Sawicki: Dymisja za jedno słowo? Mam jeszcze dużo pracy

Sawicki: Dymisja za jedno słowo? Mam jeszcze dużo pracy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Sawicki, fot. Wprost
- Jestem człowiekiem z krwi i kości. W szczerych rozmowach z rolnikami, a często z nimi rozmawiam, z obu stron padają nieraz dosadne określenia i nikt z tego powodu nie robi larum - mówił Sawicki w rozmowie z Wyborcza.pl. - Dlaczego powiedziałem, że niemieccy rolnicy są mądrzejsi? Bo oni są lepiej zorganizowani - jak podejmują decyzję o wycofaniu towaru z rynku, to nie wiozą do skupu. W ten sposób nie dopuszczają do wykorzystywania ich przez pośredników przez zaniżanie cen - podkreślał minister.
- To, co powiedziałem, znaczyło: nie dajcie się wykorzystywać, bądźcie zorganizowani - tłumaczył członek PSL po burzy, jaką wywołały jego słowa i określenie rolników "frajerami". - Jestem rolnikiem i można powiedzieć, że sam siebie nazwałem frajerem. Nie należę do grupy, bo właśnie przekazuję gospodarstwo synowi i jemu zostawiam decyzję. Syn chce prowadzić gospodarstwo ekologiczne i zachęcam go do tego, by wszedł w grupę, bo dla takich grup też będzie unijne wsparcie - zaznacza.

- Od 2004 r. Unia zachęca rolników do zakładania grup producenckich. To organizacja co najmniej pięciu rolników, którzy zakładają spółkę prawa handlowego lub spółdzielnię i razem np. przechowują swoje produkty, razem je sprzedają. Takie grupy dostają dofinansowanie unijne przez pięć lat (w pierwszym roku to 10 proc. wartości sprzedanych produktów), mogą także liczyć na dofinansowanie inwestycji w wysokości 75 proc. (50 proc. wykłada UE, 25 proc. krajowy budżet) - mówił o korzyściach płynących z wchodzenia w kooperatywę między rolnikami Sawicki. Dodał, że do 2008 r. w Polsce praktycznie nikt z tego programu nie korzystał. - Dopiero ja zacząłem go propagować. Osiem lat temu było niecałe 300 grup, dziś jest ponad 1400. Wśród producentów owoców i warzyw takich grup jest ponad 350, one zaczęły inwestować np. w chłodnie - podkreśla minister.

Sawicki mówił, że walczy w Brukseli o to, by niezrzeszonych rolników nie traktować gorzej niż tych z grup producenckich: - W ubiegłym tygodniu na unijnej Radzie Ministrów Rolnictwa i Rybołówstwa ponownie podniosłem sprawę rosyjskiego embarga. Przekonywałem, że 27 gr rekompensaty za kilogram jabłek to za mało, bo ta cena nie pokrywa kosztów zbioru i zwiezienia jabłek do punktu utylizacji. Tymczasem unijni biurokraci mówią: jeśli polscy rolnicy sprzedają jabłka w skupie po 2,5 eurocenta, to najwyraźniej im się to opłaca.

- Koledzy rozumieją, że moją intencją nie było obrażanie kogokolwiek. Przeprosiłem. Nie ma powodu do dymisji. Mam jeszcze wiele projektów do zrobienia, np. Fundusz Stabilizacji Dochodów dla rolników. Mam się podać do dymisji za jedno słowo? - pyta Sawicki.

Wyborcza.pl