"Ich Troje" musi zapłacić więźniowi 70 tys. zł

"Ich Troje" musi zapłacić więźniowi 70 tys. zł

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prawie 70 tys. zł muszą zapłacić liderzy zespołu "Ich Troje" - Michał Wiśniewski i Jacek Łągwa - oraz wytwórnia Universal Music Polska więźniowi Piotrowi Bogdanowiczowi za naruszenie jego praw autorskich - zdecydował ostatecznie Sąd Apelacyjny w Łodzi.

Tym samym sąd odwoławczy oddalił apelację Michała Wiśniewskiego od wyroku sądu okręgowego w tej sprawie, który zapadł w ub. roku. Nakazał mu także zapłatę na rzecz Bogdanowicza ponad 2,9 tys. zł tytułem zwrotu kosztów procesowych. Na  ogłoszeniu wyroku nie było nikogo ze stron.

W sprawie chodziło o bezprawne wykorzystanie fragmentów wierszy i aforyzmów Bogdanowicza w tekście piosenki pt. "Jeanny - end of the story", która znalazła się na trzeciej płycie zespołu.

Sąd apelacyjny podkreślił, że pozwany wykorzystał utwory autorstwa Bogdanowicza w zmienionej formie i treści nie  uzyskując jego zgody, czym naruszył jego prawa autorskie.

Sprawa miała swój początek w 1998 roku w Zakładzie Karnym w Potulicach, gdzie odbył się koncert "Ich Troje". Po występie Michał Wiśniewski spotkał się z  jednym z więźniów, Piotrem Bogdanowiczem, który odbywał karę 25 lat więzienia za  podwójne zabójstwo. Więzień przekazał liderowi zespołu maszynopisy ze swoimi wierszami i aforyzmami, aby mógł on poznać jego twórczość. Według Bogdanowicza nie było wtedy mowy o wykorzystaniu wierszy w jakikolwiek sposób. Bogdanowicz utrzymuje, że wymienił się z artystą adresami i telefonami.

W 2001 roku skazany przypadkiem usłyszał utwór "Jeanny - end of the story" w  radiu. Wyjaśnił, że usiłował się skontaktować z Wiśniewskim telefonicznie i  listownie, ale telefon okazał się nieaktualny, a odpowiedzi na listy nie  otrzymał. W 2003 roku wystąpił z pozwem do sądu. Rok później rozpoczął się proces.

Przed sądem okręgowym Wiśniewski utrzymywał, że otrzymał maszynopisy z  utworami Bogdanowicza, ale według niego mężczyzna miał mu powiedzieć wtedy, że  oddaje je w jego ręce i może zrobić z tymi utworami, co chce.

Dodał, że przed wydaniem płyty chciał skontaktować się z autorem, bo nie znał wtedy jego nazwiska, ale nie udało mu się do niego dotrzeć. Dlatego też na płycie przy autorze tekstu tej piosenki znalazł się zapis "myśli i aforyzmy kolegi z  Potulic".

We wrześniu 2007 roku sąd okręgowy uznał, że Wiśniewski wykorzystał utwory Bogdanowicza, nie będąc do tego uprawniony, w sposób "naruszający fundamentalne prawa osobiste twórcy". Także wydawca - uznał sąd - miał możliwość zapobieżenia naruszenia praw autorskich powoda, ale tego nie zrobił, podobnie jak kompozytor muzyki - Jacek Łągwa.

Sąd obok wypłaty Bogdanowiczowi niemal 70 tys. zł zakazał także rozpowszechniania utworu i płyty z piosenką, wykonywania jej na koncertach oraz  nakazał pozwanym zamieszczenie przeprosin w jednym z ogólnopolskich dzienników.

Wytwórnia płytowa wypłaciła Bogdanowiczowi część pieniędzy tuż po wyroku. Odwołał się od niego jednak Wiśniewski (apelacja Łągwy została odrzucona, bo  muzyk jej nie opłacił). Jego pełnomocnik podkreślał, że sąd okręgowy pobieżnie potraktował opinię językoznawcy. Jak argumentował, była ona korzystna dla jego klienta, bowiem biegły uznał, że piosenka nie jest plagiatem, a muzyk jedynie inspirował się twórczością więźnia.

Sąd odwoławczy oddalając apelację podkreślił, że w tekście piosenki znalazł się jeden wiersz powoda w całości i znaczące fragmenty jego innych utworów i nie można w tej sprawie mówić o inspiracji. Jak zaznaczył, nie została zawarta umowa licencyjna a samo przeniesienie własności egzemplarza utworu daje tylko możliwość korzystania w granicach użytku osobistego np. czytania wierszy, a nie wykorzystania w tekście piosenki i następnie rozpowszechniania w takiej formie.

Sąd apelacyjny zaznaczył, że pozwany wykorzystał utwory autorstwa powoda w  zmienionej formie i treści nie uzyskując zgody powoda, czym naruszył jego prawa autorskie. "Niewątpliwie pozwany nie wskazując kto jest autorem tekstów wykorzystanych w piosence, nie uzyskując zgody powoda na dokonane zmiany, nie  umożliwiając mu nadzoru autorskiego nad sposobem korzystania z utworów właśnie osobiste prawa autorskie powoda naruszył" - mówiła sędzia Anna Grasewicz.

Uznając, że doszło także do naruszenia autorskich praw majątkowych Bogdanowicza sąd przypomniał, że twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia za  korzystanie z jego utworów. Michał Wiśniewski - w ocenie sądu - nie wykazał w  tym procesie, że doszło do zawarcia umowy o bezpłatne wykorzystanie utworów.

Wyrok jest prawomocny.

ND, PAP