Samorządy wydały miliony na nierentowne lotniska

Samorządy wydały miliony na nierentowne lotniska

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Michał Walczak/PAP)
Samorządy płacą teraz za mocarstwowe ambicje. Utopiły setki milionów złotych w lotniska, które świecą pustkami. A nóż w plecy wbija im jeszcze Bruksela.

Ma długi na 2 tys. metrów pas startowy, pokaźny terminal z kawiarniami, sklepami duty free, granicą celną i VIP-roomem. Obok stoją wozy służb utrzymania ruchu, strażaków i duma wszystkich – najnowocześniejszy sprzęt do odśnieżania norweskiej firmy Øveraasen. W środku 140 pracowników czeka na pasażerów. Tyle że wciąż ich nie ma. I tak już od maja ubiegłego roku, gdy formalnie otwarto Port Lotniczy Radom, lotnisko widmo. – To największy projekt od czasu doprowadzenia do Radomia kolei – zachwalał były już prezydent miasta Andrzej Kosztowniak, pomysłodawca inwestycji. Port miał obsłużyć 100 tys. pasażerów już w pierwszym roku działalności i 600 tys. w roku 2020, odbierając ruch stołecznemu Okęciu i Modlinowi, m.in. za sprawą – tak kalkulowali włodarze miasta – rzadziej występujących tu mgieł. Mało kto wierzy jednak w sukces przedsięwzięcia. – W odległości 100-150 km od Radomia znajdują się cztery już działające lotniska: w Warszawie, Modlinie, Łodzi i Lublinie. Na warszawskie Okęcie można dotrzeć w niewiele ponad godzinę – zauważa Zbigniew Sałek, wiceszef Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk. Rezonu nie traci rzecznik lotniska Kajetan Orzeł. Jak zapewnia – spółka ma już pięć umów z przewoźnikami i samoloty wystartują w tym roku. Tyle że podobne deklaracje słychać już od dawna.

Port lotniczy w Babimoście, blisko 40 km od Zielonej Góry, pięć lat temu również stał pusty. Teraz latają dwie maszyny dziennie – do i z Warszawy. Samoloty niewielkiej firmy SprintAir zabierają łącznie 40 pasażerów, ale zważywszy, że są to w praktyce te same osoby, które wylatują i wracają, liczba podróżnych, którymi może pochwalić się malowniczo położone wśród jezior lotnisko, spadłaby do 20. Obsługuje ich 30 pracowników portu. Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki chwalił się w lokalnej prasie: – Jeszcze kilka lat temu loty mogły się wydawać ekstrawagancją. Dziś są coraz powszechniejsze. To jest nasza przyszłość. A jednak przyszłość wielu portów regionalnych jawi się w czarnych barwach. Teraz okazuje się, że mamy ich za dużo i są za wielkie w stosunku do potrzeb. W efekcie, choć pod względem przewozów pasażerskich ubiegły rok był w Polsce rekordowy, a na lotniskach odprawiono 27,2 mln pasażerów, zyskały tylko największe: w Warszawie, Gdańsku czy Krakowie. Mniejsze, jak Szczecin, Bydgoszcz, Lublin i Łódź, ich traciły. Ta ostatnia nawet gwałtownie – spadek ruchu sięgnął 30 proc. To już kategoria lotnisk duchów czy lotnisk widm, jak takie przestrzelone i słabo wykorzystane porty określa się w Unii Europejskiej.

STADIONY, AKWAPARKI, LOTNISKA

Schemat jest zwykle podobny. Obok miasta stoi wojskowe lotnisko, więc samorząd je przejmuje, dobudowuje terminal, drogi dojazdowe i chce z niego zrobić niemal drugie Heathrow. Będzie duży i nowoczesny port, to zaczną przyjeżdżać biznesmeni, inwestować w okolicy, pojawią się turyści i wydatek z nawiązką się zwróci. Im port większy, tym miasto poważniej się prezentuje. – Po 1989 r. wyrżnięto najważniejsze zakłady: Łucznik, Radoskór, zakłady tytoniowe. Ludzie są bez pracy. Nie ma się co dziwić, że miasto chce się wybić. Trwa poszukiwanie czegoś, co przyniesie sukces i pokaże, że my też coś możemy – tłumaczy Leszek Rejmer, wojewódzki radny SLD w Radomiu. Samorządy ogarnęła gigantomania. – Powinny powstawać małe lotniska do obsługi szybko rosnącego ruchu General Aviation, czyli małych samolotów wożących biznesmenów,a w Polsce wszyscy chcą od razu stawiać przy pasie wielki terminal i liczą, że zaraz pojawi się Lufthansa – ocenia Sałek. Przed lotniskami były wielkie stadiony i akwaparki, które teraz przynoszą równie wielkie straty. Psycholog biznesu Jacek Santorski: – To atawizm, pozostałość po walce o byt, gdzie większy wygrywał.

Więcej w najnowszym wydaniu "Wprost", które jest dostępne w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay