ABW znów wtargnęło do redakcji „Wprost”

ABW znów wtargnęło do redakcji „Wprost”

logo ABW (fot. ABW)
Agenci Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego po raz kolejny wtargnęli do redakcji tygodnika "Wprost". Po rozmowach redaktora naczelnego z prokuratorem zapadła decyzja o przeszukaniu redakcji w celu znalezienia wszystkich nośników pamięci mogących zawierać nagrania. Prokurator przyznał, że sprawa jest prowadzona z zawiadomienia ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza. Mecenas Jacek Kondracki powiedział, że  w jego opinii jest to "daleko idące naruszenie wolności słowa i wolności prasy". Wyjaśnił, że celem przeszukania jest nie tylko znalezienie taśm, ale także próba ustalenia w jaki sposób redakcja weszła w posiadanie nagrań.

Trzech agentów ABW w towarzystwie prokuratora Józefa Gacka weszło około godziny 17.30 do siedziby „Wprost” i zażądało rozmowy z redaktorem naczelnym w sprawie czynności dot. badania sprawy nagrań polityków opublikowanych przez „Wprost”. Sylwester Latkowski nie zgodził się na rozmowę bez obecności prawników. Po pojawieniu się w redakcji mecenasa Jacka Kondrackiego redaktor naczelny wyraził zgodę na spotkanie z prokuratorem

- Funkcjonariusze chcą najpierw poinformował zainteresowanego. Czekamy na prawnika. Wcześniejsza wizyta nie wystarczyła. Nie zostały nam przekazane materiały, o które prosiliśmy. Czekamy spokojnie na czynności. Odsyłam do rzecznik prasowej - mówił prok. Gacek, który wraz z funkcjonariuszami ABW wszedł do redakcji „Wprost”.

Galeria:
ABW w redakcji „Wprost”

Na słowa prok. Gacka, który stwierdził, że nie zakłóca pracy redakcji zareagował redaktor naczelny Sylwester Latkowski. - Jak pan ma odwagę powiedzieć, że pan nie zakłóca pracy redakcji? Pojawia się pan kilka godzin temu, teraz ponownie z agentami ABW. To co, ta wizyta to jest przyniesienie pączków? To nie jest pierwszy przypadek, że ktoś żąda dokumentów, nośników. Nikt nigdy nie wchodził do redakcji. Nikt nie wysyłał ABW. Czy pan rozumie, że straciliśmy dzień pracy. Wizytę ABW pan nazywa rozmową? To oznacza, że macie gdzieś standardy. Dziennikarz ma obowiązek zachowania tajemnicy. Czy pan zna artykuł 5 ustawy o prawie prasowym? - pytał Latkowski

Przypomnijmy, trzech agentów ABW wkroczyło dziś do redakcji tygodnika „Wprost” z żądaniem „dobrowolnego wydania” materiałów związanych z opublikowanymi nagraniami rozmów polityków, które wywołały tzw. aferę taśmową. Redaktor naczelny tygodnika poinformował, że nie wydano żadnych materiałów ze względu na ochronę źródła oraz zapowiedział publikację wszystkich taśm będących w posiadaniu redakcji.

Galeria:
ABW ponownie w redakcji "Wprost"

Po rozmowie z prok. Gackiem w obecności prawników red. naczelny „Wprost” Sylwester Latkowski powiedział, że redakcja będzie przeszukiwana. Redaktor naczelny przekazał także informację, że w przypadku odmowy wydania nośników zawierających nagrania, prokurator zabierze jego komputer. - Zabranie mojego komputera to jest bandytyzm. Jeżeli w tym kraju jest tak, że można tak zrobić, to po co są media? Do każdego będą przychodzić i zabierać dyski - mówił Latkowski. Mecenas Kondracki dodał, że forma wizyty prokuratora w towarzystwie agentów ABW to „dosyć ordynarne najście”.

Tuż przed godziną 20 około ośmiu techników ABW weszło do redakcji "Wprost".

Około 21.00 do redakcji wkroczyła grupa policjantów z oddziału prewencji. Jak nieoficjalnie ustalili dziennikarze tygodnika "Wprost", przeszukanie redakcji nie rozpocznie się do czasu, dopóki nie zostanie ona opróżniona z dziennikarzy. Prokurator jak i policjanci powiedzieli, że nie dojdzie jednak do wyprowadzania dziennikarzy.

Około godziny 21.40 do dziennikarzy wyszedł Sylwester Latkowski i poinformował, że funkcjonariusze ABW próbują nie tylko zabezpieczyć dane, ale także tworzyć własne kopie informacji zawartych na dyskach. Redaktor naczelny wezwał także do swojego gabinetu funkcjonariusza policji, aby zgłosić, że ABW przekracza uprawnienia.

Około 22.30 Sylwester Latkowski poinformował, że policja zagroziła użyciem siły jeśli dobrowolnie nie zgodzi oddać się komputera oraz nagrań zapisanych na dysku twardym.

Tuż przed godziną 23.00 prezes wydawnictwa Point Group Platforma Mediowa stanął przed gabinetem redaktora naczelnego i zaapelował do dziennikarzy, aby nie dopuścili do siłowego wyrwania komputera Sylwestrowi Latkowskiemu. Po chwili pojawiła się kolejna grupa policjantów w towarzystwie prokuratora Huberta Podolaka. Twierdził on, że prokurator generalny wie o jego działaniach.

O 23.00 dziennikarze wraz z Piotrem Ikonowiczem wyważyli drzwi do gabinetu redaktora naczelnego.

O 23.15 ABW odstąpiło od wykonania czynności. W redakcji pozostali policjanci.

Sylwester Latkowski zabrał głos. Poinformował, że „Wprost” posiadał opinie karnistów z tytułami profesorskimi, by nie wydawać nośników. - Jeśli prokurator generalny Seremet nie wstrzyma działań – oni (ABW - red.) to zrobią (zabiorą nośniki) - powiedział Latkowski i dodał, że nie będzie wchodził „w żadne polityczne aspekty”. Przyznał, że Wprost dalej będzie publikował nagrania Sienkiewicza z Belką. Nie będę wchodził w żadne polityczne aspekty - Druga taśma jest opracowywana, będzie opublikowana w poniedziałek - zaznaczył redaktor naczelny.

Po opuszczeniu przez ABW redakcji, opuścili ją także policjanci. W gabinecie redaktora naczelnego pozostała jednak jedna z czarnych teczek agentów ABW.

Galeria:
Redakcja "Wprost" po wkroczeniu agentów ABW

Afera podsłuchowa

Tygodnik „Wprost” opublikował stenogramy i nagrania rozmów szefa MSW , prezesa Banku Centralnego, byłego ministra transportu. Do redakcji „Wprost” docierały też wiadomości o kolejnych taśmach . Nagrane miało zostać spotkanie wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem, do którego doszło na początku czerwca. Według naszych informacji, zarejestrowane ma być również spotkanie szefa Najwyższej Izby Kontroli Krzysztofa Kwiatkowskiego z najbogatszym Polakiem Janem Kulczykiem. Krążą wreszcie informacje o zarejestrowanych spotkaniach ministra Pawła Grasia z wspomnianym Janem Kulczukiem. Nagrane miało zostać również spotkanie związanego z Platformą biznesmena Piotra Wawrzynowicza z wiceministrem finansów Rafałem Baniakiem.

Handel głową Rostowskiego

W trakcie rozmowy ministra Sienkiewicza i szefa NBP Marka Belki pada pytanie o hipotetyczną sytuacje w jakiej może znaleźć się rząd na osiem miesięcy przed wyborami do Sejmu. Sytuacja jest trudna. PiS ma 43 proc. poparcia. W budżecie państwa brakuje pieniędzy, opóźniają się wpływy do kasy państwa, cięcia są niewystarczające. Rząd ma jednak świadomość, że sytuacja nie jest beznadziejna, bo w dłuższej perspektywie będzie lepiej. Ale w tej sytuacji wybory wygra PiS. A to oznacza katastrofę – z Polski wycofują się zagraniczni inwestorzy, pogarsza się sytuacja finansowa.

Sienkiewicz sonduje Belkę, czy w takiej sytuacji: nic nie robić, czy podjąć działania specjalne, o których rozmawiali wcześniej – czyli między innymi finansowanie deficytu przez NBP. Cel jest oczywisty, nie dopuścić w ten sposób do zwycięstwa PiS.

Sienkiewicz nie ma wątpliwości, że takiej operacji specjalnej nie da się przeprowadzić z ministrem finansów Jackiem Rostowskim – bo powie „w życiu”! Marek Belka nie widzi problemu. Mówi: dobrze. I zaczyna wymieniać swoje warunki: moim warunkiem excuse-moi jest dymisja ministra finansów. I proponuje dalej: A wtedy trzeba powołać technicznego niepolitycznego ministra finansów, który znajdzie w banku centralnym pełne wsparcie. Niedługo później dochodzi do dymisji ministra finansów Jacka Rostowskiego. Na jego miejsce powołany zostaje Mateusz Szczurek.

Były minister szuka pomocy

Druga taśma została nagrana cztery miesiące temu. Sławomir Nowak spotkał się wówczas z Andrzejem Parafianowiczem, byłym wiceministrem finansów i byłym szefem Głównego Inspektoratu Informacji Finansowej. W spotkaniu brał też udział były dowódca GROM Dariusz Zawadka. Nowak był przerażony kontrolą, która sprawdza finanse jego żony. Szuka pomocy.

– Chcą ją trzepać. Cały 2012 rok. Chcą najpierw wziąć rachunek bankowy. Mam nadzieję, że to dotyczy tylko jej działalności, a nie będą chcieli crossować tego z moimi rachunkami – mówi były minister transportu. Parafianowicz stwierdza, że o wszystkim wie i rzuca: - Zablokowałem to.

Emerytka Bożena Miklaszewska atakuje rząd Tuska
Źródło: WPROST.pl