"Wielki Brat patrzy". Jak Facebook pozbawia nas prywatności?

"Wielki Brat patrzy". Jak Facebook pozbawia nas prywatności?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wielki Brat patrzy. Jak Facebook pozbawia nas prywatności? (fot. lukatme1/fotolia.pl) 
Twój wizerunek wyciekł do sieci. Dzięki temu znajdzie cię w tłumie nie tylko Facebook, ale też sklep spożywczy i domowy telewizor. Cyfrowe rozpoznawanie osób to kres prywatności. A także doskonały interes.

DeepFace, FaceNet i podobne algorytmy rozpoznawania twarzy opierają się na tzw. komórkowych sieciach neuronowych (CNN). W uproszczeniu jest to technika przetwarzania informacji, która imituje działanie ludzkich neuronów. Wielu współczesnych informatyków zakłada, że nasz mózg to tak naprawdę biologiczny superkomputer, który w ułamku sekundy odpowiednio interpretuje sygnały wzrokowe z przestrzeni, wykonując przy tym wiele abstrakcyjnych procesów poznawczych. Jeśli np. coś na pierwszy rzut oka może się wydać ludzką głową, mózg najpierw zaczyna przywoływać z pamięci strukturę ogólną twarzy, poszukując punktów orientacyjnych, takich jak oczy, uszy czy nos ułożone względem siebie w odpowiedniej proporcji. Te działania imitują sztuczne sieci neuronowe. Pamiętam dzień, w którym panicznie przestraszyłem się Facebooka. Portal pokazał mi grupowe zdjęcie ze studiów sprzed wielu lat. Niektóre osoby stały bokiem, inne siedziały, obraz był ciemny i słabej jakości. Mimo to program bezbłędnie rozpoznał osiem na dziesięć postaci i podpisał je imieniem oraz nazwiskiem. Jakby dobrze nas wszystkich znał. Co prawda dwóch osób nie poznał. Ale to było kilka lat temu. – Nasz system rozpoznawania twarzy DeepFace ma dziś 97,25 proc. skuteczności – pochwalili się w zeszłym roku informatycy Facebooka.


Oznacza to, że rozpoznaje oblicza ze skutecznością tylko trochę niższą niż człowiek (97,53 proc.). A Google pochwaliło się w marcu, że ich system rozpoznawania twarzy FaceNet identyfikuje je poprawnie aż w 99,96 proc. przypadków! A więc lepiej niż człowiek. Tak oto raz na zawsze wszyscy straciliśmy swoją prywatność. Bo jeśli w tłumie może rozpoznać nas Google, może to zrobić każdy. Wystarczy twoje imię i nazwisko przypisane do pojedynczego zdjęcia, a już można zacząć tworzyć twój uniwersalny „odcisk twarzy”.

ALGORYTM ODTWORZY RYSY

Facebook przyznaje: „Używamy systemu, który tworzy unikalny wzorzec twarzy na podstawie rysów. Liczą się takie cechy jak np. odległości między oczami, nosem i uszami”. A także lokalizacja podbródka, czubka nosa i kości skroniowej czy kształt ust. Nieważne, że stoisz bokiem lub zakrywasz ręką pół głowy. Pomysłowy algorytm wszystkie brakujące informacje sobie dosztukuje. Identyfikując kluczowe obszary twarzy, program stworzy jej model i na swoje potrzeby obróci tak, jakbyś patrzył prosto. A zasłonięte pół głowy odtworzy albo na podstawie innych twoich zdjęć, albo zakładając, że twoje oblicze jest mniej więcej symetryczne. A teraz pomyśl o tym, że gdzieś tam siedzą osoby mające dostęp do danych setek milionów osób wraz z odciskami ich twarzy i wiedzą o tym, z kim się przyjaźnimy, gdzie bywamy i o czym rozmawiamy. Niestety, na Facebooku nie da się wyłączyć opcji rozpoznawania twarzy. Można jedynie poprosić, żeby nie pojawiać się w sugestiach oznaczania, które portal wysyła innym.

Carlo Licata z Chicago ma tego dość, w kwietniu pozwał Facebooka. Twierdzi, że jego polityka narusza przepisy stanu Illinois o ochronie danych biometrycznych. Według nich obywatel musi wyrazić zgodę na ich gromadzenie. – Facebook nie ma prawa przechowywać „odcisków twarzy” – uważa Licata.

UŚMIECH Z MARKETU

Rozpoznawanie ludzi to nie tylko domena Google’a i Facebooka. Coraz częściej będzie wykorzystywać je również internet rzeczy, czyli sprzęty gospodarstwa domowego podłączone do sieci. Już robią to telewizory smart TV – niektóre najnowsze modele wykorzystują rozpoznawanie twarzy, by zaoferować widzowi konkretne kanały, filmy czy programy. Kamerka skierowana na kanapę nieustannie ją śledzi: dzięki temu, gdy siadasz przed telewizorem, zostajesz rozpoznany, a sprzęt wczytuje historię obejrzanych przez ciebie filmów. Otrzymasz konkretne, sprofilowane pod ciebie propozycje. Gdy dosiądzie się twój partner, część sugestii się zmieni, by odzwierciedlać także jego gusta. To ogromna wygoda oraz milowy krok w stronę świata rodem z Orwella, gdzie telewizor szpiegował i wiedział o tobie wszystko. Technik rozpoznawania twarzy coraz częściej używa się także do profilowania klientów w supermarketach. Odbywa się to m.in. dzięki informacjom wydobytym z taśm sklepowego monitoringu. Zajmują się tym eksperci od video miningu, czyli komputerowego przekopywania danych z kamer w celu dostarczania informacji biznesowych. To dochodowy interes. Jak ocenia „Forbes”, rynek komputerowej analizy danych (big data), w którego skład wchodzi video mining, będzie w tym roku wart 125 mld dolarów. Natomiast analitycy big data będą jednym z najbardziej poszukiwanych zawodów – popyt na ich usługi tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrósł o 90 proc.

Nic dziwnego, spece od big data mogą dostarczyć całej masy trudno pozyskiwalnych informacji o zachowaniu klienta. Przykładowo oprogramowanie amerykańskiej firmy 3VR nie tylko ustala płeć i wiek osoby przechadzającej się pod czujnym okiem kamery, ale też w czasie rzeczywistym śledzi jej nastrój w skali od 0 (zły) do 10 (dobry). Wystarczy, że się uśmiechniesz po znalezieniu ulubionych ciastek, a system momentalnie przydzieli ci odpowiednią ikonkę i cyfrę 10. Te emocje klientów może na bieżąco obserwować nadzorca sklepu, dzięki podglądowi Storeview. Może też o wszystkim przeczytać w okresowych raportach, które generuje program.

AUTORYZACJA PRZEZ KAMERKĘ

Technika rozpoznawania twarzy powoli przyjmuje się również w bankach, szczególnie jeśli chodzi o dostęp do poufnych informacji. Jako jeden z pierwszych zastosował ją w 2008 r. bank HSBC przy autoryzowaniu dostępu pracowników do takich baz danych. – Ludzie od zawsze polegali na rozpoznawaniu się nawzajem. A rozpoznawanie twarzy jest przecież bardziej naturalne, niż na przykład skanowanie oka albo odciskiwanie palca – argumentował Jon Williams odpowiedzialny za projekt. Tę metodę autoryzacji dostępu zaczynają wykorzystywać nawet aplikacje na smartfona. Amerykańska firma USAA od lutego umożliwia dostęp do oferowanych przez siebie usług finansowych poprzez aplikację wykorzystującą kamerkę smartfona. Użytkownik najpierw musi zarejestrować w USAA swój telefon i przekazać wzór zdjęcia. Potem wystarczy, że skieruje kamerkę na swoje oblicze i w momencie wskazanym przez aplikację mrugnie oczami, aby wykluczyć oszustwo (np. oparte na podłożeniu wydruku twarzy). Według magazynu „American Banker” USAA to firma, która jako pierwsza oferuje dziś na szeroką skalę autoryzację wideo i głosową równocześnie.

– Czterech na pięciu klientów, którzy mogli używać takiej technologii, woli ją od tradycyjnego PIN-u czy hasła – twierdzi Tom Grissen z firmy Daon, która opracowywała rozwiązanie. Jednak przyszłość video miningu to nie tylko twarze, ale również rozpoznawanie towarzyszących im obiektów. Z marketingowego punktu widzenia korporacjom z pewnością opłaci się wiedza o tym, że dana osoba nosi kapelusz, siedzi przy stole z dojrzałymi pomarańczami, a w tle jest telewizor określonej marki. Dzięki poznaniu jej gustów i upodobań można będzie przygotować specjalnie skrojoną dla niej ofertę i sprzedać więcej produktów czy usług. Google od niedawna pracuje więc nad systemem GoogLeNet, ma on wykorzystywać tę samą technologię, której firma używa obecnie do rozpoznawania twarzy.

– Algorytm przyda się nie tylko w przeszukiwaniu zdjęć, treści YouTube, ale też w systemach samosterujących samochodów i wszędzie tam, gdzie chcemy znaleźć jakąś rzecz – obiecuje Christian Szegedy, programista z Google’a. Niestety, rzeczą, którą zgubiliśmy po drodze, jest nasza prywatność.

JAK CHRONIĆ SWOJE OBLICZE

1. Nie pokazuj całego życia na Facebooku. Im mniej twoich zdjęć w sieci, tym lepiej.

2. Regularnie kontroluj ustawienia prywatności na portalach społecznościowych.

3. Jeśli naprawdę obawiasz się Wielkiego Brata, już niedługo będziesz mógł zainwestować w specjalne okulary. Ich prototyp opracowała w marcu firma AVG Technologies. Przy nasadzie nosa i zewnętrznych kącikach oczu mają podczerwone diody, które oszukują algorytmy rozpoznawania twarzy.

(Tekst ukazał się w numerze 17 tygodnika "Wprost")

Więcej ciekawych tekstów i wywiadów przeczytasznajnowszym wydaniu "Wprost", dostępnym w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl, a od poniedziałku w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay