30 tys. zł - cztery ofiary (aktl.)

30 tys. zł - cztery ofiary (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Policja zatrzymała trzech mężczyzn podejrzewanych o napad na Kredyt Bank w Warszawie, podczas którego zginęły cztery osoby.
Dariusz Janas, rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji, odmówił skomentowania informacji. Podkreślił, że trwają czynności śledcze związane z napadem.
Do napadu na oddział Kredyt Banku przy ul. Żelaznej w Warszawie doszło 3 marca 2001 roku. Bandyci zastrzelili wszystkie osoby, które tego dnia pracowały w banku: trzy kasjerki i ochroniarza. Przestępcy zrabowali około 30 tys. zł.
Zatrzymani przyznają się do winy. Grozi im dożywocie.
"Tak jak przypuszczaliśmy, sprawcy wywodzą się z branży ochroniarskiej. Zatrzymani trzej mężczyźni oraz kobieta - wszyscy pracowali jako ochroniarze w różnych firmach" - powiedział na niedzielnej konferencji prasowej Dariusz Janas, rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji. Jeden z zatrzymanych był w chwili napadu pracownikiem ochrony obrabowanego banku.
Według ustaleń policji, podejrzani "dokładnie wiedzieli, że idą zabić". Wcześniej kupili broń, sprawdzili ją w podwarszawskich lasach oraz próbowali zapewnić sobie alibi (miała nim być wizyta na przysiędze wojskowej kolegi).
"Do banku przyszli krótko przed jego otwarciem w sobotę 3 marca. Ochroniarz, który miał służbę w placówce, wpuścił mężczyzn, bo znał jednego z nich, gdyż pracował on jako jego zmiennik. Mężczyźni weszli i zastrzelili pracownika ochrony, który ich wpuścił" - stwierdził Janas.
Zastrzelonego ochroniarza ukryto w studzience, a przy drzwiach stanął zmiennik. "Sprawcy czekali na kasjerki. Gdy przyszły one do pracy, weszły do skarbca, aby zabrać niezbędną im gotówkę. Zostały z zimną krwią zastrzelone strzałem w głowę" - mówił Janas. Podkreślił, że przed zabójstwem mężczyźni torturowali kobiety (m.in. bili je po głowie nieustalonym metalowym przedmiotem), bo byli zdenerwowani małą ilością gotówki w skarbcu. Spodziewali się 700 tys. zł, a było 100 tys.
Ok. godz. 9. mężczyźni opuścili bank. Przed wyjściem zabrali ze sobą kasetę wideo z systemu monitorującego pomieszczenia bankowe. "Wsiedli do czerwonego fiata 125p. Prosimy wszystkie osoby, które widziały to zdarzenie, o kontakt z policją" - dodał Janas. Mężczyźni pojechali do podwarszawskiego Łochowa, gdzie podzielili pieniądze oraz spalili swoje ubrania. Później pojechali na przysięgę, która miała im zapewnić alibi. "Jesteśmy zszokowani. Podczas wizji lokalnej i przesłuchań podejrzani opowiadali o zdarzeniu, jakby relacjonowali film kryminalny" - powiedziała Małgorzata Dukiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Zrabowane pieniądze, ponad 75 tys. w złotówkach i 30 tys. w walucie obcej, sprawcy - jak sami zeznali - "przetracili". Prokuratura trzem mężczyznom postawiła zarzut zabójstwa, a kobiecie paserstwa, utrudniania postępowania i niepoinformowanie o przestępstwie. Wszyscy zatrzymani są młodzi, mają od 24 do 27 lat. Przyznali się do stawianych im zarzutów - mężczyznom grozi dożywocie, a kobiecie do 10 lat więzienia.
les, pap