Premier wezwany na przesłuchanie ws. korupcji uciekł za granicę

Premier wezwany na przesłuchanie ws. korupcji uciekł za granicę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Victor Ponata (fot.Robert Ghement/EPA/PAP, mateirał ilustracyjny z tygodnika "Wprost") 
Prokuratorzy DNA stali się pupilami UE walczącej z korupcją w Europie Środkowej. Oskarżają nawet premiera Victora Pontę. Bezkompromisowość urzędu antykorupcyjnego sprawia, że zaczyna brakować kandydatów do samorządów.
W Rumunii wyrosła potężna siła antykorupcyjna. Krajowa Dyrekcja Antykorupcyjna (DNA) , zajmując się drobnymi sprawami w rodzaju łapówek dla lekarzy czy przekupywania egzaminatorów na uczelniach, była jedynie rodzajem listka figowego. Do bardziej zdecydowanych działań zmobilizował 82 prokuratorów pracujących w Dyrekcji prezydent , a prawdziwy pogrom skorumpowanych polityków zaczął się, gdy w 2013 r. na czele instytucji stanęła popularna wcześniej prokurator generalna, znana z nieprzejednanej postawy Laura Codruta Kövesi. Pod jej kierownictwem rozpoczęto już 2,5 tys. postępowań, z tego ponad 800 w tym roku. Każde kolejne wywołuje popłoch w kontrolowanych instytucjach, bo trzy czwarte spraw kończy się wyrokiem skazującym. Pod lupę brani są działacze wszystkich szczebli – od wójtów po ministrów (a także korumpujący ich biznesmeni). W ciągu trzech lat więzienny drelich musiało założyć już także kilkuset rumuńskich urzędników i polityków, nie wyłączając ministrów.

Premier na celowniku

Najnowsza rumuńska bomba polityczna wybuchła 5 czerwca, kiedy to znienawidzona przez bukaresztańskich polityków DNA ogłosiła, że rozpoczyna postępowanie przeciwko szefowi rządu.

Sprawa Ponty nie jest nowa. W 2011 r. jego dawny wspólnik Dan Sova "pożyczył” mu 50 tys. euro. Pieniędzy tych nigdy nie oddał, za to po wyborach wygranych w 2012 r. przez socjalistów pod wodzą Ponty Sova dwukrotnie został członkiem gabinetu (ostatnio był ministrem transportu). Aby rozliczyć się z hojnym przyjacielem, premier wystawił fałszywe i antydatowane na lata 2007-2008 rachunki.

Kiedy młody (38 lat) Ponta zaczynał rządzić, nikt nie grzebał mu w życiorysie. W końcu był tym, który miał postawić Rumunię na nogi po kilku latach ostrego zaciskania pasa pod rządami walczącej z kryzysem prawicy. Obiecywał zakończenie "gnębienia ludzi pracy”. Ale układy i korupcja kwitły w najlepsze. Premier zaczął tracić zaufanie. Jesienią zeszłego roku słabnący Ponta rzucił wszystko na szalę i wystartował w wyborach prezydenckich. Przegrał, a szefowa DNA Laura Codruta Kövesi nakazała kontynuację dochodzenia w jego sprawie. Prokuratorzy zajęli się handlem z Danem Sovą i najnowszym oświadczeniem majątkowym Ponty. Okazuje się, że jeszcze w maju Ponta sprzedał dwa mieszkania, zmienił status majątkowy domu weekendowego i pozbył się samochodu. Jednocześnie w drodze zamiany uzyskał 130-metrowe mieszkanie od swojego teścia, weterana partii socjalistycznej, senatora Ilie Sârbu. Cała ta operacja miała najwyraźniej na celu pozbycie się lokali kupionych za pieniądze uzyskane od Sovy. W końcu śledczy wezwali Pontę na przesłuchanie. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się to urzędującemu premierowi. Do konfrontacji jednak nie doszło, bo Ponta od tygodnia był już w Turcji. O nagłym wyjeździe na leczenie premier nie powiadomił nawet prezydenta.

Cały tekst przeczytasz w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", który od poniedziałku dostępny będzie w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay