Kulisy afery wokół nc+

Kulisy afery wokół nc+

Dodano:   /  Zmieniono: 
Smród po falstarcie platformy medialnej nc+ nie traci na mocy. Kulisy jednej z największych klap wizerunkowych ostatnich czasów zdradzają nam byli menadżerowie spółki.
- Nie mogę patrzeć na to jak firmę z 18-letnią historię udało się rozwalić w 4 miesiące – mówi jedna z byłych menadżerek w platformie nc+. Nasza rozmówczyni jest jedną ze stu osób, które odeszły z firmy po nieudanym starcie nowego gracza na polskim rynku telewizyjnym. Jest również jedną z tych, na które obecny zarząd chce scedować całą winę za to, co się stało. A stało się dużo więcej niż słyszy się w oficjalnych komunikatach. 

Platforma nc+ wystartowała dokładnie w 18 rocznicę obecności Canal+ w Polsce. Połączenie platformy od Canala i ,,n” od ITI miało stworzyć w Polsce medialnego giganta. Jednak po serii marketingowych wpadek (podwyższanie cen pakietów, poprzestawiana kolejność programów, kiepska obsługa klienta) niedoszły gigant zamienił się w skuteczny odstraszasz na polskiego klienta. 

- Moim zdaniem ktoś ma interes w tym, żeby zniszczyć markę nc+ - mówi nasz rozmówca. Kto i dlaczego miałby tak robić? Większościowym udziałowcem w platformie jest Canal+  z 51 proc. udziałów. Jednak jak się okazuje cały obecny zarząd enceplusa jest powiązany z ITI Neovision, właścicielem stacji TVN.  

Na początku na czele nc+ miał stanąć prezes TVN Markus Tellenbach. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich szefem został Francuz Julien Verley - od 2006 r. związany z Canal +, gdzie zajmował stanowisko dyrektora finansowego. Wydawałoby się, że to swój człowiek francuskiego koncernu medialnego, ale do zarządu nc+ został powołany nie z ramienia Canal+, a ITI. Obok niego w zarządzie zasiada Christian Anting – kolejny człowiek ITI, związany z tą firmą już od prawie 3 lat. Pozostałych dwóch członków to Artur Przybysz, który w nc+ odpowiada za sprzedaż i logistykę, a wcześniej zasiadał w zarządzie ITI Neovision i Nicolas Dandoy – wcześniej niby związany z Canalem, ale ten Francuz bardzo dobrze zna się z ludźmi z ITI. Do niedawna w zarządzie była jeszcze Beata Mońka, która z platformą Canala była związana od dwóch lat. Jednak wraz z jej odejściem, zarząd został już całkowicie zdominowany przez ludzi z ITI Neovision.  

Zdaniem naszego rozmówcy ITI, jako mniejszościowemu udziałowcowi, zależy na zaniżeniu wartości całej platformy. Dzięki temu potanieje wartość jej udziałów, a wtedy ITI mógłby tanio odkupić spory procent od drugiego udziałowca jakim jest Canal+ Taki scenariusz po części motywowałby decyzje prezesa Verleya, które zdaniem ekspertów medialnych są lekko mówiąc dziwne.  

Jak niedawno przyznał Zbigniew Lazar, ekspert w dziedzinie PR, prezes Verley jako finansista zdradza dość charakterystyczny dla tej grupy menadżerów rodzaj autyzmu. Świetnie czują się wśród liczb i wskaźników finansowych, ale są kompletnie nieporadni, gdy chodzi o sprawy związane z komunikacją społeczną, wizerunkiem marki czy emocjami klientów. – Co kilku Francuzów z zarządu, którzy o Polsce nie wiedzą prawie nic, może wiedzieć o specyfice polskiego klienta? – mówi podenerwowana rozmówczyni. Jej zdaniem błędnych decyzji nie podjęli pracownicy, którzy odeszli z pracy, a sam zarząd, który wybrał złą strategię dla nc+. Co ciekawsze strategie były dwie. – Jedną przygotowywali pracownicy Canal+, a drugą ludzie związani z ,,enką”. Proszę zgadnąć, którą wybrał TVN-owski zarząd. – mówi ironicznie nasz rozmówca.  

Już sam fakt podzielenia pracowników nc+ na dwa zespoły, które miały się zajmować nową ofertą stacji, doprowadził do rozłamu. Po wyborze strategii pracowników ,,n”, ludzie z Canal+ zaczęli dobrowolnie odchodzić z pracy. Pierwsza wypowiedzenie złożyła wicedyrektor Mońka, którą, zdaniem naszej rozmówczyni, niesłusznie skrytykowali internauci. – Ona jedna była przeciwna decyzji reszty członków zarządu, którzy wybrali taką drogę. – mówi. 

Tymczasem w wywiadach prasowych Julien Verley, obecny prezes nc+, zgrabnie omija pytanie o to, czy wiceprezes Mońka odeszła z własnej woli, czy trafiła pod topór prezesa. Część sfrustrowanych pracowników byłego Canala poszła w ślady swojej pani wiceprezes, a inni w przypływie złości oddali głos na internetowy antyfanpage nc+, gdzie pastwiono się nad nową platformą. Oni na drugi dzień po popełnieniu tego ,,korporacyjnego błędu” znaleźli wypowiedzenia umów na biurkach.  

Prezes Verley udziela teraz wywiadu za wywiadem i przeprasza wszystkich klientów. Zdaniem naszej rozmówczyni taka polityka miłości może mocno uderzyć w finanse platformy – mówi rozmówczyni. Nc+ na same reklamy wydało już 15 mln zł, a wraz z serią przeprosin we wszystkich mediach ta okrągła kwota może zwiększyć się o kilka kolejnych milionów. Z oferty platformy znika również najdroższy pakiet za 199 zł, który ma teraz kosztować 80 zł mniej, co również przełoży się na mniejsze zyski. Do tego w ramach przeprosin dochodzi udostępnienie wszystkim klientom paczki kodowanych kanałów.   

- Niech prezes jeździ i przeprasza. Bardzo dobrze, że to robi. Ale skoro przyszedł czas na żałowanie za własne grzechy, powinien przywrócić do pracy tych, których zwolnił, bo to oni najgłośniej protestowali przeciw błędnym decyzjom zarządu. – kwituje były menadżer nc+.  

Z nowo wybranym rzecznikiem nc+ Arkadiuszem Mierzwą próbowaliśmy się skontaktować wielokrotnie. Niestety nie odpowiada na nasze telefony i nie odpisuje na maile.