Cicha rewolucja robotnicza czyli moda na robola

Cicha rewolucja robotnicza czyli moda na robola

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdjęcia: Filip Klimaszewski
Po raz pierwszy od dziesięcioleci bardziej szanujemy tokarza i stolarza niż lekarza i przedsiębiorcę, a sprzątaczkę cenimy bardziej niż księdza. W Polsce dokonała się właśnie cicha rewolucja robotnicza.

Jacek Bala ma dobry grudzień. Z reguły o tej porze roku musiał już żyć z oszczędności, bo w jego robocie zasada jest prosta: nie ma pogody, nie ma pracy. Tegoroczna zima bardziej przypomina jednak wiosnę, więc przerwę od budowania domów zrobił sobie tylko na święta. Jest stolarzem z 30-letnim stażem. Prowadzi jednoosobową firmę, która buduje drewniane domy i przygotowuje elementy wykończenia. – Od ścian, przez tarasy, elewacje, elementy wyposażenia wnętrz. Wszystko, co jest związane z drewnem – tłumaczy Bala. Jako szef mógłby sobie znaleźć pracowników, ale nigdy nie przestał pracować jako robotnik na budowie. Przede wszystkim dlatego że lubi. Jednak teraz doszedł drugi powód: jako robotnik może liczyć na większy szacunek niż przedsiębiorca. 

Tak przynajmniej wynika z najnowszego sondażu CBOS na temat prestiżu zawodów. Pracę robotnika wykwalifikowanego społecznym poważaniem obdarzyło 81 proc. badanych. Nieznacznie wyżej od niego jest tylko profesor uniwersytecki (82 proc.) i pozostający od lat na pierwszym miejscu strażak (87 proc.). Tokarze, murarze, dekarze czy stolarze o kilka długości wyprzedzili m.in. księgowych, lekarzy, przedsiębiorców, dyrektorów, sędziów, policjantów, dziennikarzy, burmistrzów, urzędników, a nawet księży, maklerów czy ministrów. Charakterystyczne, że pielęgniarka wyprzedziła lekarza. A sprzątaczka cieszy się większą popularnością niż choćby dziennikarz czy ksiądz. Od 1995 r. prestiż robotnika wykwalifikowanego wzrósł ponaddwukrotnie. Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat aż o 12 proc.– więcej niż jakiejkolwiek innej profesji. Skąd taka zmiana?

Nowa robotnicza rewolucja?

Dr Konrad Maj, psycholog społeczny z SWPS, przekonuje, że tak. – Coraz mniej dziś w społeczeństwie robotników, bo wszyscy chcą iść na studia. W PRL robotnik to był zawód niezwykle popularny, dziś wykonuje go coraz mniej osób. Doceniamy to, co niszowe. Ludzie nie chcą wykonywać tej pracy, bo jest wymagająca i ciężka, ale jednocześnie doceniają tych, którzy się na to decydują. To dlatego Polacy pracujący w Anglii zdobyli taki szacunek. Brali się do rzeczy, których wyspiarze robić nie chcieli, a że pracowali ciężko, zdobyli uznanie – mówi dr Maj. Chociaż robotników, tych wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych, wciąż jest na rynku pracy sporo (według GUS 25 proc. pracujących mężczyzn i 20 proc. kobiet), coraz trudniej znaleźć tych z konkretnymi umiejętnościami. Od kiedy zlikwidowano szkoły zawodowe, specjalistów np. z umiejętnością obróbki skrawaniem znaleźć niezwykle trudno. – Wśród zastępów europeistów, politologów i socjologów obsługa tokarki urasta do miana sztuki tajemnej. Ci, którzy potrafią zbudować dom, wykończyć mieszkanie czy obrobić drewno, są w cenie, bo większość ludzi nie ma takich umiejętności. Zaczęto dostrzegać wysokie kompetencje robotników, bo dziś osób, które je mają, jest znacznie mniej – dodaje dr Maj.

Stolarz Jacek Bala nie ukrywa, że na przestrzeni lat podejście klientów do jego pracy uległo znacznej poprawie. – Ot, choćby dziś, dzwoniła klientka, żeby złożyć mi życzenia. Czuję się bardziej doceniany niż przed laty przez klientów. Łatwiej o ciepłe słowa – mówi. Budowa drewnianych domów jest obecnie bardzo modna, dlatego Bali zdarza się współpracować z osobami znanymi i bogatymi. – Pracowałem u dość znanego aktora, przeszliśmy od razu na ty. Bardzo nam się dobrze współpracowało. To był Rafał Królikowski – przypomina sobie. Wśród jego klientów są aktorzy, muzycy i menedżerowie najwyższego szczebla zagranicznych korporacji. Z większością łapie świetny kontakt. – W czasach kryzysu bardziej szanujemy tych, którzy w pocie czoła pracują na życie, niż tych, którzy już się dorobili. Wiele osób zakłada, że sukces to nie tylko efekt naturalnie danej inteligencji, lecz także dobrego urodzenia, np. w lekarskiej czy prawniczej rodzinie, a więc znajomości. Tymczasem pielęgniarka, sprzątaczka czy robotnik nie są tak uprzywilejowani. Oni muszą się bardziej starać – mówi dr Maj. Jednak ten nowy bohater naszych czasów to nie tylko efekt kryzysu, ale też realnego zapotrzebowania rynku pracy.

– Wielu wykwalifikowanych robotników wyemigrowało. Brakuje ich następców, bo zdecydowana większość młodego pokolenia kiedyś postawiła na studia, często niedające żadnej konkretnej wiedzy. Efekt jest taki, że nawet duże firmy mają dziś problem ze znalezieniem np. dobrego tokarza. Wiele prac w produkcji wymaga konkretnych umiejętności. Nie wystarczy dwutygodniowy kurs – mówi Monika Marczak, ekspert ds. rynku pracy z firmy Step Up Consulting.

Według badań serwisu Pracuj.pl w urzędach pracy na jednego wykwalifikowanego robotnika przypada dziesięć ofert pracy. Bardziej zaskakujące są wyniki tegorocznego raportu „Niedobór talentów” agencji ManpowerGroup, według którego aż jedna trzecia z 750 przebadanych firm ma problem ze znalezieniem odpowiedniego pracownika. Na pierwszym miejscu listy deficytów jest robotnik. Pracodawcom szczególnie brakuje spawaczy, monterów i operatorów maszyn. To, że podaż nie nadąża za popytem, widać też w zarobkach robotników. Średnia pensja elektryka w branży budowlanej to 4135 zł (za RaportPlacowy.pl)

Nie każdy trafia jednak na budowę z powołania. Krzysztof Pieniak, murarz i tynkarz z dwunastoletnim doświadczeniem, nie ukrywa, że do takiej, a nie innej pracy zmusiły go życiowe potrzeby. – Trzeba było jakoś pieniądze zarabiać, od budowlanki było mi najłatwiej zacząć – wyjaśnia. On też jednak zauważył, że do jego pracy ludzie odnoszą się coraz lepiej. – Myślę, że postrzeganie mnie jako robotnika jest już inne niż jeszcze dziesięć lat temu – tłumaczy. Potwierdzają to socjologowie. Według nich szacunek wobec pracowników fizycznych paradoksalnie rośnie wraz z poziomem edukacji społeczeństwa. – Ludzie rozumieją, jak ciężka to praca – mówi Roman Polak, dekarz od 1996 r. – Z roku na rok zmienia się podejście klientów. Jest lepiej, nawet trudno to porównać z tym, co było w latach 90. – wspomina. Świadomość klientów to jednak broń obosieczna. Bo pracodawcy stali się także bardziej wymagający. – Ludzie są lepiej poinformowani, bardziej oczytani. Dlatego trzeba się coraz mocniej przykładać – mówi Polak. – Kiedyś robiło się tak, jak się umiało. Teraz klient wie, czego chce – wtóruje mu Tomasz Mierzwa, dekarz od prawie 13 lat.

Moda na robotnika

Zdaniem dr. Konrada Maja zjawisko wiąże się też z przemianami ustrojowymi. – Przez 20 lat po transformacji negowano wszystko związane z PRL. Musieliśmy przetrawić traumę, ale dziś widać, że to już za nami. Mamy pokolenie ludzi, którzy nie pamiętają tamtego ustroju albo zapomnieli go już na tyle, że wspominają z nostalgią, co widać w filmach i trendach miejskich. Jeszcze w latach 80. budowano narrację, według której górnicy i hutnicy mieli być na szczycie drabiny społecznej. Były pochody, wizyty w zakładach pracy, nagrody – opowiada dr Maj. Tyle że ta propaganda, jak zresztą wiele innych rzeczy, nie do końca komunistom wyszła. – Po transformacji odcinano się od socjalizmu. Ci, którzy pracowali młotkiem i kilofem, stali się symbolami złych czasów, niepasującymi do kapitalizmu. Teraz to się zmienia – dodaje dr Maj.

W efekcie po zmianie ustrojowej w Polsce zaczął się uczelniany boom. Szkoły zawodowe w ciągu kilku lat poznikały. Młodemu Polakowi żyjącemu w III RP matura najczęściej już nie wystarczała. Szybko się okazało, że przepełnione uczelnie produkują legiony bezrobotnych magistrów, zwłaszcza tych po kierunkach humanistycznych. Nieliczni pracują w swoich zawodach. Według murarza Krzysztofa Pieniaka wielu młodych Polaków, goniąc za wyższym wykształceniem, popełniło błąd. – Życie pokazało, że wszyscy chcieli studiować i zarządzać, tylko w końcu nie było czym ani kim – mówi. 

Tekst ukazał się w numerze 2 /2014 tygodnika „Wprost”.

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest   także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a