"Zaczęliśmy operację i broń zaczęła napływać" - oznajmił rzecznik NATO w Skopje, mjr Barry Johnson. Informacje tę potwierdził telefonicznie komendant Shpati, jeden z dowódców UCK.
NATO nie ujawniło miejsca, gdzie rozpoczęła się zbiórka. Wiadomo tylko, że pierwszy punkt otwarto w rejonie Kumanova, na północny wschód od Skopje. Agencja AP odnotowała jednak, że śmigłowce Sojuszu wylądowały rankiem w okolicach wsi Otlja.
Zbieranie broni powierzono kompanii francusko-brytyjskiej pod dowództwem francuskiego pułkownika Philippe'a Brasa. Z brytyjskiego kontyngentu pochodziła pierwsza śmiertelna ofiara operacji - brytyjski żołnierz, który w niedzielę wieczorem został ugodzony kamieniem w głowę, gdy grupa żołnierzy z Wielkiej Brytanii została zaatakowana przez grupę wyrostków w drodze z lotniska do centrum Skopje.
Tymczasem sposób przeprowadzenia operacji doprowadził już do rozdźwięku między premierem i prezydentem Macedonii. Uchodzący za jastrzębia premier Lubjczo Georgievski jest przeciwny wycofaniu macedońskiej armii i policji z rejonów zbiórki broni, czego domaga się NATO i chce, by najpierw albańscy rebelianci z Armii Wyzwolenia Narodowego (UCK) wrócili na pozycje wyznaczone obowiązującym od 5 lipca rozejmem. Domaga się też, by macedońskie siły bezpieczeństwa podjęły odwetowe działania wobec rebeliantów po wybuchu w motelu pod Tetovem, w którym zginęli dwaj cywile.
Sporna jest też ilość broni, jaką UCK zgodziła się oddać żołnierzom NATO. Georgievski uważa, że liczba ta - 3,3 tys. sztuk - jest "śmiechu warta i obraźliwa" dla Macedonii. Skopje ocenia, że w rękach UCK jest co najmniej 60 tys. sztuk broni.
em, pap
Zbieranie broni powierzono kompanii francusko-brytyjskiej pod dowództwem francuskiego pułkownika Philippe'a Brasa. Z brytyjskiego kontyngentu pochodziła pierwsza śmiertelna ofiara operacji - brytyjski żołnierz, który w niedzielę wieczorem został ugodzony kamieniem w głowę, gdy grupa żołnierzy z Wielkiej Brytanii została zaatakowana przez grupę wyrostków w drodze z lotniska do centrum Skopje.
Tymczasem sposób przeprowadzenia operacji doprowadził już do rozdźwięku między premierem i prezydentem Macedonii. Uchodzący za jastrzębia premier Lubjczo Georgievski jest przeciwny wycofaniu macedońskiej armii i policji z rejonów zbiórki broni, czego domaga się NATO i chce, by najpierw albańscy rebelianci z Armii Wyzwolenia Narodowego (UCK) wrócili na pozycje wyznaczone obowiązującym od 5 lipca rozejmem. Domaga się też, by macedońskie siły bezpieczeństwa podjęły odwetowe działania wobec rebeliantów po wybuchu w motelu pod Tetovem, w którym zginęli dwaj cywile.
Sporna jest też ilość broni, jaką UCK zgodziła się oddać żołnierzom NATO. Georgievski uważa, że liczba ta - 3,3 tys. sztuk - jest "śmiechu warta i obraźliwa" dla Macedonii. Skopje ocenia, że w rękach UCK jest co najmniej 60 tys. sztuk broni.
em, pap