Dusza i neurony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trudno byłoby dziś uznawać schizofrenię wyłącznie za "chorobę duszy". Wiadomo już, że związane są z nią zakłócenia pracy mózgu, które coraz skuteczniej można likwidować lub osłabiać lekami.
Jest to jednak przypadłość, która - podobnie jak inne choroby psychiczne - obrosła mnóstwem mitów i stereotypów. Faktem jest, że niektórzy schizofrenicy są wybitnie uzdolnieni. Wystarczy wspomnieć malarzy takich jak Salvador Dali czy Vincent van Gogh, u których występowały objawy zbliżone do schizofrenii czy matematyka Johna Nasha, laureata Nagrody Nobla i bohatera filmu "Piękny umysł". Stanowią oni jednak margines - dla większości chorych choroba jest koszmarem. I nawet jeśli daje człowiekowi talent, potrafi go też zniszczyć. Poznałem kiedyś schizofrenika, który był wybitnym artystą, bardzo cenionym za granicą. Jednak gdy doszło do zaostrzenia objawów, wycofał się z życia, popadł w nędzę i niemal całkowicie przeniósł się w świat halucynacji. Uratował go dopiero pobyt w szpitalu psychiatrycznym, ale farmaceutyki, które złagodziły objawy choroby, pozbawiły go także talentu.

Podobnym mitem jest, jakoby schizofrenicy byli agresywni. Badania prowadzone w USA wykazały, że wcale nie popełniają przestępstw częściej niż statystyczni Amerykanie. Owszem, mogą być groźni dla otoczenia, ale z reguły przypadkowo. Tak jak mój sąsiad, który funkcjonował zupełnie normalnie, jeśli regularnie brał leki, ale gdy o nich zapominał, zdarzało mu się walczyć z niewidzialnymi wrogami kryjącymi się w kaloryferze. Raz o mały włos nie wysadził w powietrze ich - i przy okazji całego bloku - przy pomocy kuchenki gazowej. Niestety, takie epizody zdarzały mu się często, ponieważ rodzina wyrzekła się go i musiał sam dbać o siebie. Prawdopodobnie większość schizofreników mogłaby wieść w miarę normalne życie, gdyby mieli wsparcie ze strony najbliższych.