Kamiński o śledzeniu agentów CBA: Jesteśmy bezradni

Kamiński o śledzeniu agentów CBA: Jesteśmy bezradni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mariusz Kamiński, fot. Wprost
W wywiadzie na antenie Radia Zet, były szef CBA i wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, Mariusz Kamiński, wypowiedział się na temat sprawy śledzenia agentów CBA. - Marek Biernacki nie ma żadnych instrumentów. Komisja do spraw służb specjalnych jest ciałem, które tak naprawdę wysłuchuje informacji od szefów służb. Nie ma żadnych uprawnień żeby weryfikować te informacje, ani też, jeżeli szef służby nie mówi prawdy członkom komisji nie spotyka go z tego tytułu żadne konsekwencje - powiedział.
- Komisja śledcza działa zgodnie z kodeksem postępowania karnego i za składanie nieprawdziwych zeznań przed komisją śledczą grożą sankcje karne. To jest zupełnie co innego niż komisja do spraw służb specjalnych, która tak naprawdę ma bardzo ograniczone kompetencje i od dawna już również my postulowaliśmy żeby zwiększy kompetencje nadzorcze komisji do spraw służb wobec samych służb specjalnych - dodał.

Stwierdził też, że w tej sprawie "jesteśmy bezradni". - Nie wiemy nic tak naprawdę o kulisach tej sprawy, o ustaleniach prokuratury. Przecież domagaliśmy się jeszcze w ubiegłym roku informacji w parlamencie i to nie jest kwestia zaspokajania potrzeb posłów, ale tak naprawdę informacji dla opinii publicznej, co się w tej sprawie dzieje. Donald Tusk obiecał w lipcu, że we wrześniu, po wakacjach, taką informację przedstawi minister spraw wewnętrznych, do tego nie doszło, a obecny rząd, chociaż tak naprawdę jest to ten sam rząd mimo zmian personalnych, tych deklaracji premiera Tuska, z tych deklaracji się nie wywiązuje i nie chce się wywiązać - wyjaśnił.

Rozmówcy tvn24.pl relacjonowali, że do śledzenia szefa i rzecznika CBA miało dojść w czerwcu i lipcu 2014 r., po wybuchu afery taśmowej. Według rozmówców, za Wojtunikiem i Dobrzyńskim (rzecznik CBA) jeździły Toyota Yaris, Volkswagen Bus z charakterystycznym bagażnikiem na dachu oraz terenowe Volvo.

Tvn24.pl ustaliło, że w prokuratorskim śledztwie nie ma informacji, by Wojtunik i inni szefowie służb specjalnych byli obserwowani. Zdaniem prokuratorów związanych z tą sprawą, służby odpowiedzialne za ewentualne rozpracowywanie szefa CBA i innych, nie musiały wcale przekazywać informacji o tym do śledztwa.

- Przestępstwo nielegalnego nagrywania nie jest czynem z katalogu tych, w przypadkach których można stosować obserwację i podsłuch - tłumaczyła prokurator Anna Hopfer, która prowadzi śledztwo ws. afery podsłuchowej.

Według "Gazety Wyborczej”, w tajnej grupie wydzielonej latem 2014 roku z oficjalnego zespołu działającego w ABW, mieli pracować policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Zadaniem grupy było sprawdzenie, czy za nielegalnie nagranymi rozmowami polskich ministrów, biznesmenów i wysokich urzędników państwowych stoją byli szefowie trzech służb specjalnych (wszyscy w stopniu generała), ich zastępcy oraz szef CBA Paweł Wojtunik. Według informacji „Wyborczej” grupę nadzorował ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz.

Radio Zet, TVN 24, Gazeta Wyborcza