Wpadki Komorowskiego na Twitterze. "Powinien skupić się na Naszej Klasie"

Wpadki Komorowskiego na Twitterze. "Powinien skupić się na Naszej Klasie"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bronisław Komorowski (fot. RAFAL OLEKSIEWICZ / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
- Błędy we wpisach na Twitterze mogą nie być aż tak dotkliwe dla jednych polityków, jak dla drugich. Inny jest też krąg odbiorców poszczególnych portali. Gdybym to ja opracowywał strategię online dla prezydenta Komorowskiego, to położyłbym zdecydowanie większy nacisk na Naszą Klasę - powiedział o wpadkach w mediach społecznościowych Bronisława Komorowskiego w rozmowie z Wprost.pl dr Olgierd Annusewicz.
Anna Mokrzanowska: Czy ostatnie wpadki prezydenta Komorowskiego na Twitterze mogą wpłynąć na wynik wyborów?

Dr Olgierd Annusewicz: Moim zdaniem nie albo w bardzo niewielkim stopniu. U osób, które są zdecydowane w swoich poglądach politycznych, ta historia może wywołać co najwyżej trochę niesmaku. Żeby śledzić konta polityków na portalu społecznościowym zwykle trzeba mieć jakieś poglądy. Struktura użytkowników Twittera jest taka, że w dużej mierze są to osoby, które są już zdecydowanymi wyborcami. Nie sądzę, żeby tweety, które się ostatnio pojawiły, miały wielki wpływ na zmianę ich postaw. Ale nie znaczy to też, że nic się nie stało. Moim zdaniem to pokazuje, że sztab Komorowskiego nie ma żadnej strategii funkcjonowania w mediach społecznościowych. Jest to fatalne, ponieważ nawet jeśli użytkownicy Twittera nie są istotną grupą docelową, to w momencie, gdy jest szansa na drugą turę, to 1000 głosów mniej lub więcej może mieć duże znaczenie.

Czy te wpisy mogą zostać potraktowane jako ośmieszanie prezydenta?

Komentarze dotyczące wyborczego wystąpienia Andrzeja Dudy na temat spraw zagranicznych  pojawiły się na osobistym profilu Bronisława Komorowskiego. Potem się śmiano z tego, że było w nich mnóstwo wykrzykników i znaków zapytania oraz sformułowań mało pasujących do prezydenta. W przypadku ostatnich wpisów dotyczących wysłania sił rozjemczych na Ukrainę jest podobnie. Być może nie aż w takim stopniu jak wcześniej, niemniej jednak nie powinno to w ten sposób funkcjonować.

Szef sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego Robert Tyszkiewicz przyznał, że sztab nie ma z wpisami na Twitterze nic wspólnego. Czy prezydent powinien osobiście zabrać głos w tej sprawie?

Do wyborów jest jeszcze mnóstwo czasu i moim zdaniem nie chodzi o to, żeby prezydent zabierał głos, natomiast ktoś powinien zapanować nad całą sytuacją. Obecnie na Twitterze funkcjonują dwa konta: osobiste Bronisława Komorowskiego oraz kancelarii i oba są zarządzane w sposób kompletnie bezsensowny. Kampania to kampania. W jej trakcie urzędnicy  z kancelarii powinni uzyskać informacje w jaki sposób i w jakich sytuacjach mają się posługiwać narzędziami internetowymi. Być może aktywne powinno być tylko konto indywidualne prezydenta, które byłoby zarządzane przez kogoś, kto ma kilka szarych komórek i rozumie specyfikę mediów społecznościowych. Taka sytuacja, jaką mamy obecnie, jest zła. Myślę, że impuls do zmian powinien wypłynąć od sztabu, który powinien się porozumieć z ludźmi odpowiedzialnymi za komunikację w Pałacu Prezydenckim.

W jakim stopniu kampania prowadzona w mediach społecznościowych może wpłynąć na wynik wyborów?

Dobrze poprowadzona kampania internetowa może politykom bardzo pomóc. Szczególnie Bronisław Komorowski ma sporo do zyskania, jednak tak samo wygląda to w przypadku pozostałych kandydatów. Dla jednych polityków obecność w mediach społecznościowych to jest być albo nie być, dla drugich szansa na uzyskanie dobrych wyników.

Czy istnieją różnice między poszczególnymi kanałami komunikacji internetowej?

Jest pewna różnica pomiędzy Twitterem a Facebookiem czy Twitterem a Naszą Klasą. Błędy we wpisach na Twitterze mogą nie być aż tak dotkliwe dla jednych polityków jak dla drugich. Inny jest też krąg odbiorców poszczególnych portali. Dla różnych kandydatów różne kanały są mniej lub bardziej istotne. Założenie jest jednak takie, że strategia online nie dotyczy wyłącznie jednego narzędzia, ale wszystkich kanałów komunikacyjnych, które są dostępne w internecie. Gdybym to ja opracowywał strategię online dla prezydenta Komorowskiego, to ze względu na odbiorców, potencjał pozyskiwania głosów oraz strukturę użytkowników położyłbym zdecydowanie większy nacisk na Naszą Klasę. Co nie znaczy że marginalizowałbym  inne narzędzia.

Początkowo wydawało się, że wybory prezydenckie mogą rozstrzygnąć się już w pierwszej turze. Najnowsze sondaże pokazują jednak, że może być inaczej. Czy jest to kwestia niedoszacowania czy kampania prowadzona przez Andrzeja Dudę jest tak dobra?

Nawet jeśli obecny prezydent zwycięży w pierwszej turze, to zadecydują o tym pojedyncze punkty procentowe, nigdy nie mówiłem, że zdobędzie on 60 proc. Jeśli dzisiaj sondaż pokazuje, że Bronisław Komorowski zdobędzie 48 albo 51 proc. głosów to tak naprawdę sytuacja nadal jest otwarta. Badania opinii publicznej mają 3 proc. granicę błędu to jest pierwsza uwaga. Po drugie, sondaże różnych agencji w różny sposób rozdzielają głosy tzw. wyborców niezdecydowanych, posługują się też innymi metodologiami, co wpływa na różnice między poszczególnymi pracowniami.

Jakie są więc możliwe scenariusze na majowe wybory prezydenckie?

Moim zdaniem obaj kandydaci, tzn. Bronisław Komorowski i Andrzej Duda, mają szanse. Komorowski na zwycięstwo w pierwszej turze, a Duda na to, żeby udało się jednak doprowadzić do drugiej tury. Przy czym wyzwanie dla kandydata Prawa i Sprawiedliwości polega na tym, że część wyborców PiS niekoniecznie chce na niego głosować lub też nie zdają sobie sprawy z tego, że jest to kandydat popieranej przez nich partii. I to powinno się zmienić, taki jest cel kampanii. Z drugiej strony, obecny prezydent będzie się oczywiście starał obniżyć poparcie dla wszystkich innych kandydatów, bo on nie rywalizuje z Dudą o elektorat, ale na przykład z Magdaleną Ogórek, Januszem Palikotem czy Adamem Jarubasem. To są jego kampanijni przeciwnicy. Oczywiście to się może jeszcze rozegrać na wiele różnych sposobów, mamy jeszcze 2,5 miesiąca do końca kampanii wyborczej i może się jeszcze naprawdę wiele rzeczy wydarzyć. Nigdy nie jest tak, że sondaże na pół roku wcześniej pokazują tę rzeczywistość, która się okaże przed samymi wyborami. Również dlatego, że różna jest dynamika podejmowania decyzji czy kształtowania preferencji politycznych wyborców.