Ppłk Komisarczyk wyjaśnia, co znajdowało się w zniszczonych dokumentach z dnia katastrofy smoleńskiej

Ppłk Komisarczyk wyjaśnia, co znajdowało się w zniszczonych dokumentach z dnia katastrofy smoleńskiej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dokumenty (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Ppłk rez. Sławomir Komisarczyk wystosował list, który opublikował portal Wirtualna Polska w związku z doniesieniami o możliwości zniszczenia 400 stron dokumentów, które "miałyby być pomocne w przybliżeniu prawdy o katastrofie smoleńskiej". "Żołnierze Wojska Polskiego nie przynależą do partii politycznych, stąd postaram się w miarę obiektywnie pomóc w ustaleniu faktów" napisał Komisarczyk.

"Jestem byłym pracownikiem Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP, obecnie na emeryturze. Miałem dyżur dzień przed katastrofą smoleńską, jak i wiele razy po niej. W zniszczonym 400-stronicowym dokumencie tylko wpis z jednego dyżuru (10.04.2010 r.) dotyczył katastrofy smoleńskiej i był zapisany maksymalnie na 3-5 stronach" czytamy w liście.

Komisarczyk dalej tłumaczy, że "w liczącym ok. 400 stron Dzienniku Działań Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP notowane były zapisy Szefa Zespołu Dyżurnego".  Zaznaczył, że codzienne wpisy dotyczyły "przyjęcia służby i dokumentów niejawnych, składu zespołu dyżurnego, udzielonych instruktaży, przebiegu służby, a w szczególności przyjęcia i przekazania ważnych służbowych informacji, mających wpływ na przebieg służby".

Ppłk. rez. wyjaśnia, że "w dniu katastrofy zapisy dotyczyły głównie chronologicznych sentencji powiadamiania przełożonych i przedstawicieli władzy o katastrofie w ramach istniejącego schematu powiadamiania.". Komisarczyk podkreśla także, że  "cała Służba Dyżurna wiadomości na temat katastrofy zdobywała głównie z mediów i nic szczególnego w zniszczonym dokumencie nie było, bo być nie mogło. Żadne tajne, czy mniej tajne służby nie informowały nas o katastrofie, bo nie miały takiego obowiązku".

"Opisując dzień katastrofy, z dokumentu można było się dowiedzieć kogo powiadomiono i kogo próbowano bezskutecznie powiadomić. W meldunkach dotyczących kolejnych dni opisywano udział wojska w sprowadzaniu zwłok, pogrzebów i innych logistycznych spraw." zaznacza ppłk. w dalszej części listu.

"Podsumowując, Dziennik Działania Dyżurnych Służb Operacyjnych Sił Zbrojnych RP nic nowego do sprawy nie mógł wnieść, a wydając decyzję o jego zniszczeniu nikt nie podjął się tego z powodu chęci ukrycia dowodów katastrofy smoleńskiej." stwierdza Komisarczyk.

Komisarczyk wyjaśnia, że "najważniejsze sprawy wpisywano w tzw. Sprawozdaniu Dobowym, którego nie niszczy się nigdy i podlega archiwizacji".  Drugim równie ważnym dokumentem był tzw. "Meldunek Sytuacyjny kierowany m.in. do ministra Obrony Narodowej, a opisujący pełną wiedzę Dyżurnej Służby Operacyjnej w zakresie katastrofy."

Ppłk. dodaje, że "tylko w tych dwóch dokumentach zawarto najpełniejszą wiedzę Zespołu Dyżurnego w sprawie katastrofy".  "Sprawozdanie Dobowe" znajduje się w archiwum, natomiast "Meldunek Sytuacyjny" został przesłany do Kancelarii Tajnej byłego ministra Bogdana Klicha. "Zniszczony 400-stronicowy Dziennik Działań stanowił jedynie zabezpieczenie Szefa Zmiany w wypadku posądzenia go w przyszłości o niewłaściwe działania lub zaniechanie." napisano w liście.

Według Komisarczyka "jeżeli był jakiś powód zniszczenia poufnego dokumentu, to raczej prozaiczny. Wydający decyzję o zniszczeniu, jak i ten niszczący prawdopodobnie nie mieli pojęcia, że w tym dokumencie był wpis o katastrofie smoleńskiej".

Protokół zniszczenia dokumentów z 10 kwietnia 2010 roku

W sobotę, 6 lutego portal tvp.info poinformował, że zachował się protokół zniszczenia niejawnych dokumentów - „Dziennika Działania Dyżurnych Służb Operacyjnych” obejmującego 10 kwietnia 2010 roku. Protokół zniszczenia, który wystawiono 21 lutego 2012 roku wskazuje, że zniszczony ma zostać załącznik nr 1 - „Dziennik Działania DSO SZ RP obejmujący dzień 10 kwietnia 2010 r.”. Decyzja w tej sprawie zapadła 1 grudnia 2011 roku.

Wirtualna Polska, Wprost.pl