Biedroń wyśmiany - "kabaret" czy "przegięcie"?

Biedroń wyśmiany - "kabaret" czy "przegięcie"?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Robert Biedroń (fot. Reuters)
- Śmiech tylko nakręcał Biedronia. On rozwijał ten kabaret i był błaznem, który kierował tym wszystkim – mówi w rozmowie z Wprost.pl Stefan Niesiołowski z PO komentując wtorkowe wystąpienie w Sejmie Roberta Biedronia z Ruchu Palikota. – To była prowokacja – dodaje Anna Sobecka z PiS. Jednak część polityków broni Biedronia, a nawet – jak Eugeniusz Kłopotek – przyznaje, że skrzywdziła go, śmiejąc się w czasie jego wystąpienia.
Wtorek. Pierwsze posiedzenie Sejmu VII kadencji. Robert Biedroń z  Ruchu Palikota prezentuje kandydaturę Wandy Nowickiej na wicemarszałka Sejmu. Odpiera zarzuty wysuwane przeciwko Nowickiej m.in. w związku z  wypowiedziami jej syna, który zamordowanych w Katyniu Polaków nazwał „darmozjadami". Poseł Ruch Palikota stwierdza, że takie zachowanie to "chwyty poniżej pasa". Posłowie wybuchają śmiechem. Biedroń robi dobrą minę do złej gry. Widać, że nie spodziewał się takiej reakcji.

Jeszcze tego samego dnia na antenie TVN24 Biedroń przekonuje, że gdyby słowa te wypowiedział kto inny, wówczas „pewnie tego rechotu, by nie było". Sugeruje, że reakcja posłów ma związek z tym, iż jest on zadeklarowanym homoseksualistą. 

"Idiotyczny i irytujący uśmiech"

Stefan Niesiołowski: – Wystąpienie było skandaliczne, ale aluzje seksualne u posła Biedronia pojawiają się cały czas. Tak to odebrałem, ale ktoś inny mógł oczywiście zinterpretować to inaczej. To bardzo subiektywne. Dla mnie właściwie cały czas na twarzy posła Biedronia widać idiotyczny, głupi i irytujący śmiech.

Anna Sobecka z PiS twierdzi z kolei, że wystąpienie Biedronia było prowokacyjne i  trudno było powstrzymać się od śmiechu, mimo że część posłów z jej partii wcale się nie śmiała (np. Mariusz Błaszczak, Marek Kuchciński – red.). Niesiołowski przyznaje, że śmiech nie był właściwą reakcją na słowa posła Ruchu Palikota. – Znaczna część posłów się śmiała, a nie powinni tego robić. To trzeba było przejść w milczeniu, bo śmiech tylko nakręcał Biedronia. On rozwijał ten kabaret i był błaznem, który kierował tym wszystkim - ocenia. - Ja się nie śmiałem - zapewnia.

Biedroń mówił w Radiu TOK FM dzień po swoim wystąpieniu, że sytuacją stara się nie przejmować. –  Zawsze mówiłem, że idę do parlamentu, żeby szukać dialogu i pracować. Kiedy odbierałem zaświadczenie o wyborze na posła usłyszałem od  przewodniczącego PKW, że trzyma za mnie kciuki, bo nie będzie mi łatwo. Przechodzę chrzest bojowy – powiedział i dodał: – Musimy się zmierzyć się z różnorodnością, z ludźmi, którzy do tej pory byli marginalizowani, a dziś są w parlamencie. To oswajanie może być trudne.

"Śmiech boli"

W obronie Biedronia staje wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich z SLD. –  Nie śmiałem się, bo wiem, jak boli śmiech w sytuacji, kiedy zdarzy się jakiś lapsus. Przecież zwrot „poniżej pasa" jest często używanym zwrotem frazeologicznym – przekonuje. Wicemarszałek dodaje, że śmiech posłów „był niekoleżeński, nietaktowny i pokazywał ich nietolerancję". – Może Robert powinien był się wycofać z tego stwierdzenia, a on zaczął uzasadniać to, co chciał powiedzieć. Jeśli jednak się nie wycofał, to może tym bardziej świadczy to o jego szlachetności w tej wypowiedzi? – zastanawia się polityk Sojuszu i dodaje, że reakcją posłów był zażenowany.

Kłopotek: przegięliśmy

Jednym z parlamentarzystów, którzy wybuchli śmiechem w czasie wystąpienia Biedronia był Eugeniusz Kłopotek z PSL. Teraz poseł przyznaje jednak, że to był błąd. – Przyznam szczerze, że  jak wszyscy zaczęli się śmiać, to jak także, bo to normalny odruch. Ale  za chwilę przyszło otrzeźwienie, opamiętanie. Tak się zastanowiłem, że  po prostu wyrządzamy człowiekowi krzywdę, bo wszystko sprowadzamy do tej jednej myśli. I wtedy to już było niesmaczne. Zachowaliśmy się nieładnie, przegięliśmy – przyznaje Kłopotek.

Poseł ludowców przyznaje jednocześnie, że VII kadencja Sejmu, to dla wielu polityków czas próby. – Musimy się przyzwyczajać. Na początku też było takie zaciekawienie, kiedy mieliśmy pierwszego czarnoskórego posła, ale  później to już był chleb powszedni, nikogo to nie dziwiło. I teraz przychodzi nam oswajać się z tym, że są w Sejmie homoseksualiści, jest transwestyta. I to nie jest łatwe. Ale to też są ludzie. Biedroń to  bardzo sympatyczny człowiek i myślę, że ta nauczka była niezła dla nas wszystkich – twierdzi Kłopotek.

"Obie strony muszą się uczyć"

Seksuolog prof. Zbigniew Izdebski z Uniwersytetu Zielonogórskiego przyznaje, że sytuacja Roberta Biedronia nie jest łatwa. – Ona pokazuje, jak ważne jest to, co się mówi i w jakim kontekście. Obie strony muszą się tutaj czegoś uczyć. Poseł Biedroń, że musi jeszcze bardziej kontrolować co i jak mówi przed parlamentem, bo to dla niego nowa rola. Z kolei w przypadku parlamentu ta sytuacja pokazuje jego poziom. Przecież „cios poniżej pasa" to popularne wyrażenie i gdyby powiedział tak poseł heteroseksualny, to zapewne odczytano by to w zupełnie inny sposób - zauważa. -  Pamiętajmy, że nie pierwszy raz w Sejmie przemawiał poseł, który jest gejem. Ale pierwszy raz jest tak, że ten poseł głośno mówi o tym, że tym gejem jest –  dodaje prof. Izdebski.