Państwo zapłaci za leczenie w całej UE. Ale nieprędko

Państwo zapłaci za leczenie w całej UE. Ale nieprędko

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
W Unii Europejskiej toczy się nieustanna debata o przyszłości tej organizacji - w Polsce podział przebiega w dosyć prosty sposób: PiS i SP są przeciwne głębszej integracji unijnej, odwrotnie SLD i Twój Ruch – nowa formacja Janusza Palikota. Platforma przedstawia się jako partia zdrowego rozsądku – płyniemy w unijnym nurcie, ale nie śpieszymy się z przyjmowaniem euro.
Członkostwo w UE ma naturalnie swoje wady – dla przykładu, zgoda na harmonizację podatków oznaczałaby de facto podwyżkę – bo choć w Polsce podatek VAT wzrósł z 22 do 23 proc., a lider głównej partii opozycyjnej mówi o zwiększeniu podatków dla najbogatszych, to w wielu krajach UE te stawki są jeszcze większe.

Ale są i zalety. W najbliższym czasie rząd ma zająć się nowelizacją ustawy, wprowadzającą możliwość leczenia się w dowolnym kraju Unii Europejskiej. Kilka tygodni temu ministrowie przyjęli założenia – teraz pojawił się projekt ustawy. Za wizytę u niemieckiego czy czeskiego lekarza już od 25 października miałby płacić NFZ. Szanse na wejście w życie ustawy do tego czasu są jednak minimalne – projekt musi przejść przez zawiły proces legislacyjny, by mógł zająć się nim parlament. Na „klepnięcie” projektu w trzy tygodnie nie ma większych szans.

To, co dobre dla pacjenta, nie musi być wcale dobre dla budżetu. W Polsce powszechnie narzeka się na zły stan służby zdrowia. Można więc wyobrazić sobie, że Polacy rzucą się do zagranicznych lekarzy. Ministerstwo zdrowia wprowadzi jednak pewne bezpieczniki, by wprowadzenie ustawy nie rozsadziło budżetu.

Oczywiście nie da się zbudować systemu, który działałby idealnie. Na podwyżkę składki zdrowotnej nie ma co liczyć – zwłaszcza, że idą wybory. Minister Arłukowicz od lat mówi, że mógłby rozważyć taki scenariusz dopiero po uszczelnieniu systemu. Nie wiadomo dokładnie, co to znaczy. O podwyżce składki zdrowotnej mówił niedawno wicepremier Janusz Piechociński. Ale mało kto przejął się tą wypowiedzią.