Wykoleił się pociąg z Warszawy do Katowic - jedna osoba nie żyje

Wykoleił się pociąg z Warszawy do Katowic - jedna osoba nie żyje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. PAP 
Pociąg relacji Warszawa - Katowice po godz. 16 wykoleił się w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego - poinformował rzecznik spółki PKP PLK Krzysztof Łańcucki. - Są poszkodowani - dodał. Z kolei Justyna Sochacka, rzeczniczka Lotniczego Pogotowia Ratunkowego powiedziała w rozmowie z TVN24 na razie wiadomo o czterech ofiarach śmiertelnych i kilkudziesięciu rannych, w tym 20 ciężko. Po kilkudziesięciu minutach łódzka policja podała informację, że w wypadku zginęła 1 osoba, a ok. 50 zostało rannych.
- Po godz. 16.15, niedaleko miejscowości Baby, koło Piotrkowa Trybunalskiego, wykoleiły się trzy wagony pociągu relacji Warszawa-Katowice - przyznał Łańcucki. - Pociąg 14.04 wyjechał z Warszawy. Powinien być w Katowicach o 18.30 - dodał. Ruch na trasie, na której doszło do wypadku będzie wstrzymany przez kilkanaście godzin.

To nie była wina torów

Łańcucki podkreślił, że o przyczynach wypadku trudno teraz mówić. - Zdiagnozowanie ich to kwestia dni. Trudno teraz powiedzieć, co było przyczyną wypadku - powiedział. Zapewnił jednak, że stan torów w miejscu wykolejenia pociągu był dobry, można tam było jechać z prędkością 120 km na godzinę. - Warunki jazdy były bardzo dobre. Nie można mówić o złym stanie torów - podkreślił Łańcucki. Dodał, że przyczyna wypadku jest badana przez specjalistów. Na miejsce dotarł już przedstawiciel Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, działającej przy ministrze infrastruktury. Na miejscu jest też komisja kolejowa.

Zdaniem Łańcuckiego, przyczyn wypadku może być bardzo dużo -  mogła to być wina człowieka, ale mogła także zawieść technika. - Komisja ustali powód wypadku, ale trudno powiedzieć, kiedy poznamy przyczyny. Badania po wypadkach kolejowych trwają długo. Gdy np. badano wypadek pod Stargardem Szczecińskim, ustalono przyczynę dopiero po kilku latach. Zwykle udaje się wyjaśnić sprawę w ciągu kilku tygodni - wyjaśnił. Rzecznik poinformował, że jeżeli będzie to możliwe, uszkodzony tabor zostanie naprawiony, ale jeżeli zniszczenia okażą się zbyt duże i nie uda się wagonów odholować nawet z  minimalną prędkością, to pójdą na złom. Uszkodzona została także lokomotywa.

Według Łańcuckiego, zniszczenia infrastruktury kolejowej w miejscu katastrofy są znaczne. Uszkodzonych zostało 500 metrów sieci trakcyjnej i słupy oraz 300 metrów torów. Koszt naprawy może sięgnąć nawet miliona złotych. Na miejsce wykolejenia wysłany już został specjalistyczny sprzęt.

Lokomotywa i cztery wagony wypadły z torów

Pociąg wykoleił się w okolicach miejscowości Baby. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że wykoleiła się lokomotywa i cztery wagony - poinformował Adam Kolasa z łódzkiej policji. Na miejscu są karetki pogotowia, policjanci i strażacy. Na miejsce wypadku zostało skierowanych też sześć śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego - z Łodzi, Płocka, Warszawy, Lublina, Gliwic i Kielc. Sochacka poinformowała, że w pociągu było ok. 200 osób. Na miejsce została skierowana grupa policyjnych psychologów, która ma udzielać pomocy poszkodowanym.

Ciężko ranni - do Łodzi

Najciężej ranni w wypadku pociągu relacji Warszawa-Katowice są transportowani śmigłowcami do szpitali w Łodzi. Pozostali ranni przewożeni są do okolicznych szpitali m.in. w Piotrkowie Trybunalskim, Tomaszowie Mazowieckim i Brzezinach - poinformował dyrektor Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Łodzi Jacek Raczyński. - Działania ratownicze powinny się już kończyć, choć nadal trwa przeszukiwanie miejsca wypadku, żeby mieć pewność, że nie ma ofiar w uszkodzonych wagonach. Obecnie czekamy na pociąg ratowniczy, który ma podnieść przewrócony skład - podkreślił Raczyński. Dyrektor Centrum Zarządzania Kryzysowego dodał, że dla pasażerów, którzy chcą dalej jechać do Katowic, PKP ma podstawić pociąg z Piotrkowa Tryb.

Zastępca komendanta wojewódzkiej straży pożarnej Mariusz Konieczny poinformował, że poszkodowanych w wypadku zostało ok. 40 osób. Pociąg zostanie ponownie przeszukany. Ratownicy chcą mieć pewność, że żadna z osób potrzebujących pomocy nie pozostała w wykolejonych wagonach. Konieczny poinformował, że pasażerowie zostali przewiezieni do pobliskiej szkoły w Babach, stamtąd - jeżeli nie będą potrzebowali pomocy medycznej - zostaną odwiezieni do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie zdecydują, czy chcą kontynuować podróż.

Będą opóźnienia

Linia kolejowa nr 1, na której wykoleił się pociąg relacji Katowice-Warszawa, jest całkowicie zablokowana. Pociągi są kierowane na inną trasę - poinformował Łańcucki. Łańcucki wyjaśnił, że pociąg TLK należący do PKP Intercity wykoleił się na linii nr 1, czyli na trasie kolei warszawsko-wiedeńskiej, która biegnie przez Koluszki, Radomsko, Piotrków Trybunalski, Częstochowę. Nie jest to centralna magistrala kolejowa, która omija miasta. Rzecznik spółki kolejowej dodał, że obecnie pociągi dalekobieżne są kierowane objazdami przez Częstochowę albo przez Zduńską Wolę, w zależności od możliwości "zmieszczenia" tych pociągów na trasie. Natomiast pociągi regionalne dojeżdżają od strony Warszawy do stacji Baby, a z drugiej do stacji Rokiciny. Między tymi stacjami działa komunikacja zastępcza.

Niektóre z pociągów mogą być opóźnione. - Trudno powiedzieć, ilu pociągów będzie to dotyczyło. Na pewno wielu, bo w ciągu najbliższych kilkunastu godzin na trasie ruch będzie zablokowany - powiedział Łańcucki.

Śledztwo już trwa

Prokuratura w Piotrkowie Tryb. wszczęła już śledztwo w sprawie spowodowania katastrofy kolejowej w miejscowości Baby. Rzecznik piotrkowskiej prokuratury okręgowej Witold Błaszczyk poinformował, że na miejscu wypadku jest trzech prokuratorów na czele z szefem piotrkowskiej prokuratury rejonowej. - Prokuratorzy realizują pierwsze czynności dowodowe na miejscu zdarzenia. Zabezpieczają dowody ewentualnego przestępstwa i dokonują ustaleń, co do przyczyny katastrofy - podkreślił. Prokurator dodał, że śledztwo już się rozpoczęło, choć nie ma jeszcze formalnego postanowienia o jego wszczęciu. - Najważniejsze jest zabezpieczenie materiału dowodowego - zaznaczył. Za spowodowanie katastrofy kolejowej grozi nawet 12 lat więzienia.

W trakcie postępowania - poza ustaleniem kręgu osób pokrzywdzonych - śledczy będą ustalać przyczyny katastrofy. - Jak będziemy znali przyczyny, to będziemy ustalać, czy jest ktoś i ewentualnie, kto jest odpowiedzialny za doprowadzenie do tej katastrofy kolejowej - zaznaczył Błaszczyk.

PAP, arb, TVN24