Gruza: Zwija się nasz stolik

Gruza: Zwija się nasz stolik

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jerzy Gruza (fot. ZDJECIA: ARTUR PAWŁOWSKI/REPORTER)
Odjeżdża nasz świat. To nawet nie jest wkurzające, ale dramatycznie bolesne – mówi reżyser Jerzy Gruza w rozmowie z dziennikarzem tygodnika "Wprost" Cezarym Łazarewiczem.
Cezary Łazarewicz: Przed spotkaniem kazał mi pan przeczytać swoją najnowszą książkę „Pożegnanie z karnawałem”. Wyłania się z niej smutny, znudzony życiem człowiek.

Tylko nie smutny ! Tylko nie smutny! I nie znudzony, jestem żywszy niż pan. Ale jak pan będzie miał tyle lat co ja to będzie pan wiedział, że wszystko się powtarza. Znam każdy dom, każdą ulicę, każdy ruch. Wszystko już było. Miałem przygody, wypadki, myśli. Przychodzi taki czas, że nic nie ekscytuje, nie wciąga, nie pozwala się zaangażować. Chociaż to nie znaczy, że jest się martwym emocjonalnie. Jedną z najtrudniejszych rzeczy jest konieczność wynalezieniem sobie przyjemności dla której się żyje. I zaczyna być z tym problem. Kiedyś było łatwiej: wódka, przyjaciele, dalekie wyjazdy. Dzisiaj niewiele cieszy. Każdy powinien sobie znaleźć niszę w której się ulokuje. Moi znajomi uciekają w siebie – hodowla psów, spacery, zaszywają się gdzieś za granicą. Ja uciekam w pisanie notatek z życia. To jest moje odreagowanie świata. Ale nie chce być postrzegany jak facet, który się nażył, nic go nie bawi i wszystkim jest znudzony. Bo tak nie jest. Sam pan mówił, ze obserwuje mnie pan czasami i zazdrości energii i samopoczucia.

(...)

Nie ma w panu marzeń twórczych? Kiedyś mówił pan, że chciałby zrobić trzecią cześć „Czterdziestolatka”.

Chciałem,  ale się nie udało.

O czym to miało być?

Karwowscy są emerytami. Trafiają na Uniwersytet Trzeciego Wieku. Był już projekt, scenariusz, nawet nakręcony jeden odcinek. Ale nie miało wzięcia u telewizyjnych decydentów. Szkoda, bo było to dobre. Odbijaliśmy się od postaci, które są znane, popularne i lubiane. Nie chce o tym mówić, bo to międlenie wciąż tego samego. Marzę o projekcie autorskim. Który byłby tylko mój. Przez 60 lat ulegałem naciskom kierownika, producenta, dyrektora, redaktora i prezesa. W PRL i później też filmowcy byli poddani presji. Ulegaliśmy, bo oni mieli pieniądze.

(...)

Myślałem, że pan lubi się mierzyć z rynkiem, widzami.

Ja się już namierzyłem. Jestem popularny. Mnie ludzie zatrzymują na ulicy. Cytują mi z pamięci dialogi z „Czterdziestolatka”. Zatrzymałem się ostatnio, bo był wypadek na MDM. I nagle jakiś facet pyta mnie, czy go pamiętam? Nie  mogłem sobie przypomnieć. Przecież byliśmy razem na kolacji – mówi. Tak, a kiedy? Odpowiada, że na otwarciu Domu Chłopa w Warszawie. Tylko, że to było w latach 60 czy 70, epokę temu !

(...)

Co pana najbardziej wkurza?

Upływający czas i to że człowiek zaczyna się zamykać. Ogranicza się tylko do miejsc, które zna i najbliższego kręgu przyjaciół. Jest ich coraz mniej. Odchodzi moje pokolenie, z którym łączyły mnie słowa, spostrzeżenia, doświadczenia. Coraz mniej ludzi z którymi można porozumieć się bez słów. Zwija się nasz stolik w „Czytelniku” gdzie spotykałem od lat Kutza, Głowackiego, zmarłych Henryka Berezę czy Gustawa Holoubka. Byłem tam w zeszłym tygodniu. Na stoliku Tadeusza Konwickiego stała zapalona świeczka. Siedziała przy nim jakaś pani, chichotała rozmawiając przez telefon. Odjeżdża nasz świat – pomyślałem. To nawet nie jest wkurzające to jest dramatycznie bolesne. Człowiek czuje się w tym świecie nieswój.

Strach przed uciekającym czasem to obawa, że nie zdąży pan wszystkiego zrobić?

Jedyna pewną rzeczą, która przed człowiekiem stoi to śmierć. Świetnie mówił o tym Woody Allen: „Śmierć. Proszę bardzo! Ale nie chce być przy tym obecny.”

Czytaj więcej we "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl, zaś od poniedziałku jest  także dostępny w kioskach i salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku

Oraz na  AppleStore GooglePlay