Gowin: cenię straż pożarną

Gowin: cenię straż pożarną

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Z. Furman/Wprost 
Wychowałem się wśród prostych ludzi. Zdarzało mi się doić krowy, pracować w polu. Dlatego znajduję wspólny język z kolegami z PSL. Lubie też uczestniczyć w dożynkach. Czuję się tam jak ryba w wodzie. Cenie ochotniczą straż pożarną koła gospodyń wiejskich - mówi dla tygodnika "Wprost" Jarosław Gowin, poseł Platformy Obywatelskiej.
Czego filozof szuka w polityce?

- Poszedłem do polityki jak na wojnę. Nie z ciekawości. Odłożyłem na bok filozofię, aspiracje naukowe i powiedziałem sobie: "idę się bić".

Działał Pan w afekcie?

- Byłem wściekły, bo widziałem coraz więcej patologii. Po aferze Rywina pomyślałem: "Cholera, nie po to dziadek walczył z Rosjanami, a ojciec po wojnie strzelał do komunistów, żebym patrzył na to, jak Polskę zawłaszcza oligarchia postkomunistyczna".

Kiedy przyszło obrzydzenie?

- Tuz po wyborach w 2005 r. Byłem przekonany, że powstanie rząd Po i PiS. Wtedy nastąpił moment inicjacji w brudną część polityki. Siedziałem w restauracji sejmowej z pewnym ważnym politykiem. Byłem rozgorączkowany. Mówiłem, że powinniśmy stworzyć wspólny rząd, by realizować program. On na to: "Pisiaki wygrały, niech sobie sami teraz tworzą rząd". 'Przez kilka lat obiecywaliśmy wyborcom rząd. Jak mamy teraz się z tej obietnicy wycofać? - spytałem. Na to on, z miną guru politycznego, powiedział: "Pamiętaj. Pierwsza zasada w polityce - pie**ol wyborców"


Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost"