Wojenny biznes

Dodano:   /  Zmieniono: 
ZDJĘCIA: JAROSŁAW KUBALSKI / AGENCJA GAZETA
Gdy trwa wojna, zamawia się uzbrojenie. Kupować można w Kielcach.
Nazywają go aniołem zniszczenia. Szturmowy śmigłowiec AH-64 Apache, który potrafi zniszczyć rakietą Hellfire najlepiej opancerzony ciężki czołg. Niewykluczone, że ta amerykańska maszyna będzie już niedługo służyć w polskiej armii. Albo sprawdzony w warunkach bałkańskich i afgańskich A129 Mangusta lub najnowszy, nowoczesny śmigłowiec szturmowy Eurocopter Tiger, który z powodzeniem walczył w Kabulu, wspierając siły francuskie kontyngentu ISAF. Od poniedziałku koncerny produkujące te maszyny, czyli amerykański Boeing, włosko-francuska AgustaWestland i francusko-niemiecki Airbus Helicopters, będą po raz kolejny prezentowały swoją ofertę na XXII Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach.

Przetarg na śmigłowce dla polskiej armii przyspieszył w związku z sytuacją na Ukrainie. Wstępnie planowano zakup 70 śmigłowców wielozadaniowych, przystosowanych do transportu żołnierzy. Plany jednak zmieniono. Ministerstwo Obrony Narodowej zdecydowało, że w pierwszej kolejności armia kupi śmigłowce szturmowe. Termin składania ofert wyznaczono na 1 sierpnia. Mają zastąpić wysłużone rosyjskie Mi-24, zwane latającymi czołgami. Nowe maszyny szturmowe zaczną lądować na polskich lotniskach od 2017 r. Z kolei przetarg na 70 śmigłowców wielozadaniowych ma być rozstrzygnięty do końca roku. Podobnie jak w przypadku maszyn atakujących o kontrakt starają się AgustaWestland, Airbus Helicopters oraz amerykański Sikorsky Aircraft. Wartość zamówienia to 8 mld zł. W Kielcach zostanie zaprezentowane pięć śmigłowców zgłoszonych do przetargu.

W cieniu wojny na Ukrainie

Tegoroczny Salon Przemysłu Obronnego już jest wyjątkowy. Właśnie z powodu wojny na terytorium wschodniej Ukrainy. Na wystawie zapowiedziało się prawie 500 firm, o 100 więcej niż w zeszłym roku. Według wyliczeń organizatorów salonu liczba firm zagranicznych zwiększyła się o 40 proc. Specjalne pawilony przygotowały Wielka Brytania i Włochy. Swoją wystawę narodową będą mieli Francuzi. Uwaga wystawców będzie jednak skoncentrowana na Ukrainie, a dokładnie na obecnym w Kielcach (po raz pierwszy) ukraińskim koncernie zbrojeniowym Ukr- OboronProm. Stan wojny z prorosyjskimi terrorystami, ingerencja wojsk rosyjskich w tym konflikcie w pełni to uzasadnia. Ukraina może być w najbliższym czasie liczącym się rynkiem dla branży zbrojeniowej. Zresztą nie tylko Ukraina, o czym świadczą ostatnie decyzje dotyczące zakupów dla polskiej armii. Czy do Ukrainy popłynie sprzęt wojskowy? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. W krótkiej perspektywie zależy to niestety w dużej mierze od rozwoju tamtejszej sytuacji. I decyzji NATO, w jaki sposób pomoże temu państwu. Na razie wiadomo tyle, że wykluczona jest obecność wojsk NATO na terytorium naszego wschodniego sąsiada. A Ukraina chce pomocy – liczy na finansowe wsparcie jej potencjału wojskowego. To na pewno przełoży się na umowy z branżą zbrojeniową.

Gdyby wojna trwała długo, sytuacja zmieni się jeszcze bardziej. Ukraina przed konfliktem dysponowała potężnym posowieckim arsenałem, szczególnie dotyczy to broni pancernej i artyleryjskiej. Na początku roku ukraińska armia posiadała grubo ponad 1000 czołgów na bazie słynnej maszyny T-64, ochrzczonej mianem konia roboczego. I co najważniejsze, Ukraina ma duże zaplecze serwisowe do naprawy i modernizowania tych starych czołgów. Ma więc sprzęt. Czego jej brakuje? Na pewno know-how. Ma słabą łączność i systemy służące do rozpoznawania wroga i naprowadzania ognia, słabe systemy noktowizyjne itp. Według ekspertów, gdy konflikt będzie się przedłużał, potrzeb będzie więcej. Przede wszystkim to amunicja, broń przeciw lotnicza, np. typu Grom, samoloty i śmigłowce.

W kierunku NATO

A w dalszej przyszłości? Ukraina siłą rzeczy będzie potrzebowała nowego sprzętu wojskowego, choćby z powodu konieczności wymiany starego. Poza tym mając takiego sąsiada jak dzisiejsza Rosja, Ukraina jest skazana na rozbudowę i modernizację swojej armii. A uzbrojenie będzie coraz bardziej ewoluowało w kierunku wyposażenia używanego przez wojska NATO. Ukraińcy oczekują pomocy wojskowej ze strony NATO i USA. W piątek premier Arsenij Jaceniuk poinformował świat, że głównym celem jego polityki zagranicznej jest przystąpienie do Paktu Północnoatlantyckiego (w tej chwili Ukraina ma status państwa, które nie angażuje się w żaden sojusz wojskowy). To ważna informacja również dla firm zbrojeniowych, bo oznacza potencjalną możliwość uczestniczenia w procesie modernizowania armii do wymogów północnoatlantyckich. Ale to odległa przyszłość. Chociaż teoretycznie, gdyby USA wsparły oficjalnie Ukrainę, możliwy jest wariant szybkiej i konkretnej pomocy: Polska jako sojusznik USA przekazuje ukraińskiej armii swój posowiecki sprzęt, np. samoloty MiG-29. W zamian otrzymuje od USA samoloty F-16. Na razie to tylko teoria.

Śmigłowce czy Homary

Sytuacja na Ukrainie ma też wpływ na polski przemysł zbrojeniowy. Czy polskie firmy skorzystają na rosnącym popycie? Polska zbrojeniówka znajduje się dziś w fazie konsolidacji. Podczas salonu po raz pierwszy zaprezentuje się pod własnym logo Polska Grupa Zbrojeniowa. Będzie to równocześnie ostatni salon Polskiego Holdingu Obronnego, który zostanie włączony do grupy. W tym roku polskie firmy będą się chwaliły prowadzonym od wielu lat programem Tytan. Zaprezentowany zostanie polski land warrior, czyli wojownik lądowy. To nic innego jak rynsztunek żołnierza XXI w., na który składają się: pancerz Ułan 21, optoelektronika, sensory monitorujące funkcje życiowe, nowoczesna łączność na bazie technologii znanej w cywilu pod nazwami WiFi i LTE, możliwość przesyłania obrazu, modułowy karabin, który można dopasować do wymagań pola walki. Rynsztunek ma trafić do kilkunastu tysięcy żołnierzy sił specjalnych w ramach planów modernizacyjnych na lata 2013-2022.

Polska armia ma się modernizować. Wraz z nią to samo czeka zbrojeniówkę. Podstawowe zagadnienie to to, co mamy produkować i w czym mamy być konkurencyjni. – Przede wszystkim ważne jest określenie naszych potrzeb z odpowiednim wyprzedzeniem. I decyzja, co będziemy kupowali, a co produkowali u siebie. Na przykład wojska lądowe mogą być wspierane z powietrza przez helikoptery uderzeniowe. Ale te same zadania mogłyby wykonywać liczniejsze i tańsze haubice lub systemy rakietowe typu Langusta czy Homar z rozpoznaniem w postaci dronów – mówi Tomasz Szatkowski z Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. I dodaje, że na kwestię zakupów trzeba patrzeć nie przez pryzmat zastępowania jednej generacji sprzętu drugą, ale szerzej, na zdolność bojową, jaka jest potrzebna do wypełniania zadań sił zbrojnych. System Homar to samobieżne wyrzutnie ziemia-ziemia, o zasięgu nawet 300 km. Z powodu kryzysu ukraińskiego MON przyspieszyło prace nad tym projektem. Budowany jest w oparciu o licencję i technologię koncernu Lockheed Martin. Ma trafić na wyposażenie polskiej armii jeszcze w 2017 r. I być odpowiedzią na słynne rosyjskie iskandery. Rosja od dawna straszy, że rakiety te (można je wyposażyć w głowice nuklearne) zostaną rozlokowane w obwodzie kaliningradzkim. Polska nie miałaby czym odpowiedzieć w razie ataku.

W przypadku zakupów ważne jest także, żeby ze sprzętem – np. z czołgami – polski przemysł otrzymywał licencje na ich serwis. Bo często firmy zbrojeniowe więcej zarabiają na naprawach i serwisie niż na samej broni. To szczególnie ważne w przypadku broni pancernej. W najbliższym czasie Polska w skali europejskiej stanie się jednym z największych odbiorców tego rodzaju uzbrojenia.

W przemyśle zbrojeniowym kluczową rolę odgrywa kalkulacja kosztów i świadomość własnego potencjału. Produkcja nowoczesnego i bezpiecznego uzbrojenia jest niezwykle kosztowna. Często lepiej i taniej jest kupić sprzęt, niż go produkować. To nie znaczy, że polski przemysł nie może być konkurencyjny. Przeciwnie, to kwestia strategii, co produkować i w czym się specjalizować. Równie dobrze można zarabiać na produkcji czołgów, jak na kluczowych elementach uzbrojenia do tych maszyn, w kooperacji ze światowymi koncernami. Sytuacja w branży zbrojeniowej jest wyjątkowa. W obliczu wojen i zagrożenia bezpieczeństwa rosną wydatki na obronę i zbrojenie. A w Kielcach spotkają się najwięksi gracze w tej branży.

Tekst ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który w wersji elektronicznej można  przeczytać tutaj :
http://ewydanie.wprost.pl/

"Wprost" w wersji na Androida jest dostępny tu:
https://play.google.com/ store/apps/ details?id=com.paperlit.and roid.wprost

"Wprost" dla użytkowników Apple:
http://itunes.apple.com/ pl/app/tygodnik-wprost/ id459708380?mt=8

"Wprost" można czytać także dzięki aplikacji na Facebooku:
https://apps.facebook.com/tygodnikwprost/?fb_source=search&ref=ts
Galeria:
Targi Kielce - XXII MSPO
Ankieta: embed testowy