Skrzypczak: Klich podporządkowuje armię politykom

Skrzypczak: Klich podporządkowuje armię politykom

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bogdan Klich i gen. Waldemar Skrzypczak 
Odszedłem z armii ponieważ nie ma w niej już dobrej atmosfery. Politycy zawłaszczają armię. Traktują ją jak podwórko do prowadzenia własnych gierek politycznych. Obecny minister obrony Bogdan Klich dąży do sprywatyzowania armii, tzn. bezwzględnego podporządkowania jej jego własnym celom i celom jego partii. A przecież nasza armia ma służyć Polsce i Polakom - oskarża na łamach "Naszego Dziennika" były dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.
- Na najważniejsze stanowiska wyznacza się ludzi wygodnych, układnych, zgodnie z zasadą "bmw" - biernych, miernych, ale wiernych, którzy nie myślą, tylko wykonują polecenia polityczne. To jest chore - zauważa generał. - Władze często wyznaczają na dowódców osoby niemające w ogóle doświadczenia bojowego. To jest kuriozum. Jesteśmy jedynym krajem na świecie, w którym stosuje się taką politykę. Rządzący nie myślą bowiem o przyszłości i celach, którym ma służyć armia, tylko o własnych, prywatnych i partyjnych interesach - dodaje.

Skrzypczak potwierdza doniesienia "Rzeczpospolitej", według których w najbliższym czasie z armii ma odejść kilkudziesięciu generałów i wyższych oficerów. - Chodzi także o to, że żołnierze nie chcą być dowodzeni przez ludzi, którzy nie mają żadnych osiągnięć. Od 2003 roku w naszej armii doszło do dużych zmian, głównie pod wpływem udziału naszych żołnierzy w misjach w Iraku i Afganistanie. Ludzie, którzy na tych misjach zbudowali sobie autorytet w armii, jak np. śp. gen. Tadeusz Buk. Tacy są potencjalni następcy, ale po nich się nie sięga. Sięga się po osoby znane politykom. A żołnierze nie chcą armii politycznej - wyjaśnia generał.

Skrzypczak ostrzega, że odejście tak dużej liczby doświadczonych oficerów obniży zdolności obronne Polski. - Gdyby do tego doszło, byłaby to konsekwencja złej polityki Ministerstwa Obrony Narodowej oraz dowód na kierowanie się przez polityków własnymi sympatiami i antypatiami, a nie rozsądkiem. To właśnie prowadzi do upadku armii. Politycy nie słuchają już żołnierzy. Żyją w swoim świecie, między poszczególnymi sztabami, w zupełnym oderwaniu od wojskowych realiów. To jest największe nieszczęście. Oni nawet nie wiedzą, co naprawdę dzieje się w armii. Niestety, także mianowani przez polityków dowódcy nie identyfikują się z armią, tylko z politykami - stwierdza z goryczą Skrzypczak.

Pytany o profesjonalizację armii, która była przedstawiona przez rząd jako sukces, Skrzypczak stwierdza, że był to "tylko PR-owski chwyt propagandowy". - Tak naprawdę dla armii zawodowej nie zrobiono nic, poza tym, że zlikwidowano pobór powszechny. Ale to wcale nie oznacza uzawodowienia armii. W niektórych jednostkach żołnierze nadal nie mają nawet amunicji na szkolenie, chodzą w stalowych hełmach jak w czasach PRL i w parcianych pasach. I tak ma wyglądać armia zawodowa? Po prostu nie kupuje się dla wojska tego, co jest aktualnie potrzebne - uważa generał.

"Nasz Dziennik", arb