Wese-licho

Dodano:   /  Zmieniono: 
Remizy, stodoły i ślubne stroje w stylu vintage. Pracownicy polskich korporacji coraz częściej chcą, by ich wesele różniło się od prozy wielkomiejskiego życia.

„Żono moja, serce moje, nie ma takich jak my dwoje, bo ja kocham oczy twoje, do szaleństwa, do wieczora...” – ten przebój disco polo Grzegorz, 29-letni analityk rynków finansowych z Wrocławia, wybrał dla siebie i swojej żony Wiktorii na pierwszy weselny taniec. Para już rok przed planowanym ślubem podjęła decyzję, że nie zafunduje swoim gościom bankietu w amerykańskim stylu. Że nie każe im podrygiwać w kłopotliwy rytm standardów jazzowych. Albo polować na babeczki z musem krewetkowym wyłożone na szwedzkim stole. To wszystko mieszczuchy, takie jak oni, mają przecież na co dzień.

Wiktoria, 27-letnia właścicielka biura rachunkowego, postanowiła też, że nie pójdzie śladem swoich przyjaciółek i nie włoży wartej majątek sukni z trenem. Albo „bezy”. Wybrała koronkową suknię po babci, którą trzeba było tylko wybielić i przeszyć w kilku miejscach. Tak, by swoim krojem przypominała nowoczesne projekty. Na głowie miała wianek upleciony ze stokrotek, osadzony na warkoczu, tzw. kłosie. Zamiast sali bankietowej z antycznymi kolumnami i sztucznym złotem wybrali remizę strażacką położoną kilkadziesiąt kilometrów od Wrocławia. Ozdobili ją balonami, a na ścianie za swoimi plecami przymocowali grafikę z dwoma gołębiami trzymającymi złote obrączki. – Klasyka w cenie – żartują dzisiaj. Zamiast didżeja zatrudnili wodzireja, który rozbawiał ludzi do łez przyśpiewkami. Był też zespół, którego członkowie, oprócz gry na keyboardzie, urozmaicali zabawę grą na akordeonie. Na stołach – najzwyklejsza polska wódka. Zero fanaberii. – Ci, którzy byli przekonani, że pobiją rekord w ilości wypitego modnego prosecco albo whisky na lodzie, byli w szoku – przyznaje Grzegorz. – Tak samo jak ci, którzy liczyli na zimną płytę [slangowa nazwa bufetu z chłodnymi daniami – red.] w formie sushi – dodaje Wiktoria.

– Eleganckie przyjęcia weselne wychodzą z mody – nie ma wątpliwości Sonia Kęsy, autorka bloga „Moje wielkie wiejskie wesele”, jedynego w Polsce, który opisuje rustykalne tendencje ślubne. Młodzi ludzie coraz rzadziej chcą mieć fontanny z czekolady i barmanów serwujących drinki z palemkami. – Organizują wesela w stylu wiejskim, bo w czasach zdominowanych przez komercję tęsknią za prostotą i normalnością. Teraz to stodoła albo remiza jest szczytem weselnych marzeń młodych Polaków – mówi.

Od Smarzowskiego do Donatana

Więcej możesz przeczytać w 34/2014 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.