W czasach terroru, cyberataków i zielonych ludzików, trudno jest o jedną definicję aktu wojny. I nawet jeżeli można było mieć wątpliwości w przypadku poprzednich brutalnych zamachów w Paryżu, czy Londynie, to dziś przekaz był najbardziej klarowny jak można sobie wyobrazić. Francji – Europie, nam wszystkim wypowiedziano wojnę. Nie ważne czy kulturową, czy religijną. To już nie są spontaniczne wybuchy nienawiści.
Podobnie jak we wrześniu 2001 roku, uderzenie było pieczołowicie przygotowaną operacją. Termin, miejsca i nawet efekt psychologiczny - rozłożone w czasie egzekucje, wszystko zostało przygotowane tak żeby zostawić jak największe piętno i siać przerażenie po Europie. To różni wojnę od sporadycznych ataków, wybuchów szaleństwa. Ta kampania terroru jest częścią większej całości, planu, celu polityczno - religijnego i wreszcie długodystansowej kampanii wojennej.
Agresja państwa Islamskiego w Syrii, Iraku, sztucznie podsycana migracja ludności z Bliskiego Wschodu i Afryki, nawet jeżeli nie stanowią jednego ciągu wydarzeń, to chcąc nie chcąc składają się na całość. Coraz poważniejsze zagrożenie wewnętrzne większości Zachodnich państw nasyconych nową, niezidentyfikowaną falą uchodźców, zmultiplikowane jest brakiem strategii imigracyjnej, brakiem ochrony granic i politycznie poprawnym paraliżem. Strachem przed traktowaniem uchodźców jako systemowe zagrożenie dla naszej cywilizacji.
Tajemnicze państwo ISIS, tak jak zdołało podbić znaczące terytorium Syrii, ale i kontrolować połacie państw, czy choćby społeczności w całej Afryce Północnej, jest równie aktywne w Europie. Często są to już ludzie urodzeni w Londynie czy Paryżu i wbrew wszystkim kanonom Zachodniej kultury, gotowi ginąć w imię zgładzenia kultury i państwa w którym dorastali i się kształcili.
Ta wojna, w równym stopniu, toczy się za granicami Europy jak i w jej wnętrzu. Uczyni ją to wyjątkowo trudną, pewnie jedną z najtrudniejszych jakie nasza cywilizacja musiała kiedykolwiek prowadzić. I pewnie ceną będą daleko idące wyrzeczenia dla samych Francuzów. Francja będzie zmuszona pożegnać się Traktatem z Schengen i przywrócić kontrolę na granicach. To jak wiele naszych wolności zdołamy na koniec ocalić, zależeć będzie o determinacji i konsekwencji działań wszystkich państw Unii. Czasem może nawet wbrew dotychczasowej, daleko posuniętej, kulturowej wyrozumiałości.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.