Lepsze, bo z Zachodu? Zagraniczne firmy rozpasane upominkami od polskiego rządu

Lepsze, bo z Zachodu? Zagraniczne firmy rozpasane upominkami od polskiego rządu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Siemens Inspiro (fot. Muri/CC BY-SA 3.0/wikipedia)
Podatkowe wakacje, dotacje liczone w milionach złotych i specjalne preferencje w publicznych przetargach. Na takie prezenty od polskiego rządu mogą liczyć zagraniczni inwestorzy. Polskie firmy mogą o nich tylko pomarzyć.

Zależy mi, by nasze średnie i małe firmy kruszyły monopol wielkich europejskich firm – mówił jeszcze przed miesiącem wicepremier Mateusz Morawiecki. Później dodał, że potrzebujemy więcej polskiej gospodarki w polskiej gospodarce. Słowa piękne, gorzej z praktyką. Z upoważnienia Morawieckiego nowy rząd podpisał właśnie 11 umów, wynegocjowanych jeszcze przez starą ekipę wspierającą wyłącznie zagraniczne firmy. Na 27 firm, które dostały od rządu pomoc publiczną, 21 pochodziło z zagranicy. W sumie państwo wesprze je kwotą 80 mln zł. Morawiecki ma rację, mówiąc, że umowy były wynegocjowane jeszcze przez poprzedni rząd i nie było już możliwości zmian. Ale zmiany wymagałoby nie tylko tych kilka umów. Jeżeli z bliska przyjrzymy się poszczególnym branżom i temu, jak traktowane są na rynku polskie firmy, a jak faworyzowane zagraniczne, to faktycznie musimy się zastanowić nad przebudową wszystkiego – od mentalności urzędników zaczynając.

Do końca stycznia grupa Tauron czekała na oferty w przetargu na sprzęt komputerowy. W sumie zamawia kilkanaście tysięcy laptopów, monitorów i komputerów stacjonarnych. Szacowana wartość kontraktu: 27 mln zł netto. Problem w tym, że wśród preferowanych dostawców państwowa spółka wymieniła trzy marki: Dell, HP i Lenovo. O żadnej polskiej firmie w specyfikacji nie wspomniano. Podobnych przetargów faworyzujących zachodnie korporacje są u nas setki. Od zamówień w budowlance przez branżę IT, motoryzację, a nawet zwykłe meble biurowe. Zagraniczne firmy w Polsce są wręcz rozpasane upominkami od polskiego rządu. Po drugiej stronie naszej granicy jest odwrotnie. Niemcy, Hiszpanie czy Francuzi tak zaciekle bronią swojego rynku, że wygrana w przetargach kogoś z zewnątrz jest wręcz niemożliwa. Polskie firmy tracą więc podwójnie. Wykluczane za granicą i spychane na gorszą pozycję w kraju z biznesem mają ciągle pod górkę.

Wysysanie Polski

Statystyki są przerażające. Z rocznego sprawozdania prezesa Urzędu Zamówień Publicznych wynika, że w 2014 r. polskim wykonawcom za granicą udzielono zamówień na kwotę 309 mln euro. Tymczasem na naszym podwórku zagraniczne firmy dostały kontrakty opiewające na kwotę 11 razy wyższą. W sumie 13,5 mld zł. Odsetek zamówień publicznych udzielonych w Polsce zagranicznym wykonawcom rośnie z każdym rokiem. W 2012 r. wynosił 8 proc. (7,5 mld zł).

W 2013 r. już 13 proc. (13,6 mld zł), a w 2014 r. podskoczył jeszcze o jeden punkt procentowy. Tak jakby urzędnicy odpowiedzialni za wybieranie najlepszych ofert w przetargach wciąż mieli włączone myślenie wprost z PRL: lepsze to, co z Zachodu.

Cały artykuł można przeczytać  w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", które trafiło do kiosków w poniedziałek 1 lutego. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchania oraz na  AppleStore GooglePlay.