"Berlin trzeba przekonać do euroobligacji. Nie straci na tym"

"Berlin trzeba przekonać do euroobligacji. Nie straci na tym"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Danuta Huebner, fot. Wprost
Była komisarz ds. regionalnych Danuta Huebner popiera wprowadzenie wspólnych euroobligacji dla strefy euro. Są nie do uniknięcia; trzeba przekonać Berlin, że nie muszą oznaczać, iż zwiększą się koszty obsługi niemieckiego długu - powiedziała w rozmowie z PAP.

Choć kanclerz Niemiec Angela Merkel wciąż nie zgadza się na euroobligacje, w środę Komisja Europejska przedstawia trzy warianty takich wspólnych "stabilizacyjnych obligacji". Ich zwolennicy mówią, że to jedyny ratunek na szybkie wyjście eurolandu z kryzysu zadłużenia. Pomysł w uproszczeniu oznacza, że kraje strefy euro, zamiast indywidualnie zadłużać się na rynkach, emitowałyby przynajmniej częściowo wspólne papiery dłużne. Dzięki temu kraje Północy, uważane za bezpieczne, jak Niemcy, Holandia czy Finlandia, użyczyłyby swojej wiarygodności mniej bezpiecznym krajom Południa.

Merkel krytykuje propozycje euroobligacji

- Jest nie do uniknięcia, by powstały euroobligacje - powiedziała była komisarz, przewodnicząca komisji ds. rozwoju regionalnego Parlamentu Europejskiego Danuta Huebner. - KE zręczne zagrała - nie stawia pytania, czy chcemy euroobligacji, ale wskazuje na trzy wersje. Musimy teraz doprowadzić do tego, aby wybrać między nimi - powiedziała, przypominając, że to PE zobowiązał KE do przedstawienie tych propozycji.

Ale pomysł emisji wspólnych obligacji wciąż dzieli państwa członkowskie. Zdecydowanie przeciwne są Niemcy, największa gospodarka eurolandu, która cieszy się obecnie najwyższą oceną wiarygodności kredytowej i w związku z tym ponosi najniższe koszty obsługi swego długu. - Ci, którzy są za, muszą się zmobilizować i wytłumaczyć, dlaczego to wcale nie musi być niebezpieczne dla Niemców - uważa Huebner. Jak? Huebner wskazała, że w porównaniu z sytuacją sprzed roku UE ma wiele nowych elementów dyscyplinujących finanse publiczne państw - m.in. pakiet sześciu nowych regulacji z sankcjami dla niesubordynowanych państw oraz nowa procedura kontroli budżetów narodowych przez KE. - Warunki się więc zmieniają - powiedziała. Te nowe mechanizmy dyscyplinujące są niezbędne, "żeby nie powstał tzw. "moral hazard" (pokusa nadużycia) w krajach, które ponoszą dziś znacznie wyższe koszty obsługi długu i które zyskałyby łatwiejszy dostęp do pożyczek".

Główne obawy Niemiec, jak wyjaśnia Huebner, są takie, że w systemie obligacji europejskich agencje ratingowe i rynki dadzą euroobligacjom gorszą ocenę niż obligacjom niemieckim. Huebner wskazuje jednak, że "nie potwierdzają tego doświadczenia EFSF (funduszu ratunkowego strefy euro), bo emitowane przez niego obligacje też były bardzo wysoko oceniane". Ponadto - zwraca uwagę Huebner - nie jest konieczne zastąpienie wszystkich narodowych obligacji emitowanych przez kraje strefy euro nowymi, wspólnymi, które korzystałyby ze wspólnych gwarancji. -Nie musi być tak, że istnieją wyłącznie euroobligacje europejskie. Mogą być instrumentem dodatkowym i Niemcy mogłyby na swoje potrzeby dalej posługiwać się narodowym systemem - wskazała.

pap, ps