Internet rzeczy, czyli… wszystko będzie smart
Artykuł sponsorowany

Internet rzeczy, czyli… wszystko będzie smart

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. BillionPhotos.com / Fotolia)
Nasza rzeczywistość wcale nie staje się coraz bardziej wirtualna. Ona staje się coraz bardziej „smart”.

Kariera tak bliskiego nam dzisiaj słowa „smart” zaczęła się niecałą dekadę temu, jednak od chwili gdy na rynku pojawiły się pierwsze produkty zasługujące na miano inteligentnych, dzieli nas już niemal ćwierćwiecze. Ich początków nie wyznacza nawet, zapewne najlepiej pamiętana, linia telefonów Nokia Communicator, które pod koniec lat 90. XX wieku wręcz szokowały możliwościami. Tak naprawdę podobne konstrukcje pojawiły się niemal dziesięć lat wcześniej. Tyle że nie łączyły się z internetem, bo i nie bardzo miały z czym się łączyć. Były wyposażone w spore ekrany i kilka przydatnych aplikacji, które czyniły z nich tak zwane PDA, czyli Personal Digital Assistant – nazwa tak samo dziś zapomniana jak Palm Phone.

Do powszechnego użytku określenie „smart” weszło wraz ze smartfonami i natychmiast zawojowało świat. Internet i komputer w kieszeni to coś w rodzaju elektryczności i żarówki – oczywistą konsekwencją była eksplozja możliwości. Przecież wszystko może być „smart”, prawda? Od smartfonu i smartwatcha, przez inteligentne gadżety i odzież (wearables), zabawki, urządzenia medyczne, aż po inteligentny dom (z systemem dostępu, monitoringu, sterowania wyposażeniem) czy samochody. Rzeczywistość nie stała się – jak to przewidywano – wirtualna, staje się natomiast coraz bardziej „smart”. Nie mam wątpliwości, że cały ten proces zmierza do pewnego rodzaju unifikacji, która nie jest kwestią dekad, ale najbliższych lat. Internet rzeczy, bo o nim właśnie mowa, to nie poszczególne urządzenia i aplikacje, lecz całe środowisko, oferujące komunikację urządzeń i aplikacji w określonym, powszechnie przyjętym standardzie. Innymi słowy: nieograniczony dostęp do sieci i jeden interfejs komunikacyjny dla wszystkich inteligentnych urządzeń i systemów, od smart TV aż po smarthome.

W recepcji hotelu nie musimy pytać, czy w gniazdkach jest prąd, z dostępem do sieci bezprzewodowej rzecz ma się inaczej. Ile lat minie, zanim dostęp do internetu stanie się czymś tak oczywistym jak dostęp do sieci energetycznej? Niewiele! Z pewnością też doczekamy się aplikacji, która – zainstalowana w smartfonie, smartwatchu, a może i w eleganckiej marynarce – będzie komunikowała się z elementami wyposażenia mieszkania albo systemem obsługi klientów urzędu. Czy zbliża się rewolucja? Z pewnością. Ale jak najbardziej pożądana! Co więcej, rewolucja naturalna, bo wynikająca ze zmian stylu życia, jakie przyniosły nowe technologie, rewolucja oczekiwana i konieczna.

Ktoś mógłby mnie posądzić o zbytni optymizm i stwierdzić, że do inteligentnych marynarek, które będą się komunikować z komputerami, tak samo nam daleko jak do świetlnych mieczy z „Gwiezdnych wojen”. Nic podobnego. Po pierwsze dlatego, że właściwie moglibyśmy już wytwarzać te ostatnie, o czym pisał w jednej ze swoich książek znakomity amerykański fizyk japońskiego pochodzenia Michio Kaku. Zasadniczym problemem – tak w przypadku świetlnych mieczy, jak i inteligentnych marynarek – pozostaje efektywne zasilanie. Dawno temu powtarzano dowcip o właścicielu zegarka elektronicznego, który musiał nosić ze sobą walizki z bateriami i niestety od tego czasu niewiele się zmieniło. Potrafimy łatwo wytworzyć energię, znacznie gorzej idzie nam z jej magazynowaniem. Rozpoczynające właśnie karierę drony, zasilane przez ciężkie i mało wydajne pakiety akumulatorów, nie są w stanie utrzymać się zbyt długo w powietrzu. Zapowiadając ich wykorzystanie w logistyce na masową skalę, pewna firma popełnia ewidentny falstart. Efektywny (ale przede wszystkim lekki i o niewielkich rozmiarach!) system zasilania urządzeń mobilnych wciąż stanowi wyzwanie, choć rozwiązań szuka się w bardzo zaawansowanych technologiach, takich jak na przykład kondensatory z nanowłókien niobu. Wyzwania jednak mają to do siebie, że można im sprostać.

Biznes musi podchodzić do nowych idei z wyczuciem i realizować je we właściwym tempie, w miarę kształtowania się sprzyjających warunków. Jesteśmy na tak zaawansowanym etapie budowy internetu rzeczy, że liczba inteligentnych urządzeń w sposób nieunikniony musi systematycznie się zwiększać. Dla firm jest to niewątpliwie czas, aby łapać wiatr w żagle (i to właśnie czyni ABC Data, regularnie wprowadzając do oferty inteligentne urządzenia), a dla użytkowników okazja do cieszenia się z rozwiązań, które jeszcze kilka lat temu były wprost nie do wyobrażenia – i czekania z niecierpliwością na więcej! Bo kolejne nowości będą się pojawiać niemal każdego dnia.  

Ilona Weiss, prezes ABC Data