Fortuna na wygnaniu. Co z hazardem w internecie?

Fortuna na wygnaniu. Co z hazardem w internecie?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdjęcie ilustracyjne (Calado/Fotolia.pl)
Przez internet można zrobić zakupy, zlecić przelew w banku, wypełnić PIT albo znaleźć małżonka. Nie można jednak wydać kilku złotych na ruletkę albo pokera.
Pan Adam, nie podajemy jego nazwiska, bo jak sam mówi „I tak już zbyt wiele osób chciałoby, żeby podzielić się szczęściem”, od lat regularnie, choć z umiarem, oddawał się grom liczbowym. W Polsce był stałym gościem kolektur Lotto i nie zrezygnował z gry nawet, gdy dziewięć lat temu wyjechał do Wielkiej Brytanii. Tyle że z czasem zaczął grać przez internet.

– Tak jest po prostu wygodniej – kwituje zawodowy kierowca ciężarówki, który jest entuzjastą nowinek technicznych i nie rozstaje się ze smartfonem.

Tygodniowo wydawał na hazard w sieci niecałe 30 zł. 11 sierpnia 2015 r. skusiła go kumulacja, dlatego wytypował liczby, płacąc jednorazowo 36 zł. I wygrał 12 mln zł.

48-letni Polak od grudnia 2014 r. grał z Lottolandem, firmą zarejestrowaną na Gibraltarze, która uzyskała tam licencję na prowadzenie zakładów. Wybrał trochę przez sentyment, bo Lottoland pozwala typować liczby padające w narodowych loteriach, w tym w polskim Lotto, a w razie trafienia wypłaca wygrane.

Nieszczelna tama

Wielka Brytania liberalnie podchodzi do hazardu w internecie. Polska ustawa hazardowa (uchwalona w 2009 r., potem nowelizowana), zakazuje nie tylko organizowania gier w internecie, ale też brania w nich udziału. Wyjątkiem są zakłady wzajemne, czyli bukmacherskie, o ile zgodziły się na nie polskie władze. Na takich zasadach działa kilka firm.

Polacy w kraju nie mogą zatem legalnie zagrać przez internet w ruletkę czy w pokera na pieniądze oraz uczestniczyć online w loteriach organizowanych za granicą. Ale prawo sobie, a życie sobie, bo jak szacuje Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich, nielegalny rynek bukmacherski (de facto internetowy) jest warty aż 5 mld zł rocznie – wobec około 0,5 mld zł przepływających w zgodzie z prawem.

Zwolennicy ustawy hazardowej, która objęła też automaty z niskimi wygranymi, argumentują m.in., że państwo musi kontrolować rynek oraz chronić przed nałogiem hazardu, zwłaszcza młodzież.

Miłośnicy i organizatorzy gier oczywiście nie są zachwyceni zakazami. Sam Lottoland zaznacza, że oferuje tylko zakłady wzajemne – na wyniki losowań. Dodatkowo oburzeni są pokerzyści, że wrzuca się ich do jednego worka z hazardzistami, podczas gdy – jak podkreślają – w tej karcianej grze liczą się raczej umiejętności. W kwietniu 2015 r. zorganizowano nawet w Sejmie konferencję poświęconą ustawie hazardowej, na której poddano ją ostrej krytyce. Organizatorem był szef Parlamentarnego Zespołu ds. Efektywnej Regulacji Gry w Pokera.

Niech żyje wolność

Przeciwnicy zakazów podkreślają, że niepotrzebnie ingerują one w wolności obywatelskie, a na dodatek idą wbrew UE, gwarantującej wolny przepływ towarów i usług. W tym kontekście przypominane jest orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 2003 r. (obecnie Trybunał Sprawiedliwości UE) w sprawie Gambelli i inni, w którym uznano, że blokowanie hazardu internetowego godzi w wolny przepływ towarów i usług. Sprawa nie jest jednak prosta, bo kraje członkowskie Unii w różny sposób podchodzą do tego problemu.

W Polsce przepisy dotyczące hazardu właśnie zliberalizowano. Na początku sierpnia prezydent podpisał ustawę zezwalającą na prowadzenie działalności hazardowej w kraju spółkom europejskim z siedzibą w UE (lub na terenie Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu), pod warunkiem że będą w miały w Polsce przedstawiciela lub oddział. Dotąd mogły się tym zajmować tylko spółki akcyjne lub z ograniczoną odpowiedzialnością zarejestrowane w naszym kraju. Nic się jednak nie zmieniło, jeśli idzie o hazard w internecie. Pytanie, czy liberalizacja prawa pójdzie dalej, pozostaje otwarte.

Brytyjski precedens

W 2015 r. dobiegła końca prawna batalia, której efektem jest wymuszone unijną zasadą wolnego przepływu towarów i usług przyzwolenie na rejestrację w Polsce „anglików”, czyli aut z kierownicą po prawej stronie. Budzi to kontrowersje ze względu na bezpieczeństwo.

– Ryzyko na drodze stwarzają jeżdżący jak piraci, niezależnie od tego gdzie mają zamontowaną kierownicę – komentuje szczęśliwy gracz Lottolandu. Podobnie uważa, że dostęp do gier hazardowych przez internet nie wywoła szkód. Sam zresztą nadal typuje liczby online. W końcu chodzi też o zabawę. ■

Więcej ciekawych tekstów w najnowszym numerze "Wprost" dostępnym w kioskach od poniedziałku 31 sierpnia. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchania oraz na  AppleStoreGooglePlay.