Niesiołowski boi się, że porównają go do Mao Zedonga

Niesiołowski boi się, że porównają go do Mao Zedonga

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stefan Niesiołowski (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Stefan Niesiołowski pytany - jako profesor biologii - na antenie Radia Zet o to, czy wobec przedłużającej się zimy należy dokarmić zwierzęta stwierdził, że w zasadzie nie powinno się ich dokarmiać - zwłaszcza ptaków - ale zaznaczył, że nie chce rozmawiać na ten temat, bo "powiedzą, że jest jak Mao Zedong za wytępieniem wróbli". Niesiołowski nawiązał w ten sposób do kontrowersji jakie wzbudziła jego wypowiedź na temat tego, że w Polsce nie ma problemu głodnych dzieci, ponieważ nikt nie wyjada szczawiu z nasypów.
Niesiołowski wyjaśnił, że w przypadku zwierząt powinien działać dobór naturalny, którego zasady zostały złamane przez człowieka. - (W przypadku człowieka) dobór naturalny nie działa, bo chodzi o to, żeby wszyscy przeżyli. Natomiast przyrodzie chodzi o to, żeby przeżył najlepiej przystosowany, najsilniejszy. Dokarmiając, człowiek łamie te zasady - ostrzegł poseł PO zaznaczając, że jego wypowiedź "może zabrzmieć nieludzko". - Boję się, że ta rozmowa nie będzie pretekstem, żeby powiedzieć, że Niesiołowski nie jest za tym, żeby wyginęły z mrozu biedne bociany i sarenki - ironizował.

Niesiołowski zaznaczył jednocześnie, że dokarmianie zwierząt na obecną skalę nie jest bardzo szkodliwe. - Ptaków są miliony - wyjaśnił. Przyznał też, ze "dla dzieci i ludzi starszych" dokarmianie zwierząt jest "jakąś satysfakcją". - Dla starszej pani to, żeby zobaczy, jak te gołąbki i kawki jedzą, to jest wielka przyjemność. To jest ważniejsze, niż to, że parę tych kawek rozprzestrzeni choroby - podsumował. Skrytykował jednak myśliwych, którzy dokarmiają zwierzęta w lasach. - Myśliwi chcą, żeby ich było dużo, żeby było do kogo strzelać. Nieważne, czy one są zdrowe, czy nie, byle myśliwi mieli na co polować - stwierdził.

arb, Radio Zet