"Referendum może być jak Ice Bucket Challenge"

"Referendum może być jak Ice Bucket Challenge"

referendum, wybory (fot. bizoo_n/fotolia.pl)
Dodano:   /  Zmieniono: 
- Jeśli nie będzie frekwencji, wówczas okaże się, że zdeprecjonowano samą ideę referendum - mówił w rozmowie z "Wprost" dr Rafał Chwedoruk. Stwierdził również, że wrześniowe referendum może być kubłem zimnej wody dla polityków.

Łukasz Grzegorczyk, Wprost.pl: Jaki jest sens robienia dwóch oddzielnych referendów?

Dr Rafał Chwedoruk: Referenda same w sobie mają sens, jako uzupełnienie demokracji przedstawicielskiej, przy podejmowaniu ustrojowych decyzji, albo w sytuacji rozbieżności zdań między elitami politycznymi a większością obywateli. Mieliśmy różne doświadczenia z referendami po 1989 roku. Niektóre były udane z istotnymi tematami. Porażką było jednak np. tzw. referendum uwłaszczeniowe. Myślę, że obecnie problem rozpoczął się między dwiema turami wyborów prezydenckich. Źle się stało, że decyzja o głosowaniu powszechnym sprawia wrażenie, że została podjęta ad hoc. Prezydent powinien ograniczać zapędy prawodawcze polityków, a sam stał się na chwilę rewolucjonistą.

Jak ocenia pan pytania wrześniowego referendum?

Pytanie o mechanizm finansowania partii politycznych jest bardzo nieeuropejskie. Poza tym kontrowersje wzbudza kwestia jednomandatowych okręgów wyborczych. Jest to niebezpieczny mechanizm, który wymaga długoterminowej dyskusji. Trzecie pytanie z wrześniowego referendum sprawia wrażenie symbolicznego serka fromage i może sprzyjać wielkiemu prywatnemu biznesowi w rozstrzygnięciach skarbowych. Pytania z wrześniowego referendum mogą stać się niebezpieczne dla stabilności polskiej demokracji.

Referendum z 6 września jest niepotrzebne?

W tym przypadku można zastanawiać się jedynie nad bilansem strat. Jeśli nie będzie frekwencji, wówczas okaże się, że zdeprecjonowano samą ideę referendum. Jeśli natomiast ludzie pójdą głosować, będziemy stać przed gigantycznym wyzwaniem, które bardzo trudno będzie pogodzić z europejskimi standardami demokracji. Decyzja nowego prezydenta o październikowym referendum jest neutralna. Myślę jednak, że referendum z 6 września będzie czymś w rodzaju „Ice Bucket Challenge” dla polskich polityków, jeśli chodzi o frekwencję. 

Frekwencja w dwóch referendach będzie porównywalna?

Nie ulega wątpliwości, że w październiku będzie ona wyższa, ponieważ wtedy mamy także wybory parlamentarne. Pamiętajmy, że od lat Polacy artykułują jasne oczekiwania względem świata polityki i instytucji publicznych. Dotyczą one m.in. kwestii społeczno-gospodarczych, służby zdrowia, oświaty, emerytur itd. Wszystkie trzy pytania z październikowego referendum są nieporównywalnie ważniejsze niż sposób w jaki będą kształtowane okręgi wyborcze.

Prezydent wpisuje się w kampanię PiS ogłaszając kolejne referendum?

Prezydent, premier, marszałkowie Sejmu i Senatu mogą udawać, że są ponad podziałami. Tak naprawdę każdy gest, spotkanie, czy wypowiedziane słowo przez czołowych polityków, będzie się wpisywać w kampanię wyborczą. Żaden polityk w roli prezydenta w Polsce nigdy nie zdołał się odciąć od bieżącej polityki. Prezydent pochodzący z powszechnych wyborów, które poprzedza ostra, sporna kampania, nie ma żadnej możliwości być ponad podziałami. Być może Aleksander Kwaśniewski przez pewien czas próbował pójść inną drogą. Finał tego był taki, że teraz jego partia na naszych oczach umiera. Oba referenda wpisują się w kampanię wyborczą.

Jaka będzie decyzja Senatu w sprawie referendum?

Sygnały są już jednoznaczne. Senatorowie PO, którzy są w większości, stoją przed trudnym tematem, bo przez swoich przeciwników zostali teraz postawieni pod ścianą. Jeśli przyjmą wniosek prezydencki, ograniczy to temperaturę sporu. Jeśli wniosek Andrzeja Dudy zostanie odrzucony, będzie to narażenie się na zarzut stawiania interesu własnej partii ponad oczekiwaniami wyborców. Myślę, że logika kampanii wyborczej spowoduje, że łatwiej będzie się narazić na krytykę ze strony PiS, niż dać narzucić sobie tematykę kampanii, która będzie niekorzystna dla PO. 

Może zbliżające się referenda uruchomią trend częstszego pytania obywateli o ich zdanie w spornych kwestiach?

Rzeczywiście można się nad tym zastanawiać. Tak naprawdę nie byłoby to złe rozwiązanie. Może wtedy wzrosłoby nasze zainteresowanie istotnymi sprawami. W referendum zarządzonym przez Bronisława Komorowskiego chodziło raczej o to, by pomóc własnej partii. Myślę, że decyzja byłego prezydenta miała służyć ruchowi Pawła Kukiza, który jest przeciwwagą dla PiS-u i dąży do zmian. Jeśli frekwencja będzie bardzo niska i referenda okażą się klęską, wyborcy i politycy zaczną bardzo ostrożnie podchodzić do kwestii referendów w przyszłości.

Początek kadencji Andrzeja Dudy jest przewidywalny, czy jednak zaskakuje?

Jest trochę nietypowy, bo trwa kampania parlamentarna. Pierwsze realne oceny będą możliwe dopiero wiosną. O kształcie prezydentury Andrzeja Dudy będą przesądzały relacje z nowym rządem. Jeśli chodzi o politykę zagraniczną mam wrażenie, że cele prezydenta są bardzo romantyczne i długofalowe. Wydaje się też, że będzie on ostrożnym politykiem, który najpierw dokładnie zbada czy nie wejdzie na pole minowe, zanim podejmie decyzję.