Idealni sprawcy. Jak polskie prawo traktuje niepełnosprawnych umysłowo?

Idealni sprawcy. Jak polskie prawo traktuje niepełnosprawnych umysłowo?

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Osoby niepełnosprawne intelektualnie to dla przestępców idealne ofiary, a dla sądów idealni sprawcy. Bo nie potrafią się bronić.
Niepełnosprawny intelektualnie Adam P. przez pięć lat próbował udowodnić przed warszawskim sądem, że był molestowany seksualnie przez swojego instruktora w domu pomocy społecznej. Kłopot w tym, że ów instruktor jest ogólnie szanowaną osobą. Ma wiele lat doświadczenia w pracy i niepełnosprawną intelektualnie żonę. Z Adamem P. natomiast trudno się porozumieć. Częściej używa gestów niż słów. Potrafi wypowiadać tylko proste zdania, które w kółko powtarza w czasie kolejnych rozpraw. Mówił zwykle: „Pan X mnie wyru... ał”. Wtedy sąd prosił go o definicję słowa „ru...ać”. P. nie potrafił podać definicji. Biegli wydali więc opinię, że jako osoba z niedorozwojem umysłowym w stopniu znacznym Adam P. nie ma możliwości spostrzegania oraz zapamiętywania faktów i przekazywania ich dalej. Co za tym idzie, jest niewiarygodnym świadkiem. Wykazywali też jego infantylność, pytając na przykład, czy pan X chodził w płaszczach albo się przebierał. A ponieważ do molestowania doszło na balu karnawałowym, P. zeznał, że tak, pan X był rycerzem, bo tak go z zabawy zapamiętał. Dla sądu i biegłych to był kolejny dowód, że jego zeznań nie należy brać serio.

To, że matka P. zobaczyła jego zakrwawioną bieliznę, że chłopak od pierwszego przesłuchania wskazywał konkretną osobę, że wykazywał symptomy molestowania, miał problemy z utrzymywaniem potrzeb fizjologicznych, bał się spać przy zgaszonym świetle, dla sądu nie miało znaczenia. – W tej sprawie w perfidny sposób wykorzystano, że świadek ma trudności komunikacyjne, że lubi oglądać filmy. Jego zeznania uznano za konfabulację i przeniesienie fikcji do realnego świata – mówi dr Monika Zima- -Parjaszewska, wiceprezes Zarządu Głównego Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. – Na każdym etapie procedury podważano wiarygodność tego człowieka, tylko dlatego że jest osobą z niepełnosprawnością intelektualną. Polski sąd uniewinnił instruktora, sprawa zapewne będzie miała finał w Strasburgu.

WAFELEK PRESLEYA

O ile Adam P. nie był dla sądu wystarczająco wiarygodny, by poważnie potraktować jego zeznania, o tyle osoby niepełnosprawne, występując przed wymiarem sprawiedliwości w charakterze oskarżonych, są traktowane z całą surowością i pełną powagą. Jak na przykład 42-letni Arkadiusz K. skazany za kradzież wafelka wartego 99 gr. Kilkanaście miesięcy temu pisały o tym niemal wszystkie media. Na mocy absurdalnego wyroku niepełnosprawny intelektualnie mężczyzna trafił do więzienia. Mógł co prawda zapłacić 100 zł grzywny, ale tego nie zrobił. Mógł się odwołać od wyroku sądu skazującego go na pięć dni więzienia, ale najprawdopodobniej o tym nie wiedział. Poszedł więc siedzieć. Po trzech dniach zwrócił na siebie uwagę dyrektora placówki. Bo chodził i śpiewał piosenki Elvisa Presleya, co nie jest zbyt częste wśród więźniów. Dyrektor Krzysztof Olkowicz wtedy jeszcze nie wiedział, że Arkadiusz K. kilka lat wcześniej z fryzurą stylizowaną na króla popu występował w „Szansie na sukces”. Wziął skazanego na rozmowę, a po niej, kierowany słusznymi wątpliwościami, zaczął przyglądać mu się bliżej. I stwierdził, że najlepiej będzie, jak po prostu sam zapłaci pozostałe 40 zł grzywny i Arkadiusz K. wróci do domu.

Chwilę później do Ministerstwa Sprawiedliwości przyszedł anonim. „Zaniepokojeni koledzy” dyrektora Olkowicza donosili w nim, że wbrew prawu wpłacił on grzywnę za skazanego. Sprawa znalazła kilka dni temu finał w koszalińskim sądzie, który docenił wprawdzie dobre chęci dyrektora, niemniej uznał go za winnego.

– Procedura sądowa jest kompletnie niedostosowana do potrzeb osób z niepełnosprawnością intelektualną, nie przewiduje dla nich wsparcia. Z jednej strony uznaje się je za niewiarygodnych świadków, z drugiej twierdzi, że mogą podlegać odpowiedzialności karnej. Brak rozwiązań systemowych skutkuje bezradnością wymiaru sprawiedliwości. Nie chodzi o propagowanie całkowitej bezkarności, ale stawianie ich przed sądem bez odpowiedniego wsparcia z udziałem nie zawsze kompetentnych w takich sprawach biegłych sądowych psychiatrów. To forma przemocy instytucjonalnej – mówi Zima- -Parjaszewska. Podobnych przypadków jest znacznie więcej. – W Kołobrzegu zakończyło się ostatnio w pierwszej instancji postępowanie przeciwko 38-letniemu mężczyźnie z niepełnosprawnością intelektualną o doprowadzenie do innej czynności seksualnej 11-letniej dziewczynki – mówi Zima-Parjaszewska. – Zeznania mężczyzny wskazują, że do niczego nie doszło, jednak sąd nie dał im wiary. Kilka lat temu młody mężczyzna został skazany za klepnięcie dziewczynki w pośladek. Prawdopodobnie nie wiedział, że to zabronione. Nawet jeżeli dana osoba ma świadomość tego, co robi, często nie ma świadomości, że tego robić nie wolno. Jeśli się komuś przez 30 lat nie mówi, że coś jest zabronione, i nie tłumaczy dlaczego, trudno, żeby mając 31 lat, sam się o tym dowiedział. A większość dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną nie miała szansy na edukację w tym zakresie.

WSZYSTKO PRZEBIEGŁO PRAWIDŁOWO

O tym, jak bardzo bezbronne są osoby niepełnosprawne intelektualnie w starciu z wymiarem sprawiedliwości, świadczy sprawa Tomasza K. skazanego w 2003 r. na 15 lat pozbawienia wolności za zabójstwo 12-latka. Ponieważ się przyznał, sprawa wydawała się prosta. Wątpliwości sądu nie wzbudziło nawet to, że ślady krwi z ubrania K. i włosy na jego butach nie pasowały do DNA ofiary. I że zeznanie oskarżonego zostało wymuszone przez policję, która w zamian obiecała mężczyźnie, że trafi do szpitala, w którym będzie się leczyć. I że dostanie w prezencie od oficerów wojskowe moro. Wyrok skazujący utrzymał też w mocy sąd apelacyjny. Policyjno-prokuratorska układanka posypała się w 2005 r., kiedy do niemal bliźniaczej zbrodni, tym razem na 11-latku, doszło w okolicach Pruszcza Gdańskiego. I gdy aresztowany w związku z tym zabójstwem sprawca przyznał się też do zbrodni sprzed dwóch lat.

K. po kilku latach więzienia wyszedł na wolność. Dzięki pomocy Helsińskiej Fundacji wywalczył też 300 tys. zadośćuczynienia za niesłuszne skazanie. Rzecznik praw obywatelskich prof. Irena Lipowicz skierowała do resortu ministra Biernackiego teczkę z aktami wszystkich skazanych w Polsce osób niepełnosprawnych intelektualnie. W teczce znalazło się 140 nazwisk. Rzecznik zadała pytanie, czy aby na pewno zakłady karne są dla tych osób najodpowiedniejszym miejscem pobytu. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast. Skoro osadzeni skazani zostali prawomocnymi wyrokami, to z punktu widzenia prawa, zdaniem ministerstwa, wszystko przebiegło prawidłowo. Wiceprezes Zarządu Głównego Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym Zima-Parjaszewska mówi, że jako organizacja włączają się w postępowania sądowe na prawach strony lub kierują do sądów tzw. opinie przyjaciela sądu na temat funkcjonowania osób z niepełnosprawnością intelektualną. Ale według niej ich obecnośc powinna być obowiązkowa w każdym postępowaniu, a ich stanowisko równie ważne jak opinia biegłych. – Próbowaliśmy interweniować w Ministerstwie Sprawiedliwości o nowelizację przepisów sądowych. Ministerstwo wyraziło oczywiście zainteresowanie współpracą, ale oczekuje gotowego projektu ustawy – mówi.

RADZĄ SOBIE

Radosław Agatowski, skazywany kilkakrotnie za kradzieże rowerów lub złomu, nie trafił na empatycznego dyrektora więzienia. Zanim niepełnosprawny intelektualnie mężczyzna doczekał się ostatecznie ułaskawienia prezydenta, w więzieniu przeszedł piekło. Był poniżany i bity przez współwięźniów, wyzywany, przypalany papierosami. Wiadomo, że płakał i że się bał. – Na szczęście przypadek Agatowskiego wyszedł na jaw. Tyle że stało się to nie za sprawą interwencji odpowiednich instytucji biorących udział w postępowaniu, a lokalnych mediów. Gdyby nie one, może w ogóle byśmy się o tym nie dowiedzieli – mówi Zima-Parjaszewska. – Zaniepokoiło nas, że nie pojawił się w placówce, ale instruktorzy nie mieli możliwości sprawdzić, co się z nim dzieje. Stowarzyszenie nie zostało poinformowane ani o przedstawieniu mu zarzutów, ani o postępowaniu przed sądem, ani też o umieszczeniu go w zakładzie karnym.

- Osoby [niepełnosprawne intelektualnie] kierowane są do odbycia kary w systemie terapeutycznym i odbywają ją w 22 oddziałach terapeutycznych dla skazanych z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi lub upośledzonych umysłowo – wyjaśnił nam na piśmie Jarosław Góra, rzecznik Centralnego Zarządu Służby Więziennej.

Oddział terapeutyczny jest między innymi w Sieradzu. Przebywa tam obecnie jeden osadzony z upośledzeniem umiarkowanym, skazany za kradzież. W Łodzi jest trzech. Dwóch z wyrokami za przestępstwa seksualne, jeden za napad i rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Mają do odsiedzenia od trzech i pół roku do siedmiu lat. Dzwonię do porucznika Waldemara Grabskiego, rzecznika tamtejszego więzienia. – Są to osoby w miarę samodzielne, potrafią zachować własną higienę, ubrać się. Polecenia rozumieją, przynajmniej tak się wydaje. Ponadto przebywają nie na zwykłym oddziale, a na terapeutycznym, przystosowanym do ich potrzeb, na którym stale obecny jest nie jeden, lecz kilku psychologów – mówi Grabski. – Wydaje się, że nie mają problemów i że sobie radzą. Poniżanie, bicie i przypalanie papierosami,które spotkało Radosława Agatowskiego, miało miejsce w jednym z 22 zakładów karnych z listy Jarosława Góry, z oddziałem terapeutycznym przystosowanym dla osób niepełnosprawnych intelektualnie.

Tekst ukazał się w numerze 23 /2014 tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku.
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.

Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore  GooglePlay