"Słowa Sikorskiego były metaforą. Europa to nie USA"

"Słowa Sikorskiego były metaforą. Europa to nie USA"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Andrzej Halicki (fot. Wojciech Artyniew/FORUM)
Andrzej Halicki ocenia, że słów Radosława Sikorskiego, który w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" stwierdził m.in. że "państwa członkowskie Unii powinny mieć co najmniej tyle autonomii, ile mają stany USA" nie należy traktować dosłownie. - To była raczej metafora - podkreśla. I dodaje, że "Europa na pewno nie stanie się państwem na wzór Stanów Zjednoczonych" i "pozostanie wspólnotą narodów podsiadających swoje ojczyzny".
Natalia Fabianowska, Wprost.pl: Czy minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski mówiąc "Rzeczpospolitej", że zakres suwerenności państw członkowskich UE powinien być podobny do tego, jaki posiadają poszczególne stany w USA, przedstawił oficjalny kierunek polskiej polityki zagranicznej? Czy Donald Tusk podziela taką wizję UE?

Andrzej Halicki: Bez wątpienia, Radosław Sikorski reprezentuje polski rząd, a zatem reprezentuje także premiera. Natomiast jeśli chodzi o rozkład akcentów, o poszczególne słowa wypowiedziane przez ministra - to o to proszę spytać Donalda Tuska.

Załóżmy, że UE zacznie przekształcać się w federację na wzór Stanów Zjednoczonych. W 2004 roku Polacy zgodzili się, by nasz kraj został członkiem konfederacji, a nie federacji. Czy w związku z tym nie należałoby rozpisać kolejnego referendum w sprawie członkostwa Polski we Wspólnocie Europejskiej?

Referendum nie będzie potrzebne, gdyż Europa na pewno nie stanie się państwem na wzór Stanów Zjednoczonych. Z wielu powodów. Nasz kontynent jest wielokulturowy, wieloetniczny, ale przede wszystkim - w przeciwieństwie do USA - wielojęzykowym. Dlatego, nawet w wieloletniej perspektywie, nie jest możliwe, żeby w Europie powstał jakiś "naród europejski".   

A jak słowa ministra Sikorskiego o federacji krajów członkowskich UE mają się do polskiej konstytucji. Zgodnie z artykułem 126 ustawy zasadniczej Prezydent Rzeczypospolitej "stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa". Czy suwerenności można się częściowo zrzec? A może powinniśmy zmienić konstytucję?

Słów ministra Sikorskiego nie interpretowałbym dosłownie.

To była metafora?

Tak, raczej metafora, która prowadzi do konstatacji, że Polsce powinno zależeć na procesie integracji, a nie dezintegracji UE. Ministrowi chodziło zapewne o możliwie najściślejszą integrację gospodarczą, o znoszenie kosztownych barier gospodarczych, dążenie do wysokich, europejskich standardów gospodarczych. Natomiast uważam, że daleko idące porównania Europy i Stanów Zjednoczonych są nieuprawnione. Europa jest i będzie wspólnotą narodów podsiadających swoje ojczyzny.

Polska gorąco wspiera proces integracji - m.in. gospodarczej - UE, ale jednocześnie znajduje się poza strefą euro. Czy nie grozi nam to, że w ten sposób pomożemy zbudować "Europę dwóch prędkości", w której my sami znajdziemy się na marginesie.

Jest zupełnie odwrotnie. Polska stara się uniknąć takiej sytuacji.  Zależy nam na ty, by wejść do zintegrowanego europejskiego systemu gospodarczego. Ale chcemy wejść do systemu zdrowego. Solidaryzm polega na pomaganiu sobie na zasadach równości. Pogłębiona integracja nauczy nas współodpowiedzialności. Należy pamiętać o tym, że Polska korzystała i nadal korzysta z dobrodziejstw zjednoczonej Europy. 

A co z europejską walutą? Polsce w dalszym ciągu opłaca się przystąpienie do strefy euro?

Oczywiście, że tak. Mamy w Europie kryzys wiarygodności, a nie kryzys waluty. Ale należy pamiętać, że warunki, które należy spełnić, by móc wprowadzić euro zostały zaostrzone. Cała procedura trwa teraz dwa lata. Dodatkowo uważam, że Polska powinna wejść do strefy euro dopiero wtedy, gdy będzie ona sprawnie funkcjonowała. Na pewno zestandaryzowana, wspólna europejska gospodarka jest bezpieczniejsza w dobie kryzysu, niż gospodarka Polska, która jest wprawdzie dostatecznie duża, ale przez nieodpornego na wahania rynków złotego nie jest w stanie samodzielnie bronić się przed kryzysem. Złoty jest jednak słabszy niż euro.

Gdyby jednak wizja Sikorskiego, który mówił o europejskich państwach jako o odpowiednikach amerykańskich stanów została wprowadzona w życie, to czy należałoby wprowadzić demokratyczne mechanizmy wyłaniania nowych władz UE?

To bardzo odległa wizja (śmiech). W dodatku zupełnie nieadekwatna do propozycji ministra Sikorskiego. Unię czekają jednak oczywiście reformy - nie chcę w tej chwili mówić o konkretach, ale na pewno kilka zasad, obowiązujących obecnie w UE, zniknie - choćby ze względu na rosnącą liczbę członków. Sytuacja jest dynamiczna.