- Działania kapitana statku i części załogi są nie do zaakceptowania. To działania niewybaczalne, są one równoznaczne z morderstwem - mówiła prezydent Korei Południowej Park Geun Hie. Dodała, że winni tragedii usłyszą zarzuty kryminalne.
W sobotę wieczorem czasu lokalnego płetwonurkom udało się w końcu dostać do wnętrza zatopionego wraku, z którego wydostali 13 ciał. Oficjalna liczba ofiar katastrofy promu Sewol wzrosła do 64.
Prom zatonął w środę w Cieśninie Koreańskiej. Na promie płynęło 476 osób - głównie uczniowie i nauczyciele, zmierzający z miasta Inczhon na wyspę Czedżu. Do tej pory uratowano 174 osoby, 238 uznaje się za zaginione.
Prom zatonął w środę w Cieśninie Koreańskiej. Na promie płynęło 476 osób - głównie uczniowie i nauczyciele, zmierzający z miasta Inczhon na wyspę Czedżu. Do tej pory uratowano 174 osoby, 238 uznaje się za zaginione.
Kapitan Li przyznał, że w momencie katastrofy nie było go na mostku kapitańskim. Miał udać się do toalety, a wtedy "stało się najgorsze" i statek zaczął nabierać wody. Lokalne media pokazują nagranie tuż po katastrofie, na którym widać, że kapitan jako jeden z pierwszych uratowanych rozbitków stoi na lądzie.
ja, dk, CNN, Daily Mail, TVN24