Bank Światowy kontra polski minister

Bank Światowy kontra polski minister

Dodano:   /  Zmieniono: 
Robienie takich rankingów jest niepotrzebne, szkodliwe i mylące – taką miażdżącą ocenę wystawił raportowi „Doing Business 2011” wiceminister finansów Maciej Grabowski. Być może jego ocena byłaby mniej krytyczna, gdyby nie fakt, że Raport Banku Światowego uderza w dobre samopoczucie rządzących. Okazuje się bowiem, ku zdumieniu polityków, że Polska to dla biznesu nie raj, tylko piekło.
Pod względem łatwości prowadzenia biznesu Polska sklasyfikowana została na 70. miejscu na świecie. Przyjaźniejsi biznesowi od nas są niemal wszyscy nasi sąsiedzi. Wyprzedza nas Białoruś i Kazachstan, nie mówiąc nawet o Gruzji, która w tym zestawieniu jest 12! Nie ma jednak co wyrywać sobie włosów z głowy. To nie Polska ma problem, tylko Bank Światowy. To jego analitycy nie wiedzą co czynią - uspokaja minister Grabowski. A czemu nie wiedzą? Bo oceniając poszczególne ustroje gospodarcze nie biorą pod uwagę różnic w systemach podatkowych i kwestii zasobów naturalnych. To dlatego w rankingu tryumfują „raje podatkowe, albo kraje, które mają bogate zasoby złóż naturalnych oraz bardzo prosty system podatkowy". Uff – odetchnęliśmy z ulgą.

Niestety po bliższym przyjrzeniu się tej argumentacji okazuje się, że rzeczywistość skrzeczy, a minister powinien odrobić zaległą pracę domową z wiedzy o rozmieszczeniu zasobów naturalnych na kuli ziemskiej.

Pierwsze miejsce w rankingu zajmuje w istocie raj podatkowy – Singapur. Pytanie tylko co jest złego w byciu rajem podatkowym? Pewnie nic, ale najwyraźniej – zdaniem ministra – Polska Singapurem być nie może i basta (czy druga Grecja to maksimum na co nas stać?) Dlaczego? Bo… to nie jest dobry wzór dla Polski – przekonuje minister. I dodaje, że nie chodzi mu o złowrogi wpływ jaki na obywateli wywierają niskie podatki i brak biurokracji. Problem jest inny - musielibyśmy wystąpić z Unii Europejskiej. To ciekawa argumentacja, ponieważ jasno wynika z niej, że sama obecność w UE jest dla przedstawiciela polskiego rządu ważniejsza niż dobrobyt Polaków. Śpieszę jednak uspokoić ministra: aby uczynić Polskę przyjazną biznesowi, nie potrzeba wychodzić z UE! Wystarczy przywrócić ustawę Wilczka z 1988 r., która znosiła niemal wszystkie bariery dla przedsiębiorczości jakie potem po cichu przywrócono. Ta ustawa, jak orzekli specjaliści od prawa unijnego, nie jest z prawem wspólnotowym sprzeczna. To dlatego opodatkowana jak żaden inny kraj Szwecja jest w rankingu Banku Światowego 14, a Dania, którą również trudno podejrzewać o bycie rajem podatkowym, zajmuje 6 miejsce.

A co z owymi surowcami naturalnymi, które mają być źródłem rankingowych sukcesów? Jeśli bogactwa naturalne automatycznie windują dany kraj na szczyty zestawienia, to jak wyjaśnić to, że dysponująca całą tablicą Mendelejewa Rosja, albo bogata w ropę Wenezuela są w rankingu za nami? Poza tym – czyż Polska aby nie posiada bogactw naturalnych? Jeśli nie to co w takim razie wydobywa KGHM? Torf? A kopalnia Bogdanka? Trufle?

Dobrobyt, czego minister Grabowski najwyraźniej nie wie, nie bierze się z przypadkowego daru natury, jakim są złoża surowców. Dobrobyt ma swoje źródło w takim kształcie systemu gospodarczego, który pozwala ludziom na swobodną realizację ich indywidualnych potrzeb. Ludzie wolni poradzą sobie nawet bez własnej ropy, czy gazu. Jak? A choćby tak, jak Szwajcarzy, czy Singapurczycy – rozwijając sektor usługowy. Tymczasem nasz system, jak pokazuje raport Banku Światowego, a także niskie tempo wzrostu (jak na gospodarkę wschodzącą), jest felerny. Jeśli minister twierdzi co innego, to po prostu się myli. Skoro więc nasz bohater może podważać kompetencje ekonomistów Banku Światowego, i ja pozwolę sobie powiedzieć: publiczne wypowiedzi ministra Grabowskiego są niepotrzebne, szkodliwe i mylące.