"Hańba dla polskiego żużla". Półfinał, walkower, wielki błąd sędziego

"Hańba dla polskiego żużla". Półfinał, walkower, wielki błąd sędziego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niektórym puszczały nerwy (fot. PAP/Tytus Żmijewski)
Półfinałowy pojedynek żużlowej ekstraligi pomiędzy Unibaksem Toruń i Azotami Tauronem Tarnów nie doszedł do skutku. Sędzia z powodu nieobecności na czas w parkingu Grega Hancocka przyznał walkowera Torunianom. Być może jednak popełnił błąd przy liczeniu KSM.

Sędzia Piotr Lis tuż po godzinie 17.00, na którą zaplanowano rozpoczęcie spotkania, ogłosił walkower (40:0) dla Unibaksu. Powodem takiej decyzji było sześciominutowe spóźnienie na spotkanie zawodnika Azotów Tauronu Tarnów Grega Hancocka. Żadne tłumaczenia i prośby z obu stron, nawet pełne trybuny na toruńskim stadionie, nie przekonały sędziego do rozpoczęcia meczu.

Jednak żużlowcy Azotów Tauron Tarnów spełnili wymóg art. 712 pkt. 1 regulaminu drużynowych mistrzostw Polski mówiący o ilości zawodników, którzy muszą być obecni o godzinie rozpoczęcia zawodów. Punkt czwarty tego samego artykułu dopuszcza do udziału w meczu także zawodnika spóźnionego.

Co mówi regulamin

W kolejnym punkcie można przeczytać: "Jeżeli drużyna zgłoszona do zawodów nie spełnia wymogów określonych w przepisach o KSM przegrywa mecz walkowerem. W zakresie spełnienia przez drużynę wymogu minimalnego KSM walkowera nie orzeka się w przypadku, gdy kierownik drużyny załączy do zgłoszenia drużyny do zawodów oświadczenie lub oświadczenia o niezdolności zawodnika do startu w zawodach żużlowych (załącznik nr 9, DRUKI OBOWIĄZUJĄCE W SPORCIE ŻUŻLOWYM) potwierdzające, iż zawodnik lub zawodnicy o 3 najwyższych KSM w zespole posiadają zwolnienie lub zwolnienia lekarskie na okres co najmniej 9 dni, w których zawiera się data zawodów."

Był jeszcze młodzieżowiec

Sędzia spotkania dokonał wyliczenia, z którego wynikało, że zespół z Tarnowa nie spełnia wymaganego minimum KSM (34) i zgodnie z powyższym podjął decyzję o walkowerze na rzecz Unibaksu. Okazuje się jednak, że sumując średnie wszystkich zawodników zespołu Marka Cieślaka sędzia nie wziął pod uwagę siódmego w składzie, młodzieżowca Jakuba Jamroga.

W wydanych przez PZMot "Postanowieniach na rok 2012" w punkcie czwartym w części L - "Przepisy o Kalkulowanej Średniej Meczowej (KSM)" napisano, że do wartości KSM drużyny wlicza się sumę 6 najwyższych indywidualnych KSM zawodników spośród zgłoszonych do zawodów włącznie z zawodnikiem zastępowanym i obecnych w parku maszyn o godzinie rozpoczęcia zawodów.

Sędzia Lis policzył KSM dla sześciu najlepszych żużlowców z Tarnowa włączając w to Hancocka.

Greg Hancock - 8,71Maciej Janowski - 7,58Janusz Kołodziej - 7,10Martin Vaculik - 6,86Leon Madsen - 6,50 Kacper Gomólski - 3,49

Zgodnie z powyższym KSM zespołu wyniosł 40,24. Gdy okazało się, że Amerykanina nie ma w parkingu o godzinie rozpoczęcia pojedynku sędzia odjął średnią Hancocka i okazało się, że Azoty Tauron Tarnów miały średnią poniżej wymaganych 34 punktów (31,53).

Lis nie doliczył jednak w tym momencie średniej siódmego i obecnego w parkingu zawodnika, Jamroga, który przy nieobecności Hancocka miał szóstą średnią w zespole. Gdy do wcześniejszego wyliczenia (31,53) dodamy średnią Jamroga (2,50) okazuje się, że Azoty o godzinie wyznaczonej na początek spotkania miały KSM 34,03, a więc o trzy setne przekraczającą wymagany próg minimalny. Może to oznaczać, że sędzia podjął błędną decyzję przyznając walkower zespołowi z Torunia.

Kiedy będzie mecz?

Po tym, jak w Toruniu opadły emocje i wszystko przeliczono raz jeszcze, kierownictwo tarnowian złożyło odwołanie od decyzji arbitra i wszystko wskazuje na to, że dojdzie do powtórki półfinałowego spotkania. Decyzja ostateczna ma zostać podjęta dzisiaj.

Trener Marek Cieślak przyznał, że nie wie dlaczego nikt nie zauważył tej pomyłki i w tej chwili czeka na powtórkę spotkania. W Toruniu nikt nie chciał komentować całej sprawy. Nieoficjalnie mówi się już jednak o dwóch możliwych wariantach. Nowym terminem rozegrania spotkania może być najbliższy czwartek 20 września lub przesunięcie finałowego kalendarza rozgrywek o tydzień i rozegranie meczu półfinałowego w Toruniu w niedzielę 23 września.

Było gorąco

Winny zamieszania był zawodnik tarnowian Greg Hancock, który spóźnił się o 6 minut. Przyczyną był odwołany lot, którym Amerykanin miał przylecieć do Gdańska. Gorączkowe poszukiwania innego lotu zakończyły się powodzeniem i tuż po godzinie 15. Amerykanin był już w Polsce. Niestety podróż zatłoczonymi drogami oraz korki przed toruńskim stadionem spowodowały, że Hancock na Motoarenę wbiegł sześć minut po 17.

Trybuny pełne...

Sędzia Piotr Lis z Lublina ogłosił walkower dla torunian, co oznaczało, że to Unibax pojedzie w finale tegorocznych rozgrywek. Mimo licznych protestów i próśb ze strony działaczy, trenerów i samych zawodników arbiter był nieugięty, twierdząc, że przepisy obligują go do podjęcia takiej a nie innej decyzji. Po jej ogłoszeniu zawrzało nie tylko w parkingu, ale i na trybunach, które wypełniły się niemal po brzegi. Pierwszy półfinał tegorocznych rozgrywek żużlowej ekstraligi zakończył się sporym skandalem, tym bardziej, że obie strony awans do finału chciały wywalczyć na torze.

Łzy złości

Najbardziej rozgoryczony był trener pechowców Marek Cieślak, który chyba po raz pierwszy ze złości popłakał się. - Sędzia bał się podjąć inną decyzję, bo Toruń mógł przecież złożyć skargę i zapewne by wygrał. Greg spóźnił się nie tylko ze względu na odwołany lot, choć to było główną przyczyną. Nie udało mu się dotrzeć na czas także dlatego, że przed stadionem tu w Toruniu było mnóstwo samochodów i najzwyczajniej Greg nie mógł się przebić. W końcu wybiegł z auta i pieszo przybiegł na stadion. Sędzia jednak podjął już decyzję. Polski żużel wbił sobie dzisiaj nóż w plecy, pełny stadion, mnóstwo kibiców przed telewizorami, mnie che się wyć - powiedział załamany i ze łzami w oczach trener tarnowian.

"Bardzo zły dzień dla speedwaya"

Równie smutny i także wściekły był Hancock. - To bardzo zły dzień dla speedwaya. My zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, by dojechać do Torunia. Mieliśmy problem z samolotem, który nie przyleciał, potem załatwiliśmy inny, nasi kierowcy zrobili wszystko by dojechać, ale się nie udało o kilka minut. Chciałbym serdecznie przeprosić wszystkich fanów żużla, szczególnie tych, którzy przyjechali do Torunia taki kawał drogi z Tarnowa. Przedstawiciele ekstraligi stracili w naszych oczach szacunek. Włożyliśmy w ligę i półfinał całe swoje siły, całe serce, a tu taka decyzja - powiedział Hancock.

"Jestem wściekły"

Emocji w żużlowym parkingu ale i na trybunach nie brakowało przez długi czas. Wszyscy komentowali to co się stało i niemal wszyscy byli tego samego zdania, że spotkanie powinno zostać rozegrane, a sędzia trochę przesadził. Tym bardziej, że walkę o finał na torze rozstrzygnąć chcieli także gospodarze.

- Jestem naprawdę wciekły. To jest brak szacunku do zawodników, kibiców i telewizji. Nie musimy znać każdego punktu przepisów na pamięć. Trzeba pamiętać, że wielu z nas to zawodnicy, którzy dziś są tu, jutro kilka tysięcy kilometrów dalej. Czasami drobnostka może spowodować, że gdzieś się spóźnimy. To hańba dla polskiego żużla, tym bardziej, gdy na stadionie są pełne trybuny i obie drużyny chcą walczyć - skomentował całą sytuację kapitan Unibaksu Ryan Sullivan.

Pierwszy mecz wygrały Azoty Tauron 48:42.

zew, PAP