Raport "Wprost": Gender wygrywa wojnę ze słownikiem i rozsądkiem

Raport "Wprost": Gender wygrywa wojnę ze słownikiem i rozsądkiem

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot.Fotolia.pl)
Jak w całej Europie, gender wygrywa w Polsce wojnę ze słownikiem i zdrowym rozsądkiem. Wciąż jeszcze nas śmieszy, gdy na przykład ma postać oskarżeń o brak ciemnoskórych postaci w komputerowej grze o dawnych Słowianach. Ale na swoją obronę ma już ustawy i walka z nim może kosztować karierę.
To był jeden z hitów internetu w ostatnich tygodniach. Eksportowy produkt polskiej popkultury, gra „Wiedźmin 3”, zbiera na świecie doskonałe oceny i szybko staje się bestsellerem. Cóż z tego, skoro „brak mu wrażliwości globalnej”, jak wyraził się jeden z opisujących sprawę. Na czym miałoby to polegać? Ano na tym, że w nowym „Wiedźminie” nie występują ciemnoskórzy bohaterowie, a kobiety traktowane są w sposób seksistowski. Że gra opowiada o świecie dawnych Słowian, którym rządzili biali mężczyźni. Że nijakich Murzynów ani ludzi o innym kolorze skóry tam nie było. Że wzorcem dla tego rodzaju fantasy jest średniowiecze, a w tamtych czasach dobre maniery wyglądały nieco inaczej. Wszystko to nie były argumenty przekonujące dla recenzenta z amerykańskiego serwisu Polygon, któremu gra się, owszem, podobała, ale już jej ideologiczny wydźwięk – nie bardzo.

Wywołało to w sieci lawinę komentarzy, a większość ich autorów była sprawą rozbawiona. Pojawiły się nawet memy, np. taki, na którym wiedźmin Geralt mówi do czarodziejki Yennefer: „Jesteś taka biała”. Zatem większość internautów potraktowała sprawę tak, jak na to zasługiwała. Ale znaleźli się i tacy osobnicy (ponieważ sami nieco ulegamy politycznej poprawności, nie nazwiemy ich idiotami) – jak cytowany na początku autor artykułu w dużym dzienniku – którzy dopatrzyli się w grze „prowincjonalności”. To z niej miałby wynikać taki, a nie inny dobór bohaterów. Większość Polaków z oskarżeń wobec wiedźmina jednak się śmieje. Tyle że, jak wiemy, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni – jako że i do naszych drzwi głośno puka polityczna poprawność. Zresztą nie musi pukać, ona już tu jest. Przede wszystkim w mediach, choć nie są od niej wolne także instytucje państwa.

(...)

Pierwsze objawy epidemii

Na razie, zapewne dlatego, że proces przestawiania naszego kraju na tory politycznej poprawności trwa raptem 20 lat, a państwo polskie to raczej „kamieni kupa” niż sprawnie działająca maszyneria, zjawisko nie przybrało w instytucjach publicznych rozmiarów epidemii (co dzieje się choćby w krajach anglosaskich). Jeśli jednak politycy i urzędnicy będą poddani takiej presji mediów głównego nurtu, jaką obserwujemy obecnie, to różnie może być w przyszłości.

(...)

Polityczna poprawność stała się narzędziem dyskryminacji

Co z tego, że pojawiła się, by położyć kres dyskryminacji, skoro dziś sama stała się tej dyskryminacji narzędziem. Po prostu jak każdy przykład inżynierii społecznej, ciąży w stronę dyktatury. Jak każda dyktatura, tak i ta daje władzę w ręce ludzi miernych, przez nikogo nie wybranych – prawo do kontrolowania naszych umysłów.

Cały tekst przeczytasz w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", który od poniedziałku dostępny będzie w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay