W łódzkiej Wytwórni przeprowadzono Rymoliryktando - performatywne dyktando. Przedstawiamy jego tekst.
Mikrotortur mur runął,
chochliki fig i tortów wór suną,
bezlik sortów fur górą.
Jak świt z fiordu odfrunął
Szuflandii tołumbasowy rytm.
Wolności dzidzi wolno ścibać więcej,
więc wisielcami nasamprzód Polacy wrzeszczą wielce.
Jak homo erectus na żubrzątko półwidelcem
niechybnie polują, szmatą i banerem byczym, by czym prędzej
jak Chryste wodę w wino – w Kingsajz przekształcać nędzę
Wtem panie Madzie w sekretariacie
jak super-Polki w Pudwągach, w Juracie,
co krztę Słodowego w żyłach dzierżą po tacie,
banerek już same dziubią żartko na szmacie.
Szef wiesza na dziko na płocie jak gacie
i żebrze designem na litość w zasadzie.
Haseł żonglerka: żniwiarze tłem żądzą,
rażą żorzan, żninian, żoliborzanie klną. Co
krok żerowiska żarzą w oczy, żgają drwiąco.
Niechże to żołędziogłowce chyżo trącą!
Wstyd, że tak chytrze
chłamem ohydztw hochsztaplerki wytrzeszczony
tramwaj się w szyny wrzyna i trze
nami o skrzyżowań hafty ultraliczne.
Bloki od pisanek stęchłych przykrzejsze,
ulice jak wnętrze knyszu coraz brzydsze.
Patrz!
Reklamy żółtopióry hiperszaszłyk arterie skradłszy,
już wsie żyrzyńskie zeżarł trzy,
a zżarłszy już, znowuż żwawszy –
jak siemię kał czyni ład rzadszym.
Bez kitu! Beskidów korona drży
od nieadiustowanych druków chaszczy –
miszmasz ponad Szczyrk.
Czemuż tylko nad Wisłą tyle tandety plusków?
Europa u stóp, a Polska znów z chrustu.
A gdyby tak do szkół estetykę? Ocalić ciut mózgu?
Przepisy z proszku ulepić w muskuł,
bo wszystko już Kingsajz, prócz smaku i gustu
tako żacham się!
ja, Polskie Radio Program Pierwszy
chochliki fig i tortów wór suną,
bezlik sortów fur górą.
Jak świt z fiordu odfrunął
Szuflandii tołumbasowy rytm.
Wolności dzidzi wolno ścibać więcej,
więc wisielcami nasamprzód Polacy wrzeszczą wielce.
Jak homo erectus na żubrzątko półwidelcem
niechybnie polują, szmatą i banerem byczym, by czym prędzej
jak Chryste wodę w wino – w Kingsajz przekształcać nędzę
Wtem panie Madzie w sekretariacie
jak super-Polki w Pudwągach, w Juracie,
co krztę Słodowego w żyłach dzierżą po tacie,
banerek już same dziubią żartko na szmacie.
Szef wiesza na dziko na płocie jak gacie
i żebrze designem na litość w zasadzie.
Haseł żonglerka: żniwiarze tłem żądzą,
rażą żorzan, żninian, żoliborzanie klną. Co
krok żerowiska żarzą w oczy, żgają drwiąco.
Niechże to żołędziogłowce chyżo trącą!
Wstyd, że tak chytrze
chłamem ohydztw hochsztaplerki wytrzeszczony
tramwaj się w szyny wrzyna i trze
nami o skrzyżowań hafty ultraliczne.
Bloki od pisanek stęchłych przykrzejsze,
ulice jak wnętrze knyszu coraz brzydsze.
Patrz!
Reklamy żółtopióry hiperszaszłyk arterie skradłszy,
już wsie żyrzyńskie zeżarł trzy,
a zżarłszy już, znowuż żwawszy –
jak siemię kał czyni ład rzadszym.
Bez kitu! Beskidów korona drży
od nieadiustowanych druków chaszczy –
miszmasz ponad Szczyrk.
Czemuż tylko nad Wisłą tyle tandety plusków?
Europa u stóp, a Polska znów z chrustu.
A gdyby tak do szkół estetykę? Ocalić ciut mózgu?
Przepisy z proszku ulepić w muskuł,
bo wszystko już Kingsajz, prócz smaku i gustu
tako żacham się!
ja, Polskie Radio Program Pierwszy