Korwin Piotrowska o polskim showbiznesie. Rozmowa Rigamonti

Korwin Piotrowska o polskim showbiznesie. Rozmowa Rigamonti

Dodano:   /  Zmieniono: 
Karolina Korwin Piotrowska (fot. Maksymilian Rigamonti)
Nie wiem, co jest lepsze dla artysty - życie w czasach SB-ecji czy w czasach donosów showbiznesowych. Teraz ludzie donoszą na siebie wzajemnie. Są nawet nazwiska osób, o których się wie, że podrzucają informacje o swoich kolegach tabloidom – mówi Karolina Korwin Piotrowska w rozmowie z Magdaleną Rigamonti.
O telewizjach śniadaniowych: Te programy zrobiły się państwem w państwie i sprawą powinna się zająć komisja pod wezwaniem Jarosława Kaczyńskiego. Tam kobiety zimą występują wybrokatowane, posmarowane samoopalaczem i zrobione całkowicie. Ja o tej porze chodzę w gaciach po domu zawinięta w sweter i powinno narastać we mnie uczucie, że jestem do dupy. Poważna dyskusja na trzech celebrytów i psychologa kompletnie mnie nie interesuje.  

O celebrytach: Polski showbiznes wykreował celebrytę omnipotentnego, potwora z nabotoksowaną twarzą, niepodobnego do nikogo. Mam wrażenie, że w tym roku w Polsce będzie koniec świata celebrytów. Każdy celebryta ma też swój okres przydatności do spożycia…  

O persona non grata: W Polsce już jest lista gwiazd niemile widzianych.  Ilona Felicjańska, Monika Richardson, Agnieszka Włodarczyk, tak podają media. Ale nie tylko. Ich wizerunek medialny sięgnął dna. W ostatnim roku okazało się też, że różne działania celebrytów nie pozostają bezkarne. 

O Krystynie Jandzie: Janda jest pierwszą gwiazdą, która zrozumiała siłę internetu. Gdyby teraz miała dwadzieścia parę lat, to nie schodziłaby z pierwszych stron gazet plotkarskich. Przecież wtedy balanga goniła balangę, wszyscy pili, romansów było pewnie więcej niż teraz. Wtedy też nie było donosów towarzyskich, donosiło się do służb najlepiej na tych, którzy mieli kontakty zagraniczne albo inną orientację seksualną. Nie wiem, co jest lepsze dla artysty - życie w czasach SB-ecji czy w czasach donosów showbiznesowych.  

O Monice Richardson: Miłość jest ślepa i nie mnie jest oceniać wybory emocjonalne ludzi, ale ofiarą całej historii związku Richardson i Zamachowskiego i porzuconej Justy jest kariera Zamachowskiego. Nie takie rozwody były w polskim showbiznesie, ale dotąd nikt tak, jak Monika Richardson, nie powiedział publicznie, że uprawiał seks rano i nie publikował idiotycznych listów na blogu. Jedynie, co ratuje wizerunek Richardson jest fakt, że ludzie lubią Zamachowskiego…. Bo to jest wielki aktor. 

O „Wałęsie” Wajdy: I boję się tego filmu. Wiem też, że Robert Więckiewicz musi się uczyć na tym, co się działo ze Stuhrem przy „Pokłosiu”. Myślę, że części społeczeństwa będzie agentem Bolkiem. W tym kraju jest tylko polityczna poprawność, a nie tolerancja. „Wałęsa” obudzi najświeższe demony, bo bohaterowie tej historii żyją. Boję się o Roberta, bo jego spotka coś znacznie mocniejszego niż Stuhra. A ludzie będą krzyczeć, że Wajda powinien przeprosić za „Wałęsę”. Z drugiej strony wydaję mi się, że to będzie bardziej publicystyka niż sztuka filmowa. Film zobaczę, ale na razie wolę o Wajdzie myśleć przez pryzmat „Człowieka z marmuru” niż Wałęsy. Ten film mnie w pewnym sensie ukształtował  jako obywatela…

Cały wywiad w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.

Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.