Pilna kuracja dla geriatrii

Pilna kuracja dla geriatrii

Dodano:   /  Zmieniono: 7
senior emeryt fot. Sondem/fotolia.pl
W Polsce nie ma nowoczesnego systemu opieki zdrowotnej dla seniorów. Niezbędne jest jego stworzenie, bo osób 65+ przybywa w zawrotnym tempie. Przyniósłby też oszczędności i poprawił ich los.

Krystyna Pawlak z województwa warmińsko-mazurskiego przez kilka tygodni szukała lekarza geriatry dla swojej 90-letniej matki. Chciała, by ktoś kompleksowo rzucił na nią okiem. W końcu musiała się poddać, bo w jej regionie po prostu nie ma lekarzy geriatrów ani oddziałów geriatrycznych. Według danych resortu zdrowia przez ostatnie trzy lata w tym województwie nie udzielono świadczenia ambulatoryjnej opieki ani leczenia szpitalnego w zakresie geriatrii żadnemu pacjentowi! – Nikt nie chciał jej pomóc kompleksowo, choć wszyscy się zgadzali, że taką pomoc mógłby zapewnić lekarz geriatra. Zrzucali odpowiedzialność na niewydolny system – opowiada.

To nie jest odosobniony przypadek. W Polsce jest tylko 343 geriatrów i 465 pielęgniarek tej specjalizacji. Wielu jednak nie zajmuje się wyuczonymi dziedzinami. Pod tym względem wleczemy się w ogonie Europy. – Nie mamy wdrożonych rozwiązań na opiekę zdrowotną dla osób starszych. Nie potrafimy sprawić, by była godna i profesjonalna. Obecny system jest niewydolny – alarmuje prof. Tomasz Grodzicki, były krajowy konsultant ds. geriatrii. Eksperci są zgodni: stworzenie systemu opieki zdrowotnej dla osób starszych pomogłoby seniorom dłużej zachować aktywność, a także przyniosłoby wymierne oszczędności dla całego systemu opieki zdrowotnej. Zamiast odbijać się od ściany do ściany, szukać porad u wybieranych przez siebie specjalistów i przez to blokować kolejki w przychodniach, starsi dostawaliby jasną diagnozę i zalecenia kuracji.

Krystynę Pawlak niepomiernie dziwi to, że szpitalowi opłaca się wozić jej mamę po oddziałach, na jednym robiąc spirometrię, na innym EKG serca, USG jamy brzusznej, rentgen klatki, a na kolejnym badania ogólne krwi. Zwłaszcza że z badań niewiele wynika. Lekarze rozkładają ręce – matka jest po prostu stara. Cierpi na zwyrodnienie stawów, nadciśnienie, początki choroby otępiennej.

WĘDRÓWKA PO SPECJALISTACH

Takich pacjentów z roku na rok przybywa. Społeczeństwo starzeje się szybciej, niż się tego spodziewaliśmy. Co więcej, wraz z wydłużaniem się życia i starzeniem ludzi urodzonych w powojennym boomie demograficznym wkrótce będzie przybywać osób mających ponad 70, 80 czy 90 lat. Doktor Jarosław Derejczyk, dyrektor Szpitala Geriatrycznego im. Jana Pawła II w Katowicach i konsultant wojewódzki z geriatrii na Śląsku, nie ma wątpliwości: – Wędrowanie od jednego specjalisty do drugiego, gdy pacjent cierpi jednocześnie na kilka chorób, generuje znacznie wyższe koszty. Tam, gdzie na świecie są oddziały geriatryczne, spadają koszty terapii osób w zaawansowanej starości i zmniejszają się wskaźniki rehospitalizacji. Anglicy robili badania, z których wynikało, że hospitalizacja po zabiegach ortopedycznych była o pięć dni krótsza, gdy na oddział regularnie przychodził lekarza geriatra – mówi. Leczenie pod okiem jednego lekarza geriatry zredukowałoby też liczbę przyjmowanych przez seniorów leków, co byłoby dobre dla ich zdrowia i kieszeni. Teraz często zażywają dziesiątki wchodzących ze sobą w interakcje środków przepisanych przez różnych lekarzy.

Obecny system, a właściwie jego brak, już się nie opłaca. Głównie szpitalom. Winny jest m.in. system rozliczeń NFZ oparty na błędnych założeniach. Tak zwany system jednorodnych grup pacjentów (JGP) zakłada finansowanie jednej choroby lub procedury. Pacjent geriatryczny (ale także internistyczny) dotknięty jest z reguły wieloma chorobami jednocześnie i wymaga całościowej diagnostyki i kompleksowego postępowania. W efekcie występuje sprzeczność między zasadami postępowania medycznego a warunkami ekonomicznymi – leczenie zgodne z zasadami sztuki medycznej oznacza straty dla szpitala. Paradoksalnie bardziej się opłaca poczekać, aż pacjent wróci – co najmniej po dwóch tygodniach – z kolejną dolegliwością, bo wtedy NFZ zapłaci za nową kurację.

Szacuje się, że na oddziale pacjent powinien leżeć od 7 do 10 dni. Efekt jest taki, że starsi ludzie często leżą nawet trzy tygodnie, bo po prostu nie ma co z nimi zrobić. Co piąty pacjent wraca do szpitala w ciągu miesiąca i rusza kosztowna rehospitalizacja. A przecież można by temu zapobiec. – Na świecie i w większości państw w Europie leczeniu starszych pacjentów towarzyszy rehabilitacja. Ostre schorzenie w wieku podeszłym i hospitalizacja prawie zawsze prowadzą do pogorszenia sprawności i dlatego po wyleczeniu ze stanu ostrego należałoby skierować pacjenta na rehabilitację – zżyma się prof. Tomasz Grodzicki. Ale taki system u nas nie istnieje. Na tym też się oszczędza, a przecież na dłuższą metę takie działania przyniosłyby oszczędności. Ten problem zauważa też NIK. Z jej raportu o geriatrii w Polsce wynika, że w 2013 r. hospitalizacja jednego pacjenta na internie kosztowała prawie 10 tys. zł, podczas gdy na geriatrii – mniej niż 8 tys. zł. Wyższe – o 1380 zł – były także wydatki w ciągu 12 miesięcy od wypisu ze szpitala na świadczenia zdrowotne dla starszej osoby leczonej na pierwszym z tych oddziałów.

FALA STARSZYCH PACJENTÓW

Wystarczy odwiedzić szpitale. Zalewa je fala starszych ludzi, którzy trafiają na oddziały internistyczne lub szpitalne oddziały ratunkowe. Tu też miejsca są ograniczone, więc pacjentów kładzie się na łóżkach zastępczych w korytarzach, na świetlicach, sadza na krzesłach. Bo system jest niewydolny i nieudolny. Wszyscy są zgodni – rząd powinien wreszcie zmierzyć się z tym problemem.

Barbara Pawlicka, 85-latka z Żyrardowa, w kwietniu trafiła do Szpitala Wolskiego w Warszawie. Powód: duszności, obrzęk i mrowienie nóg. Typowe dolegliwości starości. – Przez trzy dni trzymano mnie, starą babę, bez celu na korytarzu SOR tylko po to, abym trafiła na internę i zrobiono mi błahe badanie. Widziałam, jak przyjeżdżają młodzi ludzie w ciężkim stanie, i żałowałam, że blokuję im miejsce – opowiada. Dlatego chciała już wypisać się na własne życzenie, ale usłyszała, że jeśli zrezygnuje, to potem znów będzie musiała czekać kilka dni na wolne łóżko. Więc została.

– W geriatrii chodzi o to, aby reagować zawczasu. Usprawniać pacjenta, aby jak najdłużej mógł sam aktywnie funkcjonować i cieszyć się życiem. Dlatego jest tak ważna – mówi Barbara Lis-Udrycka, rzecznik Szpitala Wolskiego. – Tymczasem trzy czwarte naszych pacjentów interny to osoby w wieku 65+ – przyznaje. Gros powinno znaleźć miejsce na geriatrii, ale tej w Wolskim jeszcze nie ma. Oblegane są więc SOR i oddział wewnętrzny. Wskaźnik wykorzystania łóżek na internie przekracza 110 proc. Ale gorzej jest na SOR, który ma przecież służyć ratowaniu zdrowia i życia ludzi w stanach nagłych, a nie być poczekalnią w drodze na internę.

Dlaczego tak się dzieje? Jak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Zdrowia, w Polsce jest tylko 49 oddziałów geriatrycznych, a łączna liczba łóżek geriatrycznych to 1050 (w 2014 r. wynosiła 776). Zarówno resort, jak i NFZ zapewniają, że dostrzegają problemy związane ze starzeniem się społeczeństwa i starają się poprawić dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej. – W 2014 r. wartość umów w leczeniu szpitalnym w geriatrii wyniosła ponad 70 mln zł. To aż o blisko 26 mln więcej niż w 2011 r. Z roku na rok wzrasta też liczba zawieranych ze szpitalami umów. W ubiegłym roku było ich 47, a w 2011 r. tylko 36 – wylicza Sylwia Wądrzyk z NFZ.

MARZENIA LEKARZY

To jednak kropla w morzu potrzeb. Tak jak pojedyncze nowe oddziały geriatryczne, takie jak ten, który ma być otwarty jesienią w Szpitalu Wolskim (do niedawna na Mazowszu nie było żadnego oddziału geriatrii, podobnie jak w woj. pomorskim i warmińsko-mazurskim). Znajdzie się w nim 36 łóżek. Warszawski samorząd wyda na tę inwestycję 4,5 mln zł, w wyposażeniu oddziału w specjalistyczny sprzęt ma pomóc WOŚP. NIK postuluje przeszkolenie z geriatrii dodatkowych 2 tys. lekarzy. Takie kursy od trzech lat organizuje MZ.

Specjaliści szacują, że aby system sprawnie działał, potrzebujemy minimum 1,5 tys. lekarzy geriatrów. Tymczasem na wielu uczelniach studenci medycyny nie mają zajęć z zakresu geriatrii. Absolwenci też niechętnie wybierają ten kierunek na specjalizację. – Nic dziwnego. Dla geriatrów nie ma miejsca w systemie, to specjalizacja nierentowna, trudno o miejsca pracy – mówi Grodzicki. A co najważniejsze – w tej dziedzinie nie ma co liczyć na spektakularny sukces. A o tym na ogół marzy świeżo upieczony lekarz.

Wprost, Numer 20/2015