Piechociński niszczy grafen

Piechociński niszczy grafen

Dodano:   /  Zmieniono: 86
Janusz Piechociński (fot. TEDI/newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Instytutem, który opatentował polską metodę uzyskiwania grafenu, pokieruje człowiek, który nie ma o tym pojęcia. – Być może takie kierowanie jest możliwe, ale ja czegoś takiego nigdzie na świecie nie widziałem – mówi „Wprost” dr Zygmunt Łuczyński, odwołany dyrektor Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych. Dodaje, że celem przejęcia ITME może być chęć rozliczenia nieudanej inwestycji.

Mariusz Staniszewski, Wprost: Czy ktoś wyjaśnił panu, dlaczego unieważniono wygrany przez pana konkurs na dyrektora Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych?

Dr Zygmunt Łuczyński:  Nie, nikt na ten temat ze mną nie rozmawiał. Poprosiłem nawet wicepremiera Janusza Piechocińskiego o podanie przyczyn decyzji o unieważnieniu przez niego konkursu, ale ktoś z ministerstwa udzielił mi tylko informacji na ten temat. Nie mogę w żaden sposób podważyć decyzji wicepremiera, ponieważ formalnie nie znam jej przyczyn.

To dziwna sytuacja.

Trochę dziwna, ponieważ pierwszy konkurs na stanowisko dyrektora ITME – czyli ten, który wygrałem – pozytywnie zaopiniował przewodniczący komisji konkursowej, przedstawiciel Ministerstwa Gospodarki. Wicepremier Piechociński podważył więc kompetencje swojego pracownika. Później jednak skierował go jako członka komisji konkursowej przy drugim konkursie.

Który pan już przegrał?

Tak, w pierwszym konkursie dostałem 68 punktów, a w drugim – choć kryteria się nie zmieniły – 55 punktów.

Rozmawiał pan o tym z pracownikami instytutu?

Takie rozmowy się oczywiście toczyły. Oni zebrali podpisy pod listem do wicepremiera o wyjaśnienie tej sytuacji, ale nie doczekali się odpowiedzi. Zresztą ciekawa sytuacja miała miejsce w czasie pierwszego konkursu. W początkowej fazie odpadł pracownik naukowy z Politechniki Warszawskiej – nie spełniał wymogów formalnych. Przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki i Ministerstwa Nauki w trakcie obrad komisji często wychodzili na korytarz i telefonowali. Jedną z rozmów ktoś usłyszał: „Panie ministrze, nic nie dało się zrobić” – mówił przedstawiciel MG. Pytałem później tego naukowca z Politechniki – bo to mój kolega – po co startował, odpowiedział, że mu kazano. A kto może kazać startować w konkursie pracownikowi Politechniki?

(...)

Tak naprawdę mówi pan, że Politechnika Warszawska przy pomocy wicepremiera Janusza Piechocińskiego chce przejąć instytut, który prowadzi jedne z najbardziej obiecujących badań w Polsce.

Przypuszczam, że tak jest. Nie widzę innych racjonalnych powodów, by konkurs odbywał się pod naciskiem, by wygrał ktoś związany z Politechniką.

Ale po co ta cała operacja?

W tej chwili kończymy realizację programu finansowanego przez marszałka województwa mazowieckiego, którego celem jest zakupienia aparatury za 36 mln zł. Przewidziany jest drugi etap, na który zaplanowanych jest 150 mln. Podczas podpisywania kontraktu z marszałkiem Adamem Struzikiem pani premier wymieniła utworzenie centrum grafenu na terenie instytutu jako jedną z trzech najbardziej spektakularnych inwestycji. Jest więc się o co ubiegać.

Chodzi o ambicje?

Kilka lat temu Politechnika Warszawska uzyskała z Unii Europejskiej 100 mln euro dotacji na budowę Laboratorium Centralnego Cezamat – Centrum Zaawansowanych Materiałów i Technologii. Ta inwestycja nie do końca się udała. Stracono bardzo dużo czasu ze względu na nieszczęśliwy wybór lokalizacji. Zakończenie tej budowy zgodnie z wnioskiem, jaki składała Politechnika, będzie bardzo trudne, jeśli nie graniczące z niemożliwością. Zwłaszcza że na razie są niewykończone mury. Tymczasem dostawa takiej skomplikowanej aparatury trwa kilkanaście miesięcy. Jeśli projekt nie zostanie zakończony w terminie, będziemy mieli do czynienia z horrorem. Może się okazać, że trzeba będzie oddać te pieniądze. Taka kwota przestaje być sprawą uczelni, bo przekracza jej możliwości.

Fuzja Cezamatu z instytutem zajmującym się grafenem mogłaby uratować Politechnikę?

Przy pewnej inżynierii księgowej część kosztów poniesionych przez IMTE mogłaby zostać uznana za wkład w Cezamat. Można by uznać, że cele składane we wniosku zostały osiągnięte. O tym, że nie jest to tylko mój wymysł, świadczą słowa wicepremiera Janusza Piechocińskiego z podpisania aktu erekcyjnego Cezamatu. W ubiegłym roku bardzo obszernie mówił on, że to laboratorium będzie się zajmować grafenem. Miało się to nijak do dotychczasowej rzeczywistości. Cezamat został skonstruowany w ten sposób, że głównym liderem tworzącego konsorcjum jest Politechnika Warszawska. Ale w skład tego konsorcjum wchodzą także Uniwersytet Warszawski, kilka instytutów, w tym także nasz. Dlatego uczestniczyłem w posiedzeniach rady Cezamatu. Nigdy wcześniej nie było mowy, by to laboratorium miało pracować nad grafenem.

Dyrektorem ITME – jednego z najważniejszych dziś polskich instytutów, docenianego w Europie i USA – został ostatecznie Ireneusz Marciniak. Czy zajmował się kiedyś grafenem?

Nie.

Zna pan jakiś instytut naukowy, którym kierowałby człowiek niemający pojęcia o tym, czym zajmują się jego pracownicy?

Nie znam takiego instytutu. Być może takie kierowanie jest możliwe, ale ja czegoś takiego nigdzie na świecie nie widziałem. Nim zostałem dyrektorem ITME, przez kilka lat byłem kierownikiem największego zakładu w tym instytucie.Sprawa grafenu w instytucie sięga 2006 r. Wtedy po przeczytaniu artykułu późniejszych noblistów uznałem, że warto się tym zajmować. Oczywiście samo uznanie nie wystarczy, trzeba było zdobyć pieniądze na badania, na aparaturę, przyjąć pracowników, którzy byliby w stanie się tym zająć. Zatrudniłem ich około dwudziestu. Gdy cztery lata temu przyznano Nagrodę Nobla właśnie za grafen, to miałem potwierdzenie, że kierunek badań był dobry. Od tego czasu wszystko zaczęło się kręcić znacznie szybciej. W końcu 2013 r. została utworzona przez Agencję Rozwoju Przemysłu, kierowana przez Wojciecha Dąbrowskiego, spółka Nano Carbon, która miała zajmować się wdrażaniem grafenu do przemysłu. Na tej uroczystości premier zaprezentował pudełeczko z próbką grafenu. Dziś jesteśmy w stanie wytworzyć półmetrową płachtę z grafenem.

----

 Nie ma takich planów

O skomentowanie zarzutów postawionych przez dr. Łuczyńskiego "Wprost" poprosił Ministerstwo Gospodarski i Politechnikę Warszawską. Z pisma, jakie otrzymaliśmy z resortu, wynika, że pierwszy konkurs został unieważniony z powodów formalnych. "Nie jest prawdą, by istniała jakakolwiek umowa lub inne przesłanki wskazujące na możliwość włączenia ITME do Politechniki Warszawskiej bądź «przejęcia» instytutu przez uczelnię” – informuje biuro prasowe MG. Także uczelnia zapewnia, że "nie ma planów włączenia Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych do Politechniki Warszawskiej". W przesłanej do "Wprost" informacji zapewnia także, że "raport ze spożytkowania dotacji z Unii Europejskiej na Cezamat zostanie przygotowany przez Politechnikę Warszawską do końca tego roku. Otrzymane środki zostały wydane na budowę i wyposażenie laboratorium".


Cały wywiad przeczytasz w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl  i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay