Pryska mit Tuska. Zdaniem ekspertów wróci do kraju szybciej niż sądzono

Pryska mit Tuska. Zdaniem ekspertów wróci do kraju szybciej niż sądzono

Dodano:   /  Zmieniono: 1007
Donald Tusk (fot. Przemek Świderski/East News), materiał ilsutracyjny z tygodnika "Wprost"
W Brukseli pryska mit Donalda Tuska jako polityka dużego formatu. Nie dba tam ani o interesy Polski, ani nie wytycza ambitnych planów całej Unii
Coraz bardziej prawdopodobna przegrana Platformy Obywatelskiej postawi Donalda Tuska w trudnej sytuacji. Będzie musiał zacząć twarde negocjacje z… polskim rządem. Można się spodziewać, że przykładowo zmieni się stosunek Warszawy do umowy między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi o wolnym handlu i inwestycjach (TTIP).

 – Dzisiaj przedstawiciele naszego rządu zachowują się jak najwięksi entuzjaści tej umowy, choć nawet jeszcze nie wiadomo, jaki będzie jej ostateczny kształt – mówi Bogusław Liberadzki, eurodeputowany SLD. – Inne państwa podchodzą do tego zdecydowanie bardziej ostrożnie. Zastrzegają, że mogą mieć uwagi do porozumienia. My nie - podkreśla.

(...)

DO NEGOCJACJI NIE PODCHODZI

Nadciągające starcie z polskim rządem nie jest jedynym problemem Tuska. Unijni eksperci coraz częściej mówią, że w Brukseli nie spędzi dwóch kadencji, a tylko jedną. To znaczy, że spędzi tam nie pięć lat, a jedynie dwa i pół. Konrad Szymański uważa, że druga kadencja Tuska w Brukseli będzie zależała od oceny jego działań. A te są raczej średnie. Być może dlatego, że przewodniczący Rady Europejskiej jest stale porównywany z dobrze ocenianym Hermanem Van Rompuyem, wytrawnym politykiem belgijskim. Van Rompuy prowadził nieustanne negocjacje w Brukseli. Chętnie zapraszał na spotkania nie tylko grupy polityczne, lecz także prowadził tzw. politykę konfesyjną, czyli spotykał się z politykami jednego państwa i podczas rozmowy ustalał, w którym miejscu znajduje się pole do ewentualnego kompromisu. Dzięki temu wyrobił sobie markę świetnego negocjatora. Tusk rzadko spotyka się z grupami politycznymi, co eurodeputowani mają mu za złe, a do negocjacji w stylu Van Rompuya nawet nie podchodzi.

Belg przygotowywał na posiedzenia Rady Europejskiej prawdziwe elaboraty, w których przedstawiał, do czego zamierza dążyć. Od polityków na takich stanowiskach oczekuje się wytyczania ambitnych celów. Tymczasem oficjalne wystąpienia Tuska są krótkie i ogólnikowe. Niczego nie wytyczają. Być może dlatego brukselscy komentatorzy uznali, że pod względem poziomu merytorycznego Tusk ustępuje poprzednikowi. Van Rompuya uważa się też za architekta obecnej, niełatwej perspektywy budżetowej i człowieka, który świetnie poradził sobie ze skonsolidowaniem państw unijnych w czasie kryzysu, gdy miejsce solidarności zaczął wypierać egoizm narodowy.

O Tusku na razie niczego takiego nie można powiedzieć, choć pól, na których mógłby się pokazać, jest wiele: wspomniana umowa ze Stanami Zjednoczonymi, polityka klimatyczna i energetyczna, fale imigrantów szturmujących Europę, wojna na Ukrainie, sankcje wobec Rosji, problemy Grecji, Fundusz Inwestycji Strategicznych itd. – Na te tematy się dyskutuje w Europie, tymczasem Tuska w tych rozmowach nie ma, zachowuje się jak wielki nieobecny – zaznacza Bogusław Liberadzki.


Cały artykuł znajdziesz w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost" (26/2015), który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl  i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay