Jak podaje rp.pl, gambijskie służby bezpieczeństwa poinformowały, że w Sylwestra miało dojść do zamachu na przywódcę państwa Yahyę Jammeha. Nieudana próba ataku miała być podjęta przez grupę uzbrojonych ludzi kierowanych przez „dezertera z armii gambijskiej”.
Zamach został uniemożliwiony przez Narodową Służbę Wywiadu. Jej agenci wkroczyli do czterech willi, w których znaleźli broń oraz materiały wybuchowe. Aresztowanych zostało kilkudziesięciu cywili i wojskowych, których podejrzewa się o próbę przejęcia władzy. Nie wiadomo, jaki los spotkał czterech dowódców spisku. Część źródeł informuje, że udało im się uciec z kraju i uzyskać azyl w Gwinei Bissau, inne podają, że zostali zabici.
Ofiarą zamachu miał być prezydent Yahya Jammeh, który rządzi krajem od 20 lat. Przywódca Gambii uznał podejrzanych za „terrorystów działających z terenu USA, Niemiec i Wielkiej Brytanii i korzystających z pomocy państw, których nazw nie wymienię”. To kolejny raz, kiedy prezydent oskarża te kraje o wspieranie opozycjonistów. Ci ostatni obawiają się, iż władze mogą wykorzystać próbę zamachu, jako pretekst do zlikwidowania swoich przeciwników politycznych.
zh, rp.pl
Ofiarą zamachu miał być prezydent Yahya Jammeh, który rządzi krajem od 20 lat. Przywódca Gambii uznał podejrzanych za „terrorystów działających z terenu USA, Niemiec i Wielkiej Brytanii i korzystających z pomocy państw, których nazw nie wymienię”. To kolejny raz, kiedy prezydent oskarża te kraje o wspieranie opozycjonistów. Ci ostatni obawiają się, iż władze mogą wykorzystać próbę zamachu, jako pretekst do zlikwidowania swoich przeciwników politycznych.
zh, rp.pl