Jak wykorzystać 500 dni rządzenia? Gospodarka

Jak wykorzystać 500 dni rządzenia? Gospodarka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jacek Rostowski i Donald Tusk (fot. WPROST) Źródło: Wprost
Po wyborze Bronisława Komorowskiego na prezydenta PO zadeklarowała, że najbliższe 500 dni, jakie dzieli nas od wyborów parlamentarnych, poświęci na zmienianie państwa. Pozbawiona przeszkody w postaci weta prezydenta wywodzącego się z innego obozu politycznego Platforma deklaruje gotowość do rozpoczęcia wielkich zmian w polskiej polityce. W związku z tym Wprost24 postanowiło zapytać ekspertów, jakie zmiany są najważniejsze i czym w pierwszej kolejności powinno zająć się PO. Prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów, radzi rządowi na czym powinien się skoncentrować jeśli chodzi o kwestie gospodarcze.
WPROST24: Czy rząd, w ciągu 500 dni spokoju o jakich mówi się po zwycięstwie Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich ma szansę zrobić coś dobrego dla polskiej gospodarki.

Prof. Stanisław Gomułka: 500 dni to, w kontekście gospodarki, wystarczająco dużo czasu, by zastanowić się nad projektami zmiany polityki fiskalnej państwa oraz nad zachęceniem pracowników do nieco dłuższej, ale i bardziej wydajnej pracy. Rząd powinien stworzyć dwuczęściowy plan. Część pierwsza, „długoterminowa" (np. reformy emerytalne), powinna zwiększyć stopień aktywności zawodowej Polaków. Część druga – nazwijmy ją „ratunkową", powinna z kolei zakładać znaczne zmniejszenie deficytu finansów publicznych (o ok. 50-60 mld zł), już w ciągu najbliższych trzech lat. W najbliższym czasie nie powinniśmy jednak oczekiwać inicjatyw rządowych, które mogłyby wiązać się z poważnymi kosztami politycznymi dla Platformy. Te 500 dni należy potraktować jako slogan, wykorzystany w czasie kampanii prezydenckiej.

Mówi pan o reformie emerytalnej. Od pewnego czasu mówi się o podniesieniu wieku emerytalnego. Słusznie?

Tak, ale rząd powinien się zastanawiać przede wszystkim nad tym, jak zwiększyć efektywny wiek emerytalny, czyli wiek, w którym ludzie rzeczywiście przechodzą na emeryturę. Dziś mamy w Polsce formalne granice wieku emerytalnego - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, a efektywny wiek emerytalny w Polsce to nieco poniżej 60 lat. Ta różnica wynika z faktu, że istnieje możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę. Dlatego też rząd powinien doprowadzić - poprzez system zachęt – do sytuacji, w której ludzie sami będą chcieli dłużej pracować. Trzeba działać dwukierunkowo, czyli zmniejszać wszystkie bodźce do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę oraz wprowadzić rozwiązania administracyjne, np. wprowadzenie minimalnego wieku emerytalnego. W ten sposób efektywny wiek emerytalny powinien się wydłużyć o 4-5 lat.

Rząd zastanawia się nad podwyższeniem podatków. Na pierwszy ogień ma pójść podwyższenie składki rentowej, którą wcześniej obniżył rząd PiS…

Jeśli chodzi o podatki, to muszę przyznać, że nie wiem o co chodzi rządowi. Wydaje mi się jednak, że jeżeli chodzi o podatki to jest mało prawdopodobne, aby w tym momencie rząd zdecydował się na podwyższenie podatków bezpośrednich takich jak PIT, czy CIT. Możliwy jest natomiast ruch w obrębie stawki podatku VAT. Nie chodzi jednak o podwyższenie najwyższej stawki tego podatku. Spodziewałbym się raczej objęcia podatkiem VAT większej grupy towarów.

Jeżeli chodzi o składkę rentową w ciągu ostatnich paru lat została ona obniżona z poziomu 13% do 7%. W obszarze rentowym powstał deficyty w granicach 15 mld zł. Wiadomo że usunięcie tego deficytu wymagałoby podwyższenia tej składki. Wydatki na renty w Polsce to trochę ponad 35 mld zł, a składka rentowa finansuje jedynie około połowy tej sumy. Reszta pochodzi z budżetu, a w tym nie ma pieniędzy. Rząd musi więc pożyczać brakujące środki. Zatem w długofalowej, wykraczającej poza granice 500 dni, polityce rządu, powinny znaleźć się działania, które ograniczyłby wydatki na renty. Jeżeli rząd wystarczająco wcześnie nie zaplanuje takich działań, będzie zmuszony podwyższyć składkę rentową.


Polska jest szóstym na świecie i drugim w Europie krajem pod względem atrakcyjności dla inwestorów zagranicznych według indeksu zaufania przygotowanego przez AT Karney. Od ostatniego roku wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych w naszym kraju wzrosła o 75 proc. Czy można zrobić coś by utrzymać tę pozytywną tendencję?

Mamy przykład Irlandii – kraju, który osiągnął niezwykły sukces w przyciąganiu zagranicznego kapitału. To mógłby być wzór dla polskiego rządu. 15 lat temu inwestycje zagraniczne w Irlandii stanowiły ok. 10% dochodu narodowego. To one spowodowały tzw. „cud irlandzki". Trzeba jednak pamiętać, że drugiej Irlandii w Polsce zbudować się nie da, ponieważ – w odróżnieniu od Polski – kraj ten ma ogromną diasporę w Stanach Zjednoczonych i w Anglii, a inwestycje pochodziły głównie z tych dwóch krajów. W Polsce inwestycje zagraniczne to ok. 2–3%  PKB. Możemy ten poziom podnieść do ok. 5%, ale wymagałoby to dużego obniżenia CIT-u - nawet do 10% (obecnie podatek CIT wynosi 19% - przyp. red.).

A czy rząd może, w ciągu najbliższych 500 dni, zrobić coś dla małych i średnich przedsiębiorstw?

Przede wszystkim należy stać się likwidować różne ograniczenia administracyjne. Ministerstwo Gospodarki przygotowało odpowiedni projekt ustawy deregulacyjnej i antybiurokratycznej. Duży wpływ na tworzenie tej ustawy miał Adam Szejnfeld, były wiceminister gospodarki. Rząd powinien teraz jak najszybciej wprowadzić tę ustawę.

 Przeczytaj poprzednią rozmowę z cyklu "Jak wykorzystać 500 dni rządzenia?" poświęconą polityce zagranicznej.