Działacze SLD publicznie wyzywają i biją kobiety

Działacze SLD publicznie wyzywają i biją kobiety

Dodano:   /  Zmieniono: 
Grzegorz Napieralski, Jędrzej Wijas i Dawid Krystek (Zdjęcie ilustracyjne z tygodnika "Wprost"/ fot. Dariusz Gorajski, Fotorzepa, Forum)
Liderzy partyjni w zachodniopomorskim SLD publicznie wyzywają i biją kobiety, również własne żony i partyjne koleżanki. Świadkowie udają, że nic się nie dzieje.
Od kolegów z partii Ewa* usłyszała, że raczej nie powinna rozgłaszać tej sprawy. Że głupio zrobiła, idąc z tym do prokuratury. Że takie rzeczy powinno się załatwiać po cichu i między sobą. – Ale jak? – zapytała. – Miałam napisać list do napastnika i zapytać, czy zechce mnie przeprosić za to, że mnie dotkliwie pobił? Albin Majkowski, rzecznik prasowy zachodniopomorskiego SLD, twierdzi, że o pobiciu Ewy nic nie wie. Opowiadam więc, co się zdarzyło we wrześniu na Harcówce. – Ja tu żadnej sprawy politycznej nie widzę, bo nie została napadnięta jako działacz partyjny – odpowiada. – Jak ktoś komuś daje w mordę, to sprawa jest czysto cywilna. Nie mieszajmy w to struktur partii.

Ewa została pobita podczas wrześniowego pikniku zachodniopomorskiego SLD. Te cykliczne spotkania od 11 lat odbywają się nad Jeziorem Nowogardzkim w miejscu nazywanym Harcówką. Zjeżdżają na nie działacze z całego województwa i zaproszeni goście z władz krajowych. Zdjęcia z wrześniowego zjazdu są dostępne w internecie. Widać na nich Ewę, na kilka godzin przed pobiciem, i innych gości zjazdu, wśród których są m.in. eurodeputowany Bogusław Liberadzki, wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich i poseł Grzegorz Napieralski. Dziś marszałek Wenderlich mówi, że impreza była bardzo udana, a o żadnym incydencie nie wie. Poseł Grzegorz Napieralski też niczego nie zauważył. – Tam było ze 300 osób – tłumaczy.

Dusił, przewracał i kopał

We wrześniu Ewa spotkała tam swojego chłopaka, szefa nowogardzkiej młodzieżówki SLD Pawła Lembasa. Wtedy się okazało, że Lembas spotyka się jednocześnie z dwiema działaczkami SLD, które odkryły to właśnie w Harcówce. Doszło do sprzeczki. Gdy Ewa powiedziała, że przez lata były oszukiwane przez Lembasa, ten wymierzył jej cios w twarz.

Potem wpadł w szał, dusił, przewracał i kopał. Szczegółowy opis tego napadu można znaleźć w zawiadomieniu do prokuratury, które Ewa złożyła następnego dnia. Z pisma wynika, że napastnik kopał ją dotkliwie, szarpał i ubliżał. W tym czasie, gdy Ewa była kopana, jej koleżanki prosiły działaczy SLD, by któryś przyszedł i powstrzymał Lembasa. – Te dziewczyny krzyczały. Prosiły o pomoc, ale nikt się nie ruszył – mówi jedna z będących na imprezie osób. – Nikt się nie ruszył, by powstrzymać Lembasa. Jeden ze świadków: – Ewa była czerwona i poobijana. Skulona. I cały czas płakała. Podchodzili do niej różni ludzie i pytali, co się stało. Ewa odpowiadała, że została pobita przez szefa miejscowej młodzieżówki. I na tym się kończyło. „Co my mamy z tym zrobić?” – pytali. Nie nasza sprawa. Nie warto w to wchodzić. To przecież jest ich wewnętrzny problem. Nikogo nie interesowało to pobicie. Ewa ma 25 lat, działa w SLD i Federacji Młodych Socjaldemokratów. Twierdzi, że pytała nawet działaczy SLD obecnych na zjeździe, dlaczego jej wtedy nie pomogli. Odpowiadali: bo myśleliśmy, że to zwykła sprzeczka.

Bez nazwisk

Dziś Ewa nie chce powiedzieć, kto brał udział w zjeździe i kto jej odmówił pomocy: – Nie chciałabym, żeby byli wymieniani z nazwiska. Nikomu krzywdy zrobić nie chcę. Stało się, co się stało. Bez nazwisk. Ewa nie chce mieszać w to koleżanek, które jej wtedy pomagały. – Nie wiem, czy one chciałyby o tym rozmawiać – mówi i po chwili dodaje: – Zrozumiałam, że muszę się sama bronić. Nie mogę odpuścić osobie, która ma na koncie pobicia innych koleżanek.

*Imię bohaterki zostało zmienione

Więcej w tekście Cezarego Łazarewicza w najnowszym numerze tygodnika "Wprost" .

Najnowszy numer "Wprost" od jutra będzie  dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .