Świadek ze Smoleńska: samolot miał lądować na zapasowym lotnisku

Świadek ze Smoleńska: samolot miał lądować na zapasowym lotnisku

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Forum
Prokuratura chce przesłuchać rosyjskiego oficera Federalnej Służby Ochrony, który tuż przed katastrofą informował polskich dyplomatów, że samolot z Lechem Kaczyńskim wyląduje na zapasowym lotnisku.
"Dziennik Gazeta Prawna" ujawnia część niepublikowanych jeszcze zeznań naocznego świadka spod Smoleńska Dariusza Górczyńskiego, byłego naczelnika wydziału Federacji Rosyjskiej w departamencie wschodnim polskiego MSZ. Był on w Katyniu i Smoleńsku, żeby dopilnować przygotowań do dwóch oficjalnych wizyt: wizyty Donalda Tuska, a następnie Lecha Kaczyńskiego.

22 czerwca zeznawał, że na lotnisku był tylko 7 sierpnia, przed wylotem premiera. Dzień później robił rekonesans miejsc, w których miał przebywać prezydent. Lotniska nie odwiedził. - Jak sądzę, wynikało to z decyzji osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo - relacjonował Górczyński.

10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku Górczyński w specjalnym namiocie wraz z przedstawicielami rosyjskiego rządu i Pawłem Kozłowem z Federalnej Służby Ochrony, który był odpowiedzialny za bezpieczeństwo Lecha Kaczyńskiego, czekał na przylot polskiej delegacji. Według zeznań Kozłow utrzymywał, że samolot zostanie skierowany na zapasowe lotnisko. Powoływał się przy tym na kontrolerów lotu.

Ze stenogramów wynika, że wieża kontrolna nie rozkazała polskim pilotom lądować na innym lotnisku, a jedynie ostrzegła o złych warunkach. Według zeznań Górczyńskiego Kozłow, który pozostawał cały czas w kontakcie z pracownikami wieży, koło godziny 10 stwierdził, że jest zła pogoda i po próbnym podejściu, samolot zostanie skierowany do Moskwy by przeczekać mgłę, a następnie wróci do Smoleńska.

Po 20 minutach Kozłow stwierdził, że delegacja poleci nie do Moskwy, a do Mińska. O 10:40 oficer Federalnej Służby Ochrony poinformował znajdujących się w namiocie dyplomatów, że piloci Tu-154M będą podchodzić do próbnego lądowania. - W pewnym momencie usłyszałem ryk silników, a następnie głośny huk - zeznał Górczyński.

"DGP", ps