Polski boom na tantrę

Polski boom na tantrę

Dodano:   /  Zmieniono: 33
Zdjęcie ilustracyjne z tygodnika "Wprost", ZDJĘCIA: CEZARY CHOJNOWSKI/TANTRALOVE.EU
Od pewnego czasu miłośnicy wschodnich praktyk spotykają w Polsce się regularnie. Bywają na warsztatach tantrycznych, odbywają staże. Zainteresowanie tantrą jest w naszym kraju tak ogromne, że zorganizowano nawet dwa festiwale „Tantry i seksualności”. Na mekkę miłośników tantrycznych doznań wyrasta położona na Warmii wieś Nowe Kawkowo, w której organizowanych jest najwięcej tego typu imprez.
Według zwolenników, tantra to system praktyk umożliwiający człowiekowi osiągnięcie pełni szczęścia. Chodzi o to, by zaakceptować ciało i własną seksualność. Skąd boom na tę dyscyplinę? Dr Agata Loewe, psychoterapeutka i seksuolog, tłumaczy go m.in. potrzebą szukania nowych wrażeń. Poza tym w dobie konsumpcyjnego podejścia, także do spraw seksu, jest idealną alternatywą do traktowania erotyki jak sportu.

Jej słowa potwierdza Dawid Rzepecki, filozof z wykształcenia, nauczyciel tantry z wyboru: – Większość ludzi wykorzystuje seksualność do zredukowania napięcia. Ich seks przypomina bieg na 100 metrów: jak najszybciej dotrzeć do mety, którą jest orgazm – dodaje. – Oczywiście, można tak się kochać, ale to tylko wycinek możliwości. Kiedy zaczynamy uprawiać seks świadomie, przestajemy szukać wyłącznie orgazmów, zaczynamy się kochać uważniej. To jest właśnie seks tantryczny.

Rzeczywiście, według badań seksuologa prof. Zbi¬gnie¬wa Iz¬deb¬skie¬go, przeciętny seks Polaka od gry wstępnej do zakończenia trwa zaledwie 28 minut. Sama penetracja to już tylko 14 minut.

Miłośnicy tantry przekonują, że każdy zdrowy człowiek może zwielokrotnić swą przyjemność. – Trzeba uświadomić sobie, że nie o osiągnięcie orgazmu chodzi, ale o to, by się z partnerką naprawdę spotkać. Wiele kobiet twierdzi, że ważniejsze jest dla nich takie głębokie intymne spotkanie, niż żmudny wysiłek partnera, aby ją zaspokoić – mówi Dawid Rzepecki. Nieraz zresztą wystarczy, by kochankowie przestali się spieszyć.

– Można się nauczyć osiągać tzw. orgazmy dolinowe – zachęca. Osiąga się je, powstrzymując w ostatniej chwili przed osiągnięciem orgazmu i ponownym doprowadzaniu do ekstazy. I tak kilkukrotnie. – Pozwalamy, by przyjemność rozchodziła się po ciele i znowu się podniecamy. Okazuje się też, że u mężczyzn większa kontrola nad ruchami może zaowocować osiągnięciem orgazmów bez wytrysku, bez wyrzucenia napięcia. Takimi wchodzącymi w poczucie nieskończoności – zachęca Dawid Rzepecki.

Ekspert podkreśla, że nie chodzi o uczenie ludzi wyrafinowanych technik erotycznych, a raczej o powrót do naturalnej seksualności. Na jego warsztaty przyjeżdżają zarówno młode małżeństwa, jak i te nawet z 30-letnim stażem. Tak jak mieszkający na Dolnym Śląsku Piotr i Barbara. Małżeństwem są od 30 lat, a znają się od 31. Mają dorosłe dzieci i pracują zawodowo. On jest lekarzem, ona – prowadzi własna firmę. Do Rzepeckich trafili, bo związek potrzebował zmian. – Zależało nam na tym, by po prawie 30 latach ożywić relację – przyznaje Piotr.

30- letnia Ewa i 38-letni Darek z Warszawy pracują w branży informatycznej. W ubiegłym roku pojechali na festiwal tantry w Nowym Kawkowie. Później zaliczyli warsztaty pt. „Dotyk raju”. – To kurs tantry, ale w wydaniu light – żartują. Potem przyszła kolej na tygodniowe warsztaty dla par. Po nich podjęli decyzję o rozpoczęciu stażu. Ten składa się z cyklu trzech tygodniowych zjazdów. Przed nimi ostatni z nich.

Tantrę potraktowali jako element przygotowań do ślubu. Dziś twierdzą, że powinno się jej uczyć w szkole na lekcjach wychowania seksualnego.

Cały tekst w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.

Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore  GooglePlay