Bury: Polowanie na mnie trwa od kilku lat

Bury: Polowanie na mnie trwa od kilku lat

Dodano:   /  Zmieniono: 
Poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Jan Bury w rozmowie z "Gazetą Wyborczą” odniósł się do wkroczenia agentów CBA do jego domu, biura oraz pokoju poselskiego. Wejście miało związek ze śledztwem ws. powoływania się na wpływy przez dwóch biznesmenów z Leżajska, właścicieli firmy Maante.
- W chwili, gdy zgłoszono mi zamiar przeszukania mojego pokoju w hotelu sejmowym i biura poselskiego, zastanawiałem się, czy nie jest to już naruszenie immunitetu poselskiego. To niebezpieczny precedens. Ale się zgodziłem. Funkcjonariusze byli bardzo profesjonalni – powiedział Bury i dodał, że z jego domu zabrano sejmowego iPada, z hotelu sejmowego dwa listy gratulacyjne z 2007 r. dotyczące powołania mnie na funkcję wiceministra skarbu, z biura poselskiego skoroszyt z jakąś dokumentacją budowlaną i skorowidz telefoniczny.

- To lokalny przedsiębiorca, którego znam od dawna, chociaż ostatnio nie widziałem go kilka lat. Spotykałem się z nim czasami w moim biurze poselskim, chociaż nigdy nie byłem u niego w firmie lub w domu. Podczas spotkań on mówił o swoich problemach, ja czasem udzielałem mu rad. Np. mówiłem mu, że nie pora teraz na inwestycje, bo jest kryzys. Ale niczego mu nie załatwiałem – powiedział Bury o swoich relacjach z Marianem D., jednym z podejrzanych przedsiębiorców.

- Nie wiem, dlaczego miałby coś takiego zrobić (Marian D. miał rzekomo zgodzić się obciążać Burego w zamian za to, ze on nie będzie " szarpany " - red.). Mam o nim dobre zdanie jako o człowieku i przedsiębiorcy. Od kilku lat trwa na mnie polowanie. W marcu zgłaszałem do prokuratora generalnego skargę, że jeden z biznesmenów zatrzymanych przez CBA był namawiany przez agentów, by dać coś na mnie. Pomagam różnym ludziom, robię to, co się mieści w obowiązkach posła, ale nie załatwiam niczego w zamian za osobiste korzyści – dodał.

Gazeta Wyborcza