Kolekcjonerski boom na fotografię

Kolekcjonerski boom na fotografię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rafał Milacha, zdjęcie z cyklu "7 Rooms"
Polacy w końcu zrozumieli, że zdjęcie może być dziełem sztuki, a także inwestycją. – I to nie tylko finansową. Czasami kolekcjonowanie sztuki to także inwestycja w siebie, w swój rozwój, w coś, co wzbogaca nasze życie – mówi Katarzyna Sagatowska, kuratorka wystaw projektu Fotografia Kolekcjonerska i propagatorka kolekcjonowania fotografii w Polsce.
Jej słowa potwierdza Cezary Pieczyński, właściciel poznańskiej Galerii Piekary i jednej z największych w Polsce kolekcji zdjęć. – Fotografia chce ostatecznie wkroczyć na salony. Tym bardziej że do niedawna przez wielu uczestników polskiego rynku sztuki nie była traktowana serio. Na szczęście powoli zyskuje należyty splendor – mówi. Bo kolekcjonerski boom na fotografię z najwyższej półki dopiero się w Polsce zaczął.

Inwestycja w odbitkę

Pod terminem „fotografia kolekcjonerska” kryją się zdjęcia, których artystyczna wartość ma szansę przetrwać, bądź już przetrwała, próbę czasu. Nawet jednak najwybitniejsza fotografia nie zostanie uznana za kolekcjonerską, jeśli nie będzie wykonana w limitowanej serii i oznaczona tak, by kupujący wiedział, którą z kolei odbitkę kupuje. Autor musi zapewnić trwałość archiwalną swoich prac. Oznacza to, że fotografie nie mogą mieć kontaktu z substancjami chemicznymi, muszą być przechowywane w ciemności, w niskiej temperaturze o umiarkowanej wilgotności. Powinny być mocowane do passe-partout bez użycia kleju. – Takie standardy są na całym świecie – tłumaczy Sagatowska, uznawana za autorytet w tej dziedzinie.

Aukcje, które współtworzy, obok galerii, są w zasadzie jedynym oficjalnym miejscem obrotu fotografią kolekcjonerską w Polsce. Odbywają się regularnie, ostatnio dwa razy do roku. Największym graczom na rynku sztuki oczywiście też zdarza się organizować licytacje zdjęć. Do historii przeszła urządzona przez dom aukcyjny DESA Unicum aukcja dzieł Miltona Greene’a przedstawiających Marylin Monroe. Wartość zbioru trzech tysięcy fotografii szacowano nawet na 24 miliony złotych. Wrocławskie Przedsiębiorstwo Hala Ludowa wylicytowało tę kolekcję dla miasta Wrocław za 6,4 mln zł, ustanawiając tym samym najwyższą transakcję na polskim rynku dzieł sztuki.

Na licytacji, która odbędzie się 26 października w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, rekordy cenowe też pewnie padną. Na aukcję trafi bowiem „Przerażenie wariata” Stanisława Ignacego Witkiewicza, którego wartość szacowana jest nawet na 120 tys. zł. –  Za „Zastrzyk narkotyczny” Witkacego, dwa zdjęcia wykonane we współpracy z Józefem Głogowskim, wiosną tego roku zapłacono 68 tys. zł. Choć pamiętać trzeba, że Witkacy był inicjatorem i pomysłodawcą tych sesji, ale Głogowski fizycznie robił zdjęcia – przypomina Katarzyna Sagatowska. Rok temu dwie inne prace Witkiewicza, „Groźny bandyta” i „Nieśmiały bandyta” osiągnęły kwotę 60 tysięcy złotych.

Oprócz Witkacego na aukcji w ramach projektu Fotografia Kolekcjonerska można będzie wylicytować 90 innych prac. Wśród nich zdjęcia Zofii Rydet, Edwarda Hartwiga, Ryszarda Horowitza, Doroty Nieznalskiej czy Fortunaty Obrąpalskiej. Szanse na to, że większość idących pod młotek dzieł znajdzie nowych właścicieli są ogromne. – Do jesieni ubiegłego roku za dobry wynik uznawaliśmy sprzedaż 30 procent zdjęć z aukcji. Wiosną sprzedaż osiągnęła już poziom 60 procent z około 100 przeznaczonych na licytację fotografii – cieszy się Sagatowska. Wyniki te odzwierciedlają rosnące zainteresowanie fotografią kolekcjonerską nad Wisłą.

Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika „Wprost”.

"Wprost" w formie e-wydania:


www.wprost.ewydanie.pl

"Wprost" w wersji na Androida jest dostępny tu:
https://play.google.com/store/apps/details?id=com.paperlit.android.wprost

"Wprost" dla użytkowników Apple:
http://itunes.apple.com/ pl/app/tygodnik-wprost/ id459708380?mt=8

"Wprost" można czytać także dzięki aplikacji na Facebooku:
https://apps.facebook.com/tygodnikwprost/?fb_source=search&ref=ts