Kłopotek: ministrowie z PSL mieli „nadministrów” z PO

Kłopotek: ministrowie z PSL mieli „nadministrów” z PO

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eugeniusz Kłopotek (fot. FORUM)
- Donald Tusk ustanowił nad dwoma ministrami PSL-u „nadministrów” – zdradza w rozmowie z Wprost24 poseł ludowców Eugeniusz Kłopotek. Poseł PSL zaznacza, że stanowiło to „duży zgrzyt w koalicji”. Zapewnia jednak, że lepszej pary rządzących niż PO-PSL nie ma.
Paweł Sikora, Wprost24: Koalicja PO-PSL przetrwała cztery lata. Jakie wrażenia ze współpracy z Platformą?

Eugeniusz Kłopotek: Na kilka miesięcy przed wyborami nie ma sensu wytykać sobie, co działa źle, bo to za parę miesięcy ocenią to wyborcy. W trakcie tej kadencji zdarzało mi się krytykować funkcjonowanie koalicji, ale mimo to uważam, że to najlepsze rozwiązanie dla Polski. Zgrzyty w koalicji powodowało to, że przynajmniej dwóch ministrów PSL-u miało swoich „nadministrów", którzy oczywiście nie byli ministrami konstytucyjnymi.

Kto znalazł się pod nadzorem „nadministrów"?

Michał Boni „nadzorował" Jolantę Fedak, ale ona na szczęście skutecznie sobie z nim radziła. Z kolei Waldemarowi Pawlakowi zafundowano w pewnym momencie jako „nadministra” Jana Krzysztofa Bieleckiego. Odebraliśmy to jako formę kontroli Tuska nad naszymi politykami – a tak nie powinno być. Tym bardziej, że minister Boni i Jan Krzysztof Bielecki konstytucyjnie za sprawy powierzone naszym ministrom nie odpowiadają.

A co z ministrem Markiem Sawickim – on nie miał nadzoru?

Jak dotąd premier nie próbował utworzyć „nadministra" nad Sawickim, bo w rolnictwie PO jeszcze terminuje i nie zna się na nim. Prawdopodobnie jednak, gdyby politycy Platformy byli biegli w tej tematyce, to też próbowaliby ustanowić tutaj „nadministra”. A przecież konstytucyjnie za swoją pracę odpowiadają ministrowie, a nie żadni doradcy, którzy najczęściej po prostu tylko „mieszają”.

Skoro mówi pan, że koalicja PO-PSL to najlepszy wariant dla Polski, to znaczy, że jeśli po wyborach będzie taka możliwość, zapewne będziecie chcieli odtworzyć ten układ. I znów ministrowie z PSL będą mieli swoich „nadministrów"?

Nie może być tak, że ten większy w koalicji, ten który ma więcej sejmowych szabel, zmusza tego mniejszego do podporządkowania się. Kilka razy ten większy zauważył już, że bez mniejszego nie da się rządzić. Trzeba się szanować.

W ciągu mijających czterech lat tego szacunku zabrakło?

Był taki trudny moment, kiedy część polityków PO - co bardziej zapalczywych parlamentarzystów - poczuła wiatr w żagle i zwietrzyła szansę, by Platforma rządziła sama. A ja cały czas im powtarzałem, że wyborcy nie zgodzą się na hegemonię jednej partii. Niektóre sprawy nie były uzgadniane z nami, lecz od razu ogłaszane w mediach, a później, jeśli był atak ze strony mediów czy opozycji, wycofywano się z nich.

W PSL-u dyskutuje się już o scenariuszach powyborczych?

W PSL mówi się o tym najmniej. To przede wszystkim media o to pytają. My chcemy teraz dokończyć kadencję i przygotować się do następnych wyborów.

I nie zastanawiacie się nad możliwymi wariantami koalicyjnymi?

Zawsze mówimy, że koalicje powyborcze ustalają wyborcy. Wierzę w to, że wyborcy obiektywnie ocenią i koalicję, i opozycję za działalność w tych czterech latach.

Czy Waldemar Pawlak stawia jakiekolwiek warunki co do przyszłej koalicji?

Nie.

I po wyborach nie będzie się domagał dodatkowych stanowisk dla polityków ludowców?

Na razie takich rozmów nie ma, ale uważamy, że pomimo krytycznych uwag co do koalicji, najlepszym wyjściem byłoby jej powtórzenie, ale z silniejszym PSL-em.