Podróżowanie nie musi być drogie. Polak, który rowerem przejechał Bajkał

Podróżowanie nie musi być drogie. Polak, który rowerem przejechał Bajkał

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rowerem przez Bajkał (fot.Jakub Rybicki)
Zimą na rowerze przejechał Bajkał pokonując dystans 900km. Chodził po polu minowym w Afganistanie, zwiedził ponad 50 krajów - stopem, samochodem, a także konno.

O swojej pasji w rozmowie z Wprost.pl opowiada fotograf, laureat prestiżowego konkursu Travel Photographer of the Year i fotograficznego Grand Prix festiwalu Kolosy – Jakub Rybicki, który niedawno wydał książkę „Po Bajkale”.

Sara Angowska, Wprost.pl:
Kuba, spotkaliśmy się rok temu na Festiwalu Podróżniczym „Śladami marzeń”. Swoją prelekcją o Bajkale zainspirowałeś dziesiątki młodych ludzi. Powiedz mi – jak zaczęła się Twoja przygoda z rowerem i podróżowaniem?

Jakub Rybicki, podróżnik: W sumie podróżowałem od dziecka z rodzicami, a na Mazurach, gdzie się wychowywałem, są fantastyczne warunki do rozwijania rowerowej pasji. Pierwszym wyjazdem, jak to często bywa, była autostopowa podróż po Europie z przyjaciółmi. A potem przytrafił mi się wypadek, w wyniku którego uszkodziłem sobie kręgosłup. Kiedy leżysz w szpitalu przykuty do łóżka z perspektywą, że możesz już nigdy nie chodzić, zaczynasz inaczej patrzeć na świat. Trudna operacja, śruby w kręgach, później cały rok w gorsecie usztywniającym. Wtedy powiedziałem sobie, że w życiu trzeba robić to, co się chce, bo nigdy nie wiadomo, kiedy możemy stracić tą możliwość. A ja chciałem podróżować. Na moją pierwszą wyprawę rowerową do Estonii pojechałem jeszcze ze śrubami w kręgosłupie, ale okazało się, że nie stanowi to wielkiego problemu. Wróciłem po tej wycieczce zupełnie odmieniony, przeszła mi depresja. I chciałem więcej.

Skąd wziął się pomysł na Bajkał? Co było dla Ciebie inspiracją?

W 2008 roku studiowałem w Irkucku – to miasto oddalone 60km od Bajkału, czyli na syberyjskie standardy leży praktycznie nad jego brzegiem. Już pierwszego dnia pojechałem na wycieczkę do najbardziej turystycznej (i najbrzydszej) miejscowości nad jeziorem - Listwianki. Co mnie urzekło? Ogromna przestrzeń, morze lodu i góry. Czysta woda, zapach wędzonej ryby i ta wolność, którą ciężko odnaleźć na co dzień w Europie. Zakochałem się w tym miejscu. Chciałem nawet od razu kupić rower i przejechać je w poprzek, dystans zaledwie 42km, ale że nie miałem stosownego doświadczenia, a ludzie – co jest bardzo charakterystyczne przy każdych wyprawach – odradzali, mówili: "nie rób tego”, "to jest niebezpieczne”, "to jest głupie” itd… Więc posłuchałem i ruszyłem do stolicy Mongolii, Ułan Bator. To była samotna wyprawa na rowerze, który ledwo jeździł (śmiech). Wspaniałe 800km uwieńczone zaćmieniem słońca.

Jednak nad Bajkał wróciłeś. Dlaczego?

Tak. Bajkał został mi w głowie, dosłownie śnił mi się po nocach! Bardzo chciałem tam wrócić i bardzo chciałem zobaczyć północ "świętego morza Syberii”. A że nie ma tam dróg, najłatwiej jest jechać rowerem w zimie. W ciągu pięciu lat nabrałem stosownego doświadczenia i zgromadziłem niezbędny ekwipunek – dużo chodziłem po górach w Rosji, Europie i Azji. Oswoiłem się z zimnem, tym razem wiedziałem, co mnie czeka. Czułem się dobrze przygotowany na syberyjskie mrozy. I wtedy zaproponowałem mojemu przyjacielowi, Pawłowi Wichrowi, wyprawę rowerową wzdłuż Bajkału. A on – po prostu mi zaufał.

Jak radziliście sobie z ekstremalnymi warunkami?

Temperatury dochodziły do -35 st. C. nocą, w dzień około -20. Kurtki puchowe i cały zestaw ocieplanej odzieży, której używałem do wspinaczek górskich. Krem na twarz. Gogle – bo sypał śnieg, czasami tak bardzo, że nie mogliśmy jechać, więc przez trzy dni po prostu prowadziliśmy rowery, robiąc w tym czasie zaledwie 35km. Rozbijaliśmy namiot jak najbliżej brzegu lub zatrzymywaliśmy się w chatach dla myśliwych, ale zdarzyło się parę razy, że warunki uniemożliwiły dotarcie nad brzeg i trzeba było rozbijać go na środku jeziora. O kąpieli można zapomnieć.

Co było potencjalnym zagrożeniem?

Szczeliny. Gdy jezioro jest przykryte, nigdy nie wiesz, co możesz napotkać pod stopami. Pęknie i jesteś w wodzie. Przeważnie widzieliśmy je już z daleka. Jedną szczelinę trzeba było objechać 20km! Dlatego nie jedziesz w linii prostej, mimo że Bajkał ma ok. 636km długości, my zrobiliśmy dystans ok 900km, z czego ponad 700 po lodzie.

A więc względnie "niegroźny” Bajkał zdobyty. Opowiedz mi o sytuacjach z Twoich wypraw, które dostarczyły Ci potężnej dawki adrenaliny.

Góry. Wspinając się, każdy twój krok jest istotny. One zawsze dostarczają niesamowitej adrenaliny i pomimo tego, że możesz być doskonale przygotowany, to zawsze jest ryzyko niepowodzenia. W Afganistanie także zdarzyło mi się przechodzić przez pole minowe. Parę razy byłem aresztowany czy mierzono do mnie kałachem, ale akurat o to w krajach byłego ZSRR nieszczególnie trudno, bo wojsko jest wszechobecne. Wesoło było również w Górskim Karabachu.

Górskim Karabachu…?

To nieuznawane państwo zamieszkane przez Ormian będące w latach 90. przedmiotem wojny między Armenią a Azerbejdżanem. Obecnie obszar ściśle kontrolowany przez miejscowych Ormian wspieranych przez Republikę Armenii. Największe wrażenie zrobiły na mnie ruiny miasta Agdam, nazywane "Hiroszimą Kaukazu”. Wejście tam nie jest łatwe i nie do końca legalne, jednak po paru próbach udało się nam tam dostać – morze ruin z meczetem pośrodku, w którym pasą się krowy. Widok z minaretu na zniszczone, kilkudziesięciotysięczne dawniej miasto robi upiorne wrażenie.

Wspominałeś kiedyś, że Twojego towarzysza zjadł niedźwiedź…

Tak myślałem. I mogłoby się to wydawać śmieszne w Europie, ale na Syberii niedźwiedzie są realnym zagrożeniem. Zwierzęta te są szczególnie wygłodniałe i agresywne w okresie wiosennym. Budzą się i szukają pożywienia. Wybraliśmy się z kolegą na wędrówkę przez tajgę do Zatoki Pieszczanej – bodajże najpiękniejszego miejsca nad Bajkałem. Niestety, w pewnym momencie poróżniliśmy się co do obranej drogi, co skończyło się tak, że każdy poszedł w swoją stronę, przekonany o wyższości własnej orientacji w terenie. Największy błąd, jaki można popełnić podróżując razem w takie miejsca – rozdzielić się. Zasięgu brak, a po drodze świeże ślady niedźwiedzia. Po kilku godzinach doczłapałem w końcu do zatoki. Bartka brak. Pytam w miejscowej turbazie – nie widzieli. Słyszę, że w zeszłym roku niedźwiedzie zjadły dwóch, podobnych nam turystów! I co ja mam sobie sobie myśleć? Wrócić nie było jak, więc zatrudniłem się do pomocy przy remoncie ośrodka w oczekiwaniu na statek, który zabrałby mnie z powrotem do cywilizacji. Koniec końców, po tygodniu Bartek odnalazł się w Irkucku.

Pomówmy o pieniądzach, które często stanowią poważną barierę. Czy takie wyprawy są kosztowne?

Zależy, czy myślimy o hotelowych standardach, czy o podstawowych warunkach do przetrwania. Wiadomo, wyprawy wspinaczkowe wymagają drogiego sprzętu i trzeba się z tym liczyć. Ale ogólnie to nie – podróżowanie rowerem albo na stopa, namiot lub czysta gościnność ludzka i można jechać. Na pierwsze stopowe wyprawy brało się dwie stówy do kieszeni i trzeba było za to przetrwać. Zdarzyło się rozbić namiot na środku skrzyżowania w  mieście albo spać na klatkach schodowych. Poza tym kraje wschodnie nie są drogie, w porównaniu do Londynu czy innych europejskich stolic. Tam w parę dni można wydać spokojnie tysiąc, a za trzy tysiące złotych można objechać na stopa całą Azję Centralną w miesiąc. Zależy jaki standard bierze się pod uwagę. Wiadomo – wyprawy niskim kosztem wiążą się z pewnym ryzykiem. Ale to przygoda, inny wymiar podróżowania niż wakacje all inclusive.

Na jakiej wyprawie ostatnio byłeś, a jakie planujesz?

Ostatnio byłem w Hiszpanii, ale wyprawą tego nazwać nie można (śmiech). W lutym robiłem zdjęcia w obozach dla uchodźców w Iraku i było to doświadczenie łamiące stereotypowy obraz takich miejsc. Zresztą, każda wyprawa w nieznane nam strony przynosi ciekawe i otwierające głowę doświadczenia. Obecnie planuję wyprawę rowerową na Grenlandię, oczywiście w zimie.

Galeria:
Rowerem przez Bajkał