich sił stacjonujących na Hawajach i w efekcie przystąpienie Ameryki do wojny.

Plan McColluma
Po klęsce Francji opór potędze III Rzeszy stawiała jedynie Wielka Brytania. Do Waszyngtonu docierały jednak alarmistyczne sygnały o bliskiej kapitulacji Londynu. Amerykanie nie mieli wątpliwości, że triumf Trzeciej Rzeszy w Europie stworzy śmiertelne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. Na przystąpienie do wojny musiał wszak wyrazić zgodę Kongres, a szanse na to były nikłe. Amerykańskie społeczeństwo dobrze pamiętało bowiem straty, jakie Ameryka poniosła w Europie, biorąc udział w "nie swojej" I wojnie światowej.
Japonia stała się jednym z rozgrywających w II wojnie światowej, gdy w połowie września 1940 r. na mocy tzw. traktatu berlińskiego stworzono oś Berlin-Rzym-Tokio. Bezpośredni konflikt z Japonią umożliwiłby Ameryce wejście do wojny "tylnymi drzwiami", gdyż było niemal pewne, że Niemcy i Włochy staną wówczas po stronie sojusznika. Aby skłonić Kongres do działania, potrzebny był jednak "jawny akt agresji" ze strony Japończyków. Mechanizm wielkiej prowokacji w sposób dobrze udokumentowany po raz pierwszy przedstawił Robert B. Stinnett w przygotowywanej siedemnaście lat książce "Dzień kłamstwa. Prawda o Pearl Harbor".
W październiku 1940 r. komandor podporucznik Arthur McCollum, szef sekcji Dalekiego Wschodu Biura Wywiadu Marynarki Wojennej, opracował plan ośmiu działań, po których realizacji Japonia miała zaatakować Stany Zjednoczone. Zalecenia McColluma przewidywały uzyskanie zgody Wielkiej Brytanii na wykorzystanie przez flotę amerykańską jej baz na Pacyfiku, a przede wszystkim bazy w Singapurze. Z kolei Holandia miała się zgodzić na wykorzystanie instalacji wojskowych i materiałów znajdujących się w holenderskich Indiach Wschodnich (dzisiejszej Indonezji). Jednocześnie rząd Holandii powinien odrzucić żądania Japończyków w sprawie dostaw surowców strategicznych, w tym ropy naftowej. McCollum zakładał też udzielenie wszechstronnej pomocy walczącym z Japończykami oddziałom Czang Kaj-szeka, wysłanie na Daleki Wschód flotylli krążowników oraz dwóch dywizjonów okrętów podwodnych. Główne siły floty amerykańskiej miały zostać zgrupowane w rejonie Hawajów. Wreszcie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania miały nałożyć embargo na handel z Japonią.
O planie sprowokowania Japonii wiedziało co najmniej dziewięć osób: oprócz prezydenta byli to m.in. powiernik prezydenta admirał William D. Leahy oraz generał George C. Marshall, szef sztabu generalnego armii, późniejszy sekretarz stanu USA.
Bez zwłoki przystąpiono do realizacji planu. Jeszcze przed końcem 1940 r. Amerykanie wysłali 24 okręty podwodne do Manili, zgrupowali flotę na Hawajach i doprowadzili do tego, że Holandia odmówiła dostarczania Japończykom ropy naftowej i innych surowców. Nad rozmieszczeniem amerykańskich okrętów wojennych na wodach terytorialnych Japonii nadzór sprawował sam prezydent Roosevelt.

Nic nie widzę, nic nie słyszę
Tezy o zaskoczeniu Amerykanów nie potwierdzają wydobyte z archiwów dokumenty. Już 24 stycznia 1941 r. przed agresją Japończyków ostrzegał amerykańską administrację sekretarz marynarki wojennej Frank Knox. Biały Dom był dokładnie informowany o zamiarach i posunięciach Japończyków. Było to możliwe dzięki temu, że na przełomie września i października 1940 r. amerykańscy kryptolodzy złamali kody morskie Kaigun Ango, którymi posługiwała się cesarska marynarka, oraz "kod purpurowy", używany przez japońskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W jednej z rozkodowanych depesz admirał Yamamoto, dowódca Cesarskiej Marynarki Wojennej, rozkazał zgrupowanym okrętom, by 25 listopada wyszły z portu Hitokappu w archipelagu Kurylów, popłynęły na Hawaje i zaatakowały amerykańskie okręty. Po klęsce Pearl Harbor tysiące rozkodowanych japońskich depesz, raporty oraz dzienniki tajnej korespondencji zamknięto w sejfach Biura Wywiadu Marynarki Wojennej. O ich istnieniu nie wiedziała nawet komisja Kongresu, prowadząca po wojnie przesłuchania w celu ustalenia odpowiedzialności za klęskę.
Robert B. Stinnett stawia administracji i prezydentowi Rooseveltowi zarzut świadomego skazania Floty Pacyfiku na zagładę. Joseph Grew, amerykański ambasador w Tokio, uzyskał informacje o naradzie (2 listopada 1941 r.), na której zapadła decyzja o wypowiedzeniu Ameryce wojny. Admirał Yamamoto otrzymał polecenie skierowania zespołu uderzeniowego na Hawaje. Następnego dnia o wynikach narady w Tokio wiedział już Biały Dom. Reakcją Waszyngtonu było ogłoszenie północnego Pacyfiku obszarem "czystego morza" i wydanie rozkazu wycofania z tego rejonu wszystkich jednostek amerykańskich i alianckich. Gdy admirał Husband E. Kimmel, od 1 lutego 1941 r. dowódca stacjonującej na Hawajach Floty Pacyfiku, próbował przeprowadzić rozpoznanie morskie na północ od Hawajów, otrzymał z Waszyngtonu polecenie wycofania okrętów.
Pierwsze próby wyjaśnienia przyczyn klęski w Pearl Harbor podjęła tzw. komisja Robertsa. Dopatrzyła się ona ewidentnej winy admirała Kimmela. W tym czasie kontradmirał Leigh Noyes, dyrektor Biura Łączności Marynarki Wojennej, wydał podwładnym polecenie zniszczenia wszystkich dowodów, które mogłyby pogrążyć administrację Roosevelta.

Konieczny przypadek
Znawcy historii wywiadów nieśmiało sugerują, że prowokacja w Pearl Harbor nie była czymś odosobnionym. Wywiad brytyjski miał ponoć informacje o planowanym ataku Luftwaffe na Coventry w 1940 r., ale zachował je w tajemnicy, by zwiększyć determinację Brytyjczyków w oporze przeciwko nazistom. Niejasne są też okoliczności incydentu w Zatoce Tonkińskiej, kiedy północnowietnamskie kanonierki ostrzelały okręty amerykańskie. W efekcie prezydent Lyndon Johnson uzyskał od Kongresu nieograniczone pełnomocnictwa do prowadzenia wojny w Wietnamie. Nie wszystko wiadomo także o tajnych klauzulach wojskowych układu w Rambouillet, których odrzucenie przez Milosevicia umożliwiło NATO podjęcie akcji w Kosowie.

Więcej możesz przeczytać w 2/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.